"Wchodzimy w poważny kryzys, ktoś będzie musiał ustąpić". Ekspert o masowych protestach w Serbii
Wchodzimy w Serbii w bardzo poważny kryzys i jedna ze stron będzie musiała ustąpić; jeśli skala protestów utrzyma się lub wzrośnie, może dojść do rozpoczęcia rozmów, w które mogłyby zaangażować się międzynarodowe instytucje - ocenił w rozmowie z PAP Duszan Spasojević z Wydziału Nauk Politycznych Uniwersytetu w Belgradzie.

Od początku listopada 2024 r. w Serbii regularnie organizowane są demonstracje, które ściągają na ulice Belgradu i innych miast dziesiątki tysięcy manifestantów, domagających się od władz odpowiedzialności za śmierć 15 osób w katastrofie budowlanej na dworcu kolejowym w Nowym Sadzie. Od kilku tygodni większość wystąpień organizują studenci, okupujący ponad 60 wydziałów uniwersyteckich we wszystkich ośrodkach akademickich kraju.
"To, co odróżnia te protesty od poprzednich, to dystans, który organizatorzy utrzymują względem partii politycznych. Kolejną ich siłą jest to, że objęły też miejscowości inne niż największe miasta w kraju - w tym takie, gdzie wcześniej nie istniała żadna opozycja" - zauważył rozmówca PAP.
"Dzięki temu włączają się do nich ludzie, którzy na co dzień stronią od polityki oraz ci, którzy głosowali na Serbską Partię Postępową (SNS, ugrupowanie rządzące w Serbii - PAP) lub nadal ją popierają. W pewnym momencie protest powinien jednak wyłonić jakąś polityczną reprezentację i to będzie prawdziwe wyzwanie - jak ująć to społeczne niezadowolenie w polityczne ramy" - uważa wykładowca belgradzkiej uczelni.
Mówiąc o możliwościach zakończenia kryzysu, Spasojević ocenił, że w przypadku doprowadzenia do instytucjonalnego porozumienia - czy to w postaci wyborów, czy utworzenia rządu przejściowego - rozwiązanie polityczne mogłoby objąć reprezentantów obecnej opozycji i przedstawicieli sektora pozarządowego oraz uniwersytetów. "Myślę, że gdyby doszło do wyborów, większość osób uczestniczących w protestach głosowałaby przeciwko SNS" - podkreślił rozmówca PAP.
"Najbardziej oczywistym sposobem zakończenia protestów byłoby spełnienie przez rząd warunków protestujących. Chociaż władza twierdzi, że wymogi spełniła, nie ma wątpliwości, że tak nie jest. Najbezpieczniejszym wyjściem z kryzysu byłoby z kolei powołanie jakiegoś rodzaju rządu przejściowego, który przygotowałby nowe wybory" - zaznaczył analityk.
Dodał, że "w ostatnich latach zwycięzca znany był już przed głosowaniem, jednak jeśli do wyborów doszłoby na fali protestów, wynik nie byłby tak oczywisty".
Podkreślając, że władze nadal - tak, jak w przypadku poprzednich fal demonstracji - liczą na ich samoistne wygaszenie, Spasojević ocenił, że "wszystkie scenariusze są jednakowo prawdopodobne lub jednakowo nieprawdopodobne". "Trudno jest założyć, że taka skala niezadowolenia społecznego zniknie, ale równie trudno pomyśleć, że rząd spełni żądania protestujących" - przypuszcza ekspert.
Rozmówca PAP podkreślił, że "problemem jest też to, że nie widać w tej chwili podmiotów, które mogłyby przyjąć rolę mediatora i wpłynąć na obie strony sporu". "Unia Europejska, czy - szerzej - wspólnota międzynarodowa, nie przejawiają zainteresowania tymi wydarzeniami" - przyznał.
"Wspólnota międzynarodowa wydaje się być zadowolona z Vuczicia (prezydenta Serbii Aleksandara Vuczicia - PAP), a Unii Europejskiej nie interesują specjalnie prawa człowieka czy jakość wyborów" - ocenił Spasojević. W jego opinii "wpływa to także na wiarygodność UE w Serbii, co jest problematyczne dla samej Wspólnoty, ale też interesów poszczególnych państw członkowskich".
Prezydent Vuczić określił w ubiegłym tygodniu protesty mianem "kolorowej rewolucji", w którą zaangażowali się "zagraniczni instruktorzy". "To są oskarżenia bez podstaw i przynoszą skutek odwrotny od założonego. Gdy słyszę, jak rząd oskarża służby chorwackie, wydaje mi się, że to obraża państwo serbskie, ponieważ jak wywiad jednego kraju może wywołać tak ogromne protesty?" - zakończył Spasojević.
Z Belgradu Jakub Bawołek (PAP)
jbw/ szm/ ał/