"WSJ": USA wykorzystały operację lądową Izraela w Libanie do ofensywy dyplomatycznej

2024-10-10 14:24 aktualizacja: 2024-10-10, 14:33
Izraelscy żołnierze, fot. PAP/EPA/ATEF SAFADI
Izraelscy żołnierze, fot. PAP/EPA/ATEF SAFADI
Operacja lądowa Izraela w Libanie została wykorzystana przez USA do ofensywy dyplomatycznej - powiadomił dziennik "Wall Street Journal". W ocenie gazety administracja prezydenta Joe Bidena chce przekonać państwa arabskie do przeprowadzenia zmian w libańskiej administracji i wyłączenia z niej Hezbollahu.

Władze w Waszyngtonie zamierzają wykorzystać chwilowe osłabienie Hezbollahu, który zmaga się z natarciem lądowym Izraela na południu Libanu, do wybrania nowego prezydenta tego kraju.

Ten ruch pozwoliłby na przeobrażenie libańskiej sceny politycznej, zdominowanej przez wspieraną przez Iran szyicką organizację terrorystyczną Hezbollah - wyjaśnił w środę "WSJ".

Sekretarz stanu USA Antony Blinken miał już przedstawić ten plan Katarowi, Egiptowi i Arabii Saudyjskiej, która ma bardzo duże wpływy w Libanie.

Ostatnim urzędującym prezydentem w Libanie był Michel Anoun. Kadencja tego polityka dobiegła końca w 2022 roku i od tego czasu żadna ze stron nie była w stanie dojść do porozumienia w sprawie jego następcy.

Obecnie rządy w kraju sprawuje premier Nadżib Mikati, a drugą najważniejszą postacią libańskiej polityki jest Nabih Berri, lider szyickiej frakcji w parlamencie i jego przewodniczący, który może mieć duży wpływ na możliwe zawieszenie broni w konflikcie Izraela z Hezbollahem - przekazali dziennikowi arabscy dyplomaci.

Według gazety wyeliminowanie Hezbollahu ze sceny politycznej mogłoby doprowadzić do kolejnej wojny domowej w Libanie. Potwierdzają to arabscy dyplomaci, którzy uważają, że libańska scena polityczna nigdy nie będzie niezależna od Hezbollahu. W ich ocenie Izrael nie pokona tej organizacji.

Dziennik zwrócił uwagę, że Waszyngton już wcześniej podejmował próby wpłynięcia na libańską politykę, ale te wysiłki nie przyniosły żadnych skutków. W tej chwili wszyscy poza pomysłodawcą, czyli USA są sceptyczni co do zmian elit w Libanie, w tym sami Libańczycy.

"Nie mamy nikogo, kto poprowadziłby nas w stronę do jakiegoś światełka w tunelu" - powiedział Ibrahim Mneimeh, deputowany do parlamentu, reprezentujący jedną z dzielnic Bejrutu.

Libańskie społeczeństwo jest pełne podziałów religijnych i politycznych, które utrwaliły się przez setki lat i zostały zaognione podczas francuskiej okupacji po pierwszej wojnie światowej. Elity kraju wywodzą się z mniejszości religijnych - szyickich i sunnickich, a także chrześcijan i druzów, co przekłada się na podziały w parlamencie.

awm/ szm/ sma/