Woody Allen należy bez wątpienia do najoryginalniejszych twórców współczesnego kina. Na koncie ma cztery Oscary i aż 20 nominacji do tej prestiżowej nagrody, a także dwa Złote Globy, dziewięć statuetek BAFTA, weneckiego Złotego Lwa oraz Srebrnego Niedźwiedzia zdobytego na niemieckim festiwalu Berlinale. Wybitnym osiągnięciom na płaszczyźnie zawodowej towarzyszą wszelako ogromne kontrowersje dotyczące życia prywatnego Allena. Na cenionym reżyserze i scenarzyście ciążą bowiem powtarzane od lat zarzuty o wykorzystywanie seksualne jego przybranej córki, Dylan Farrow. Z powodu tych oskarżeń filmowiec w pewnym momencie zyskał w Hollywood status persona non grata. Głośnym echem w mediach odbiły się wypowiedzi topowych aktorów, którzy publicznie przepraszali za to, iż w przeszłości wystąpili w produkcjach zhańbionego reżysera.
Problemy wizerunkowe twórcy „Annie Hall” mocno odbiły się na jego karierze. To właśnie z tego powodu ostatnie obrazy Allena nie były pokazywane w amerykańskich kinach. W nowym wywiadzie udzielonym „Air Mail” gwiazdor pokusił się o krytyczny komentarz na temat obecnego stanu dystrybucji kinowej w USA. Allen zapewnił jednak, że ignorowanie jego dzieł przez dystrybutorów nie miało wpływu na tę opinię.
„Nie ma dla mnie znaczenia, czy moje filmy będą tu wyświetlane, czy nie. Dystrybucja nie jest już tym, czym kiedyś była. Teraz trwa ona dwa tygodnie. I tyle. Dla przykładu 'Annie Hall' pokazywano w kinach w Nowym Jorku przez nieco ponad rok. Najpierw seanse odbywały się przez sześć, siedem miesięcy w jednym kinie, a potem ktoś przejmował tytuł i wyświetlał go przez kolejnych kilka miesięcy. Biznes całkowicie się zmienił, i to w niezbyt atrakcyjny sposób. Zniknął cały romantyzm kręcenia filmów” – ubolewa 88-letni reżyser.
Nie dziwi zatem, że Allen od pewnego czasu wspomina o planach związanych z przejściem na emeryturę. W zeszłym roku, gdy premierę miała najnowsza, 50. już produkcja w jego dorobku, thriller „Niewierni w Paryżu”, stwierdził on w rozmowie z „Variety”, iż coraz częściej myśli o pożegnaniu się z wykonywaną profesją. A jednak, w nowym wywiadzie Allen ujawnił, że jest gotów nakręcić kolejną produkcję – o ile zgłoszą się do niego chętni na sfinansowanie takowego projektu.
„Mam sporo wątpliwości. Na pewno nie chcę już samodzielnie zbierać funduszy, bo to prawdziwe utrapienie. Ale jeśli pojawi się ktoś, kto zechce mnie wesprzeć, poważnie to rozważę. Prawdopodobnie nie miałbym wystarczająco dużo silnej woli, by odmówić, bo wciąż mam mnóstwo pomysłów” – zdradził reżyser. (PAP Life)
kh/