W piątek w całej Polsce odbywały się protesty rolników, którzy sprzeciwiają się m.in. wprowadzaniu Zielonego Ładu i napływowi towarów z Ukrainy. Poprzednio protestowali 24 stycznia. Podobnie jak wówczas, akcja miała formułę "przejazdową" - traktory i inne wolno przemieszczające się maszyny, a nawet piesi przechodzący przez pasy blokują drogi w kilkuset miejscach w całym kraju.
W okolicach Sieradza długa kolumna ponad 300 ciągników przemieszczała się drogami krajowymi nr 12 i 83, a następnie dotarła na Plac Wojewódzki, gdzie z protestującymi rolnikami spotkał się wiceminister rolnictwa Adam Nowak.
Wiceszef resortu rolnictwa w rozmowie z mediami po spotkaniu z rolnikami wskazał, że protestują oni w całym kraju i są zjednoczeni z rolnikami z całej Europy przeciwko zbyt radykalnej, ekspansywnej i szkodliwej dla rolnictwa polityce klimatyczno-środowiskowej UE.
"Będę jeszcze uczestniczył w protestach w Pajęcznie i Wieluniu, bo w całym kraju rolników jednoczą te tematy. Chcę podkreślić, że to nie jest protest głównie przeciwko polskiemu rządowi, tylko przeciwko błędnej polityce Unii Europejskiej. W tych strajkach biorą udział rolnicy o różnych poglądach, bo wszyscy z nich mają dziś wyjątkowo trudną sytuację" – przekonywał Nowak.
Przyznał, że z protestami rolników są związane utrudnienia w ruchu, ale walczą oni również o interes konsumentów. "A ministerstwo rolnictwa te postulaty merytorycznie popiera i przedstawia na arenie europejskiej" – podkreślił Nowak.
Protestujący rolnicy wśród najważniejszych postulatów przekazanych wiceministrowi Nowakowi podkreślali potrzebę zatrzymania Zielonego Ładu oraz biurokratycznych procedur narzucanych przez Unię Europejską, sprzeciw wobec niekontrolowanego importu towarów rolno-spożywczych z Ukrainy oraz państw spoza UE, czy zniesienie obowiązku ugorowania ziemi.
"Nie ma już na co czekać, cena pszenicy od żniw pikuje w dół, a to jeden z większych areałów zasiewu. Zajmujący się tym rolnicy zaraz będą przymierać głodem. Musimy się jednoczyć i iść razem jako rolnicy, nieważne od rodzaju uprawy, czy hodowli. To jest sygnał, że jeżeli robi to już Zachód, to my nie możemy stać, bo jesteśmy pierwsi od strony granicy z Ukrainą" – zaznaczył rolnik Michał Adamczewski z Żelisawia. (PAP)
autor: Bartłomiej Pawlak
kno/