W ub. tygodniu "Gazeta Wyborcza" napisała, że polski MSZ mógł sprowadzić do Europy setki tysięcy migrantów, a premier Mateusz Morawiecki przyznał, że dymisja wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka jest wynikiem dochodzenia służb w MSZ. "Możliwe, że chodzi o wielką aferę korupcyjną, w wyniku której do Europy napłynęły setki tysięcy imigrantów" – napisał dziennik.
„Sprawa jest wyjaśniana. Ta sprawa musi być wyjaśniona – jeśli pojawiają się jakiekolwiek wątpliwości, trzeba to dokładnie zbadać. Naczelną zasadą naszej polityki jest bezpieczeństwo, szczelne granice, drobiazgowa kontrola” – powiedział wiceszef MSZ.
„Te liczby były dużo mniejsze"
„Te liczby, setki tysięcy, o których mówi opozycja, to są liczby kompletnie nieprawdziwe. Wizy, które były wydawane, to jest dopiero ostatni etap całego procesu; te liczby były dużo, dużo mniejsze” – podkreślił Jabłoński na konferencji prasowej w Raciborzu.
„Trzeba sprawę zawsze dogłębnie wyjaśnić. Jeżeli doszło do złamania prawa, jeżeli doszło do jakichś działań o charakterze przestępczym - to winni powinni zostać ukarani” – dodał.
Zapytany, czy prawdą jest, że polskie MSZ korzystało z usług tej samej firmy, która pomagała również w sprowadzaniu imigrantów na Białoruś, wiceszef MSZ powiedział, że „w tej sprawie krąży bardzo dużo informacji wprost fałszywych, często nawet nienależycie zweryfikowanych, które natychmiast są wpuszczane do obiegu”.
„Zalecam daleko idąca ostrożność także dlatego, że rzeczywiście służby rosyjskie i białoruskie robią bardzo dużo, żeby dezinformować polską opinię publiczną. To jest działanie typowe dla metod rosyjskich i białoruskich, przede wszystkim rosyjskich, w krajach, w których odbywają się wybory parlamentarne. Coś takiego miało miejsce w Stanach Zjednoczonych, w Hiszpanii. To są metody służb rosyjskich i my też jesteśmy obiektem tego ataku” – powiedział Paweł Jabłoński.
„Dlatego zalecam bardzo dużą ostrożność; jeśli tego typu informacje się pojawiają – bardzo dokładnie trzeba to weryfikować” – dodał.
Projekt rozporządzenia Wawrzyka
W minionym tygodniu "GW" napisała, że Piotr Wawrzyk był w MSZ odpowiedzialny za sprawy konsularne i wizowe. Dziennik podał, że Wawrzyk okazał się autorem projektu rozporządzenia w sprawie ułatwień wizowych dla robotników tymczasowych z około 20 krajów, w tym krajów islamskich. "Zakładało ono możliwość zatrudnienia w Polsce do 400 tys. pracowników" – pisze "GW".
Dziennik napisał, że "z nieoficjalnych informacji wyłania się jednak obraz afery korupcyjnej, która umożliwiała napływ do Europy dziesiątków tysięcy imigrantów za pośrednictwem międzynarodowych firm rekruterskich". "To one, według informacji 'Wyborczej', stały za projektem rozporządzenia ministra Wawrzyka" – napisała "GW". Podała, że w 2022 r. do Polski przybyło około 200 tys. migrantów, w tym 130 tys. z krajów muzułmańskich.
31 sierpnia premier Mateusz Morawiecki odwołał Piotra Wawrzyka z funkcji sekretarza stanu w MSZ; powodem tej decyzji – jak podał resort dyplomacji – był "brak satysfakcjonującej współpracy".
Kilka dni później premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej w Tomaszowie Mazowieckim zapytany został o odwołanie Wawrzyka i doniesienia medialne wskazujące, że dymisja związana jest z działaniami CBA. Szef rządu odpowiedział, że toczy się podstępowanie wyjaśniające i odpowiednie służby będą mogły przedstawić informacje, jeśli uznają to za stosowne. "Wiem o takim powstępowaniu wyjaśniającym, które trwa i stąd ta dymisja" - dodał.
"Chcemy zachować absolutną transparentność i uczciwość. Jak tylko natrafiamy na ślady nieprawidłowości, (...) to pozostawiamy sprawy do wyjaśnienia. Dymisja nastąpiła, aby przeciąć jakiekolwiek wątpliwości" – zaznaczył wówczas szef rządu. (PAP)
kno/