Wniosek o impeachment prezydenta Korei Południowej odrzucony z powodu braku kworum

2024-12-07 13:58 aktualizacja: 2024-12-08, 08:49
Prezydent Korei Południowej Jun Suk Jeol. Fot. PAP/EPA/SOUTH KOREA PRESIDENT OFFICE/YONHAP
Prezydent Korei Południowej Jun Suk Jeol. Fot. PAP/EPA/SOUTH KOREA PRESIDENT OFFICE/YONHAP
Prezydent Korei Płd. un Suk Jeol uniknął w sobotę impeachmentu, gdyż w parlamencie nie było kworum w czasie głosowania nad wnioskiem opozycji w tej sprawie z powodu bojkotu ze strony posłów partii rządzącej. Szef największej siły opozycyjnej Partii Demokratycznej zapowiedział, że ponowi wniosek.

Opozycja chciała odwołania prezydenta w związku z decyzją o wprowadzeniu 3 grudnia stanu wojennego, wycofaną po kilku godzinach. Do przyjęcia wniosku konieczna była większość dwóch trzecich głosów deputowanych w 300-osobowym Zgromadzeniu Narodowym.

Pomimo ostatecznego odrzucenia wniosku Partia Demokratyczna oświadczyła, że nie zrezygnuje z próby impeachmentu prezydenta. "Zdecydowanie odwołamy Jun Suk Jeola, który stał się największym zagrożeniem dla Republiki Korei" - zapowiedział jej lider Li Dze Miung. "Zdecydowanie przywrócimy normalność w tym kraju przed Bożym Narodzeniem i końcem roku i podarujemy ją wam jako prezent świąteczny i na koniec roku" - dodał

Z kolei Partia Władzy Ludowej (PWL), z której wywodzi się Jun, zapowiedziała, że znajdzie "bardziej uporządkowany i odpowiedzialny" sposób na rozwiązanie kryzysu niż impeachment prezydenta.

W sobotę po porannym orędziu szefa państwa, w którym przeprosił za wprowadzenie stanu wojennego i zapowiedział, że powierzy "plan stabilizacji politycznej, łącznie z kwestią mojej kadencji" rządzącej PWL, jego ugrupowanie oświadczyło, że nie poprze wniosku opozycji.

Posiedzenie parlamentu rozpoczęło się po godz. 17 czasu lokalnego (godz. 9 w Polsce) od głosowania nad ustawą dotyczącą wszczęcia dochodzenia w sprawie pierwszej damy Kim Kon Hi, oskarżanej m.in. o manipulacje cenami akcji.

Po oddaniu głosu w tej sprawie deputowani jeden po drugim opuszczali salę obrad. Posłowie opozycji krzyczeli za nimi: "Wracajcie zdrajcy!". Na sali pozostało jedynie 192 posłów opozycji i jeden z PWL, An Czol Su.

Przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Wu Won Szik zarządził głosowanie, a następnie odłożył ogłoszenie jego zakończenia, nalegając kilka razy przez kolejne ponad trzy godziny, aby deputowani PWL oddali głosy. W tym czasie do sali obrad wróciło kolejnych trzech deputowanych PWL.

"W związku z (brakiem kworum) oświadczam, że głosowanie w tej sprawie jest nieważne - oznajmił Wu, który wcześniej wielokrotnie wzywał posłów do powrotu. "Republika Korei jest demokracją stworzoną z krwi i łez ludzi, wróćcie zagłosować, żeby was historia nie musiała rozliczać" - apelował.

Opozycja argumentowała we wniosku o impeachment, że prezydent "poważnie i w szerokim zakresie naruszył konstytucję i prawo", ogłaszając 3 grudnia późnym wieczorem - mimo braku przesłanek wynikających z konstytucji - nadzwyczajny stan wojenny, który wycofał po sześciu godzinach pod naciskiem parlamentarzystów.

Zaznaczono również, że decyzja szefa państwa o wprowadzeniu stanu wojennego była "niekonstytucyjnym i nielegalnym zamiarem uniknięcia nieuchronnych dochodzeń (...) w sprawie domniemanych nielegalnych czynów z udziałem jego samego i jego rodziny". Prezydentowi zarzucono także, że jego działania stanowiło "zdradę stanu", "bezpośrednie naruszenie zasady podziału władzy" oraz "prawa deputowanych do obradowania i głosowania" poprzez wysłanie do siedziby Zgromadzenia Narodowego wojsk stanu wojennego.

Agencja Yonhap zwraca uwagę, że w związku z niepowodzeniem próby impeachmentu można się spodziewać, że partia rządząca rozważy różne środki mające na celu ustabilizowanie sytuacji politycznej "poprzez osłabienie władzy" prezydenta.

Część deputowanych PWL miała także rozważać propozycję poprawki do konstytucji, mającej na celu skrócenie kadencji Juna i przekazanie większej władzy premierowi, który zajmuje drugie najważniejsze stanowisko w państwie, ale w praktyce ma niewielkie uprawnienia.

Inni postulują utworzenie rządu koalicyjnego, w którym stanowiska w gabinecie byłyby podzielone między rywalizujące partie, co miałoby zapewnić większą stabilność polityczną i współpracę parlamentarną.

W czasie posiedzenia Zgromadzenia Narodowego przed budynkiem zgromadziły się tysiące demonstrantów, zarówno domagających się obalenia prezydenta Juna, jak i przeciwników jego impeachmentu. Jak wynika z relacji BBC, po ogłoszeniu zakończenia głosowania zgromadzeni zaczęli się rozchodzić.

Krzysztof Pawliszak (PAP)

krp/ kar/ ep/