Elena Lasconi przeszła do II tury wyborów w Rumunii. Ma szanse pokonać antyzachodniego Georgescu?

2024-11-27 07:08 aktualizacja: 2024-11-27, 11:02
Elena Lasconi. Fot. PAP/EPA/ROBERT GHEMENT
Elena Lasconi. Fot. PAP/EPA/ROBERT GHEMENT
Elena Lasconi, liderka Związku Ocalenia Rumunii (USR) nazywana "reformatorką", przeszła do II tury wyborów prezydenckich. Czy przekona Rumunów, że może wnieść nową jakość i pokona antyzachodniego Calina Georgescu? Musi przekonać do siebie inny niż on elektorat - mówią PAP eksperci.

Lasconi stoi na czele partii, która budującej wizerunek nowoczesnej prawicy. Energiczna i niemal zawsze uśmiechnięta, chociaż wyraźnie zaniepokojona, gdy ostrzegała Rumunów przed „zagrożeniem dla demokracji” ze strony swojego oponenta, antyzachodniego radykała Georgescu, Elena Lasconi ma spore szanse, by przekonać do siebie także tych, którzy w rumuńskiej polityce szukają „nowej jakości i odmiany”.

W czasie kampanii była krytykowana za brak precyzyjnego rozeznania w polityce zagranicznej. Jednak wobec zaskakująco wysokiego poparcia dla Georgescu, operującego zestawem populistycznych haseł, wydaje się, że to nie merytoryczne argumenty będą tym, co przekona Rumunów do głosowania na nowego prezydenta. Ci, którzy oddali głos za prorosyjskiego demagoga, przede wszystkim wypowiadali się „przeciw”.

„Było to głosowanie protestu przeciwko duopolowi PSD-PNL (koalicji tradycyjnie rywalizujących socjaldemokratów i liberałów), któremu patronował prezydent Klaus Iohannis. Zarówno utylitarny sojusz, jak i arogancja i oddalenie się polityków od wyborców oraz ich zadufanie, że powinni zostać wybrani, by nie dopuścić do władzy 'ekstremistów', okazało się zgubne” – mówi PAP Armand Gosu, historyk i publicysta.

Jak dodaje, porażka wyborcza kandydatów na prezydenta z partii "systemowych" była czerwoną kartką wystawioną im przez wyborców.

Eksperci nie szczędzą krytyki dotychczasowym liderom, jednak alarmują, że „reakcja” wyborców w postaci głosowania na radykałów i populistów, w tym kwestionujących przynależność Rumunii do UE i NATO, jest egzystencjalnym zagrożeniem dla demokracji.

„Głównym zadaniem Lasconi w drugiej turze wyborów nie będzie przekonywanie do siebie elektoratu Georgescu, ale zmobilizowanie wszystkich pozostałych. Na tym polu ma szanse. W grupie wyborców powyżej 65 lat Georgescu miał zaledwie 8 proc. poparcia. Celem w drugiej turze powinna być duża mobilizacja i wysoka frekwencja” – powiedział PAP socjolog Remus Stefureac, dyrektor ośrodka INSCOP.

Przed kandydatką USR stoi więc zadanie na miarę prawdziwego „męża stanu”. Z jednej strony chce utrzymać Rumunię na dotychczasowym kursie, by - jak sama mówiła - demokracja nie uległa „putinizmowi”, a kraj – pokusie izolacjonizmu. „Bez NATO jesteśmy na łasce Rosji” – ostrzegła Lasconi.

Z drugiej strony polityczka będzie próbowała przekonać także tych, którzy zwątpili w partie systemowe, uwierzyli w „globalne spiski oligarchów” i sterowanie Rumunią „z zachodnich gabinetów”, a także – w rzekomo nadchodzący z Zachodu – zalew „moralnej zgnilizny” i brak szacunku dla „tradycyjnych wartości”.

„Lasconi nie wywodzi się z tradycyjnych partii, z establishmentu. W rywalizacji z radykalnie 'antysystemowym' kandydatem może to wykorzystać jako argument na swoją korzyść” – ocenił Stefureac.

Lasconi chce być reformatorką i daje do zrozumienia, że rozumie gniew i resentyment wyborców wobec dotychczasowych porządków. Jednocześnie już w pierwszym przemówieniu jasno rozstawiła akcenty – to wartości demokratyczne, obecność w zachodnich strukturach UE i NATO jest fundamentem państwa rumuńskiego oraz gwarantem jego przyszłego rozwoju.

W ubiegłym roku Lasconi, która deklaruje się jako osoba religijna i przywiązana do wartości rodzinnych, stała się obiektem krytyki (nie tylko w Rumunii, ale także poza nią), gdy przyznała, że w 2018 roku wzięła udział referendum, które miało wprowadzić do konstytucji zapis o rodzinie jako „związku kobiety i mężczyzny” (ostatecznie referendum nie było ważne, bo nie osiągnięto wymaganej frekwencji). To, co wówczas zaszkodziło jej w oczach sił progresywnych, dzisiaj może zadziałać na jej korzyść.

Lasconi już może mówić o dużym sukcesie. Była dziennikarka, która przebojem, i to dwukrotnie, zdobyła urząd burmistrza niewielkiego Campulung, latem wygrała wewnętrzne wybory w USR, który pod rządami poprzedniego lidera Catalina Druli, fatalnie wypadł w wyborach europejskich.

Zdaniem analityków jej sukces wyborczy w pierwszej turze wyborów prezydenckich daje szanse USR na poprawienie wyniku w wyborach parlamentarnych 1 grudnia i może tchnąć nowe życie w tę siłę polityczną.

„Jeśli wszystkie siły reformatorskie zgromadzą się wokół USR, mamy szansę zademonstrować, że razem jesteśmy mocniejsi niż śni się Moskwie” – mówiła polityczka, gdy wyniki wyborów potwierdziły jej przejście do drugiej tury.

Swoje poparcie dla kandydatury Lasconi na główny urząd w państwie zadeklarowała już narodowo-liberalna PNL, której kandydat Nicolae Ciuch wypadł w pierwszej turze nadzwyczaj słabo (niecałe 9 proc.).

„Będziemy wspierać proeuropejski kierunek i politykę centroprawicową Rumunii. W tym sensie podjąłem dzisiaj decyzję, że w wyborach prezydenckich, w drugiej turze, w sytuacji dwóch konkurentów, PNL poprze kandydaturę pani Eleny Lasconi, wersję proeuropejską, bez żadnych negocjacji. PNL jest propagatorem tego kierunku” – powiedział Ilie Bolojan, który po rezygnacji Ciuki został p.o. szefa partii.

Z Bukaresztu Justyna Prus (PAP)

just/ fit/kgr/