W piątek nieplanowany, nagły szczyt Trójkąta Weimarskiego

2024-03-12 23:34 aktualizacja: 2024-03-13, 08:12
Premier Donald Tusk Fot. PAP/Leszek Szymański
Premier Donald Tusk Fot. PAP/Leszek Szymański
"W piątek odbędzie się nieplanowany, nagły szczyt Trójkąta Weimarskiego w Berlinie; będę rozmawiał z prezydentem Emmanuelem Macronem i kanclerzem Olafem Scholzem o wsparciu dla Ukrainy, czekają na moje informacje z Waszyngtonu" - powiedział premier Donald Tusk w wywiadzie dla TVP Info.

We wtorek wieczorem, po spotkaniu w Białym Domu z prezydentem USA Joe Bidenem, w którym uczestniczył też prezydent Andrzej Duda, premier Tusk był gościem TVP Info. "Rozmawiamy jako dwa chyba najbardziej zaangażowane kraje w pomoc Ukrainie w czasie wojny. Rozmawiamy o tym, jak przejść ten krytyczny moment - krytyczny, bo ciągle nie ma odblokowania tej pomocy finansowej w Izbie Reprezentantów tu w USA" - powiedział premier.

"Prezydent Biden powiedział, że ciągle jest optymistą, i że wierzy w to, i liczy na to, że ta pomoc zostanie odblokowana. Rozmawiałem z prezydentem Bidenem o tym, w jaki sposób mobilizujemy naszych kolegów w Europie. W piątek, a więc zaraz, odbędzie się nagły, nieplanowany szczyt Trójkąta Weimarskiego. Będę w Berlinie z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem rozmawiać o tej sytuacji; czekają także na moje informacje z rozmów tutaj w Waszyngtonie" - zapowiedział Tusk.

Jak ocenił, "sytuacja jest trudna, wszyscy to wiemy". "Nie ma co się wypierać. Natomiast to potwierdzenie ze strony amerykańskiej, że oni naprawdę traktują na serio NATO i swoje zobowiązania, to jest coś ważnego" - dodał.

Według Tuska, "coraz częściej będzie się patrzyło na ten trójkąt - na Paryż, Berlin i Warszawę". "Te trzy stolice moim zdaniem mają w tej chwili takie zadanie i taką moc, żeby mobilizować całą Europę". "Ale bądźmy optymistami. Nie mam powodu nie wierzyć prezydentowi Bidenowi, gdy mówi +poczekajcie, chyba znajdziemy rozwiązanie i ta pomoc popłynie+" - zaznaczył.

Pytany o rolę Trójkąta Weimarskiego, Tusk ocenił, że w Europie istnieją dwa formaty współpracy międzypaństwowej ważne dla Polski i jej bezpieczeństwa - Trójkąt Weimarski oraz tzw. Grupa Północna, zrzeszająca państwa nadbałtyckie, a także m.in. Norwegię i Wielką Brytanię.

"Nie oszukujmy się - w Europie można nadawać ton różnym sprawom, jeśli trzy stolice się dogadają i będą działać razem. To jest Warszawa, Berlin i Paryż. Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze, by zrewitalizować Trójkąt Weimarski, by miał realny, mocny wpływ na wszystkie decyzje europejskie" - stwierdził premier.

Odniósł się także do kwestii postawy państw europejskich ws. Ukrainy. "Jest coś, co nie zawsze jest doceniane i dostrzegane, dlatego, że nie przynosi bezpośredniego efektu w tej chwili. (...) Może nie wszyscy doceniamy tę rewolucyjną zmianę, jaka dokonała się w większości stolic europejskich. Mamy naprawdę rewolucyjną zmianę w Niemczech. To, że dzisiaj Niemcy, dwie największe partie ścigają się wręcz, która jest bardziej proukraińska; prezydent Macron wszystkich zaskoczył gotowością wysłania żołnierzy francuskich" - zauważył Tusk.

Zwrócił też uwagę na mobilizację ws. wsparcia Ukrainy innych państw europejskich. "Weźmy Włochy. Premier Giorgia Meloni była podejrzewana, gdy wygrywała wybory, że będzie raczej tą opcja proputinowską, ale nic z tych rzeczy. Włochy pod rządami premier Meloni są w czołówce państw, przynajmniej jeśli chodzi o deklaracje, wspierania Ukrainy. Wielka Brytania (...) jest zdecydowanie proukraińska. Szwecja, Finlandia - wiadomo; państwa bałtyckie - nieduże, ale też zdeterminowane. Właściwie mamy realny problem z dwoma sąsiadami i tradycyjnymi przyjaciółmi. Budapeszt i Bratysława to dwa miejsca dzisiaj jasno sceptyczne wobec Ukrainy i flirtujące z Putinem - wyliczył.

Na początku lutego br. przeszła przez Senat USA ustawa przewidująca łącznie 95 mld USD na pomoc dla Ukrainy, Izraela i państw Indo-Pacyfiku. Niemal na pewno zdobyłaby też większość głosów w Izbie Reprezentantów, jednak jak dotąd republikański przewodniczący Izby Mike Johnson - wobec gróźb usunięcia go ze stanowiska przez skrajne skrzydło jego partii - nie zdecydował się poddać ustawy pod głosowanie. Podawał przy tym różne uzasadnienia. Domagał się od Białego Domu jasnej strategii w sprawie wojny, argumentując, że Ameryka powinna najpierw zająć się bezpieczeństwem własnych granic. Odkładał też sprawę na czas po uchwaleniu pełnego budżetu pod koniec marca; ustawa do tej pory nie była procedowana w niższej izbie amerykańskiego parlamentu.(PAP)

autor: Mikołaj Małecki

mar/