Uczestnicy manifestacji wzywali władze regionalnego rządu oraz miejscowych samorządów do wprowadzenia restrykcji w budowie hoteli oraz ośrodków turystycznych, aby ograniczyć niekontrolowany, ich zdaniem, napływ urlopowiczów.
Protestujący twierdzą, że nadmiar turystów na Wyspach Kanaryjskich doprowadził nie tylko do chaosu komunikacyjnego i hałasu, ale też do zanieczyszczenia miejscowej przyrody.
Na transparentach, z którymi pojawili się protestujący, widniały m.in. hasła: "Wyspy Kanaryjskie pękają w szwach!", "Archipelag ma swoje limity!", "Trzeba powiedzieć: "dosyć"!", "Chrońcie kanaryjską przyrodę!".
Według szacunków policji największy protest, z udziałem ponad 30 tys. osób, odbył się w sobotę w mieście Santa Cruz de Tenerife. Inny duży wiec zorganizowano w Las Palmas, gdzie na ulice głównego miasta Gran Canarii wyszło 14 tys. osób.
Demonstracje z udziałem kilku tysięcy osób odbyły się również na innych wyspach archipelagu: Lanzarote, El Hierro, La Gomerze i Fuerteventurze.
Sobotnie demonstracje są też formą solidarności z grupą mieszkańców Teneryfy prowadzących od 12 kwietnia strajk głodowy w proteście przeciwko budowie nowych obiektów noclegowych dla turystów. Demonstranci żądają wstrzymania inwestycji, aby, jak twierdzą, zapobiec dalszemu rozwojowi masowej turystyki.
Wyspy Kanaryjskie odwiedziła w 2023 roku rekordowa liczba zagranicznych wczasowiczów – 14,1 mln, z czego 5,6 mln dotarło na Teneryfę, a 3,6 mln na Gran Canarię.
Marcin Zatyka (PAP)
nl/