Wiceminister Kołodziejczak: albo Ukraina chce się dogadać z Polską, albo wprowadzimy kolejne ograniczenia

2024-02-20 18:57 aktualizacja: 2024-02-21, 09:19
Minister rolnictwa i rozwoju wsi Czesław Siekierski (P) i wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Michał Kołodziejczak (L) podczas spotkania z przedstawicielami protestujących rolników, fot. PAP/Radek Pietruszka
Minister rolnictwa i rozwoju wsi Czesław Siekierski (P) i wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Michał Kołodziejczak (L) podczas spotkania z przedstawicielami protestujących rolników, fot. PAP/Radek Pietruszka
Nie potwierdziły się doniesienia, że mimo embarga ukraińskie zboże pozostaje w Polsce - powiedział we wtorek wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak. Zasugerował, że rolnicy powinni protestować na innej granicy, niekoniecznie ukraińskiej.

Wiceszef resortu rolnictwa w rozmowie z Polskim Radiem 24 oświadczył, że nie można mówić, iż w rolnictwie problemów nie ma, bo one są i "to jest fakt". Jego zdaniem to wina przede wszystkim poprzednich rządów, które problemów w rolnictwie nie rozwiązywały w sposób systemowy, tylko przyklejano "plaster na ranę". Według Kołodziejczaka przyczyna powstania tej rany nie była poszukiwana i nie postawiono odpowiedniej diagnozy. "W tej chwili wykipiała Ukraina" - podkreślił.

Kołodziejczak zauważył, że obecnie zboże ukraińskie przez Polskę przemieszcza się tranzytem i nie jest importowane do kraju. "Ani pszenica, ani kukurydza, ani rzepak. Te produkty tutaj nie zostają" - podkreślił.

Przedstawiciel resortu przekazał, że w ciągu kilku ostatnich tygodni dostał kilka informacji o rzekomym rozładunku ukraińskich towarów w Polsce, które miały tylko przez nasz kraj przejechać. "Żadna z tych informacji się nie potwierdziła" - zaznaczył, choć jednocześnie zaapelował, by być wyczulonym na takie sytuacje i ewentualne nieprawidłowości zgłaszać.

Kołodziejczak zwrócił ponadto uwagę, że mimo dodatniego salda handlowego z Ukrainą, polski sektor rolny ma na tym stratę. "Mówimy o kwocie ok. 3,5 mld euro (bilans handlowy - PAP), a w rolnictwie mamy stratę 656 mln euro" - zaznaczył.

"Ja, gdybym dzisiaj protestował, zablokowałbym granicę drugą. Nie chcę tutaj nikomu podpowiadać, ale Polska wprowadziła embargo na produkty z Ukrainy, te które najbardziej nam doskwierają. Niemcy, widzimy też protesty w Niemczech i głosy od niemieckich rolników, że nie chcą tych produktów z Ukrainy, gdzie widać, że firmy bardzo dużo kupują z Polski, ale rząd nie wprowadził embarga na te produkty, które są uciążliwe i niemiecki rynek też został nam przez ukraińskie produkty odebrany (...)" - powiedział wiceminister.

Według niego powinny zostać wprowadzone kontyngenty na towary z Ukrainy, które wjeżdżają na teren Wspólnoty. Powinna zostać też udrożniona wysyłka ich poza UE. "Na tę chwilę dajemy sobie odbierać rynki zachodnioeuropejskie i to jest fakt" - podsumował.

We wtorek w całej Polsce odbyły się liczne protesty rolników, którzy blokowali m.in. drogi, trasy szybkiego ruchu, autostrady, a także przejścia graniczne z Ukrainą. Rolnicy sprzeciwią się napływowi ukraińskich towarów, a także polityce europejskiej związanej z tzw. Zielonym Ładem.

Od kilku tygodni rolnicy w wielu krajach UE wychodzą na ulice i żądają m.in. całkowitej rezygnacji z unijnego Zielonego Ładu, bo obawiają się konsekwencji jego wprowadzenia. Nie chcą np. regulacji ws. ugorowania 4 proc. gruntów. Domagają się też zakazu importu niektórych towarów z Ukrainy i zaostrzenia kontroli tych wjeżdżających do UE. Do tych postulatów rolnicy z różnych krajów dokładają kolejne, specyficzne dla ich rynków problemy do rozwiązania. Rolnicy np. z Francji walczą o sprawy podatkowe, a w Holandii o krajowy program redukcji hodowli, w Grecji zaś o pomoc po powodzi, w Polsce natomiast o utrzymanie hodowli zwierząt futerkowych. 

"Albo Ukraina chce się dogadać z Polską, albo wprowadzimy kolejne ograniczenia"

Piłka jest po stronie Ukrainy, albo chce się dogadać z Polską, albo będziemy musieli wprowadzić kolejne ograniczenia w wwozie ukraińskich towarów - zapowiedział we wtorek wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak.

Wiceminister rolnictwa na antenie Polsat News pytany był m.in. o to, czy rząd rozważa wprowadzenie jednostronnego embarga na przywóz kolejnych towarów rolno-spożywczych z Ukrainy. Kołodziejczak przypomniał, że do Polski nie można importować pszenicy, kukurydzy, słonecznika i rzepaku.

Poinformował, że w środę minister Czesław Siekierski ma rozmawiać ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Mykołą Solskim. "Dzisiaj piłka po stronie Ukrainy. Albo chcą się z nami dogadać, albo będziemy musieli wprowadzać kolejne ograniczenia" - dodał Kołodziejczak.

Przedstawiciel MRiRW zapowiedział ponadto rozmowy z protestującymi rolnikami, które miałby się rozpocząć od przyszłego tygodnia.

We wtorek w całej Polsce odbyły się liczne protesty rolników, którzy blokowali m.in. drogi, trasy szybkiego ruchu, autostrady, a także przejścia graniczne z Ukrainą. Rolnicy sprzeciwią się napływowi ukraińskich towarów, a także polityce europejskiej związanej z tzw. Zielonym Ładem.

Od kilku tygodni także w wielu krajach europejskich trwają protesty rolników, m.in. w Belgii, Holandii, Niemczech, Francji, Grecji, Czechach, we Włoszech, na Węgrzech i Słowacji. Rolnicy protestują przeciwko niskim cenom produktów rolnych, Europejskiemu Zielonemu Ładowi i taniemu importowi produktów rolniczych spoza Unii Europejskiej. Choć niektóre kwestie są specyficzne dla danego kraju, wiele dotyczy całej Europy.

Rolnikom nie podoba się przede wszystkim, że sami muszą spełniać restrykcyjne zasady unijnej polityki rolnej, podczas gdy rolnicy krajów spoza UE, którzy eksportują produkty na unijny rynek, są z nich wyłączeni. Demonstracje w krajach Europy Wschodniej skupiają się na tym, co według rolników jest nieuczciwą konkurencją, czyli imporcie z Ukrainy, w odniesieniu do której UE od czasu inwazji Rosji zrzekła się kwot i ceł. Na zachodzie kontynentu rolnicy podnoszą również kwestię importu produktów z Maroka czy krajów Ameryki Płd. w przypadku podpisania porozumienia o wolnym handlu między UE a najsilniejszą strefą wolnego handlu w Ameryce Płd. - Mercosurem.

Rolnicy biorący udział w protestach w całej Europie krytykowali tzw. zielone cele UE, które - ich zdaniem - obciążają ich kosztami i biurokracją, z którymi nie spotykają się producenci spoza Europy, a także nadmierne regulacje na poziomie unijnym.

Liberalizacja handlu UE z Ukrainą została po raz pierwszy wprowadzona w czerwcu 2022 r., po agresji Rosji. Następnie w połowie 2023 r. została przedłużona o kolejny rok. Obecnie Komisja Europejska ma zaproponować kolejne roczne przedłużenie, do czerwca 2025 r.

KE na początku maja ub.r. wprowadziła zakaz importu z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji w wyniku porozumienia z tymi krajami w sprawie ukraińskich produktów rolno-spożywczych. Początkowo ograniczenia obowiązywały do 5 czerwca, a następnie zostały przedłużone do połowy września. Embargo zniesiono 15 września na podstawie postanowienia KE.

Polska, Węgry i Słowacja wprowadziły po tej dacie embargo na ukraińskie produkty rolne, w związku z czym Kijów złożył przeciwko tym państwom skargę do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Ograniczenia dotyczyły rynków krajowych, a nie tranzytu na dalsze rynki.

 

autor: Michał Boroń

sma/