Wybory prezydenckie w Rumunii. Sąd zdecydował o ponownym przeliczeniu głosów

2024-11-28 14:35 aktualizacja: 2024-11-28, 17:57
Głosowanie w wyborach prezydenckich w Rumunii, zdjęcie ilustracyjne, fot. PAP/EPA/ROBERT GHEMENT
Głosowanie w wyborach prezydenckich w Rumunii, zdjęcie ilustracyjne, fot. PAP/EPA/ROBERT GHEMENT
Rumuński Sąd Konstytucyjny zdecydował w czwartek, że należy ponownie przeliczyć głosy w I turze wyborów prezydenckich, które odbyła się w niedzielę. Najwięcej głosów uzyskał w niej kandydat skrajnej prawicy Calin Georgescu.

Sąd Konstytucyjny przekazał w komunikacie, że po rozpatrzeniu wniosku jednego z kandydatów Cristiana Terhesa o unieważnienie wyborów polecił Centralnemu Biuru Wyborczemu (BEC) ponowne przeliczenie głosów oddanych w pierwszej turze. BEC ma przedłożyć wyniki Sądowi Konstytucyjnemu do weryfikacji. Rozprawę wyznaczono na godz. 14 (13 w Polsce) w piątek.

Jednocześnie sąd poinformował, że odrzucił wniosek o unieważnienie wyborów, złożony przez innego kandydata Sebastiana Constantina Popescu.

Terhes - kandydat radykalnej prawicy, który w pierwszej turze ok. 1 proc. głosów - zgłaszał zastrzeżenia wobec głosów oddanych na Elenę Lasconi, liderkę centroprawicowej partii Związek Ocalenia Rumunii (USR). Skarga Popescu dotyczyła głosowania na Georgescu, w tym możliwych naruszeń w jego kampanii na TikToku.

W pierwszej turze pierwsze miejsce zajął skrajnie prawicowy kandydat niezależny Georgescu, dotychczas mało rozpoznawalny polityk, a na drugim znalazła się Lasconi. Druga tura wyborów odbędzie się 8 grudnia.

Decyzję Sądu Konstytucyjnego, która zdaniem komentatorów teoretycznie mogłaby prowadzić do unieważnienia pierwszej tury, skrytykowali liczni politycy i komentatorzy, mówiąc o „decyzji bez precedensu” i „zagrożeniu dla demokracji”.

Lasconi oceniła, że sąd "ingeruje w demokratyczny proces".

„Obecnie wydaje się, że niektórzy chcą utrzymać się przy władzy za wszelką cenę, nawet kosztem demokracji. W poniedziałek wydawało się, że wszyscy przywódcy polityczni zaakceptowali wyniki wyborów, chociaż niektórzy nie byli z nich zadowoleni. Niedziela była dniem głosowania, może nie bezbłędnym, ale najczystszym od lat, nie doszło do żadnych incydentów, a wynik głosowania odzwierciedla wolę Rumunów” – powiedział Ionut Mosteanu z USR.

Jak dodał, do czwartku Sąd Konstytucyjny powinien był zatwierdzić wyniki pierwszej tury, a w piątek powinna rozpocząć się kampania przed drugą.

„To, co w tej chwili robi Sąd Konstytucyjny, wydaje mi się zabawą z zapalniczką na stacji benzynowej i jest bardzo ryzykowne dla demokracji, ponieważ już przekroczył (termin wynikający) z kalendarza wyborczego, tworząc warunki do uznania wyborów za niezgodne z konstytucją” – dodał.

Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Całus powiedział PAP, że decyzja sądu "nie odbierze pierwszego miejsca Georgescu, ale może doprowadzić do zmiany na drugiej pozycji". Jak podkreślił, różnica między wynikiem Lasconi a wynikiem trzeciego w kolejności kandydata, premiera Marcela Ciolacu z Partii Socjaldemokratycznej (PSD), wynosi zaledwie 2740 głosów.

"Decyzja o ponownym liczeniu głosów już została potraktowana jako polityczna" - zauważył Całus, przypominając, że rumuński Sąd Konstytucyjny jest powszechnie uważany za posłuszny PSD. "Jeśli faktycznie w jej wyniku dojdzie do zmiany na drugiej pozycji, Rumunia może pogrążyć się w protestach o skali podobnej do tych z lat 2017-2019" - ocenił.

Na ulice Bukaresztu wyszły wówczas setki tysięcy ludzi w proteście przeciwko zapowiedzianym przez PSD zmianom w kodeksie karnym, które miały znieść kary za niektóre przestępstwa korupcyjne.

Justyna Prus (PAP)

just/ akl/ kp/