Lubnauer w rozmowie z "Rz" podkreśliła, że zapowiadane podwyżki dla nauczycieli, których pensje od przyszłego roku mają pójść w górę o 30 proc., to jedna z zachęt dla młodych absolwentów uczelni do przyjścia do zawodu.
"To zawód trudny, wymagający, a my potrzebujemy najlepszych pedagogów. Oni na starcie muszą mieć dochody, które pozwolą im się utrzymać. Nauczyciel mianowany ma często dodatki np. za wychowawstwo czy staż pracy. Nauczyciel początkujący ma suchą pensję, często nie będzie miał też nadgodzin, bo te dostaje częściej nauczyciel doświadczony. Z nadgodzinami bywa różnie. Czasami dziury w planach lekcji łata się, kim się tylko da – niezależnie od stażu. Taka sytuacja jest zwłaszcza w dużych miastach" - powiedziała.
Wiceminister edukacji zaznaczyła, że w małych miejscowościach jest zarówno mniej dzieci, jak i mniej godzin dodatkowych. "Pozostaje też kwestia układu przedmiotów, bo trudniej jest znaleźć kadrę na pojedyncze godziny biologii czy chemii" - dodała.
"Dlatego chcielibyśmy, by do szóstej klasy szkoły podstawowej zamiast poszczególnych przedmiotów przyrodniczych był jeden przedmiot – przyroda. To ułatwi szkołom znalezienie nauczyciela na cały etat" - powiedziała. Pytana o to, czy będzie to nauka szczegółowa, tak jak obecnie, odpowiedziała: "na pewno będziemy chcieli odchudzać podstawy programowe".
"Chcielibyśmy też, by nauczyciele uzyskali większą autonomię. A bez zmniejszenia podstaw programowych jej nie będzie. Obecnie nauczyciele mają ściśle określone rzeczy, które muszą zrealizować na zajęciach i mało jest już przestrzeni, by wykazać się kreatywnością, zaproponować coś interesującego, ciekawie poprowadzić lekcje. To czasami dłużej trwa, ale daje lepsze efekty" - oceniła Lubnauer. (PAP)
ep/