"Myślę, że pan marszałek Hołownia przekonał się właśnie na czym polega efekt Streisand (zjawisko, w którym na skutek prób ograniczania pewnych informacji dochodzi w krótkim czasie do ich rozpowszechnienia - PAP)" - powiedział Zandberg w Radiu RMF24. Podkreślił, iż liberalizacja aborcji, to obietnica, której realizacji oczekują miliony wyborczyń i wyborców. "Politycy nie mają takiej władzy i takiej potęgi, żeby zakazać ludziom myśleć o czymś, mówić o czymś albo uważać coś za ważne" - dodał.
Zapytany o swój sprzeciw wobec referendum ws. aborcji odpowiedział, że "żyjemy w demokracji parlamentarnej", a kwestia aborcji powinna rozstrzygnąć się w parlamencie. "Mam wrażenie, że ci, którzy strasznie dużo mówią o referendum, próbują tym mówieniem o referendum ukryć odpowiedź na pytanie w jaki sposób oni w parlamencie nad tą ustawą zagłosują" - powiedział.
Adrian Zandberg odniósł się także do kwestii pigułki "dzień po". Zapytany o ograniczenie jej dostępności po ewentualnym wecie prezydenta Andrzeja Dudy powiedział, że jego zdaniem "znacznie lepszym rozwiązaniem jest rozwiązanie ustawowe". Zandberg podkreślił, iż środowiska lekarskie jednoznacznie pozytywnie wypowiadają się na temat bezpieczeństwa pigułki "dzień po" oraz potrzeby jej dostępności. "Warto słuchać ekspertów medycznych, warto słuchać Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, warto słuchać lekarzy, a ci mówią dosyć jednoznacznie, że ten środek po prostu powinien być dostępny" - powiedział.
Kolejnym tematem rozmowy były propozycje obniżenia wysokości składek zdrowotnych dla przedsiębiorców przedstawione przez ministra finansów Andrzeja Domańskiego. Zandberg odniósł się do nich, mówiąc, że "Propozycje liberałów (...) oznaczają wyjęcie grubych miliardów złotych z budżetu publicznej ochrony zdrowia". Dodał, że "jeżeli będzie tam mniej pieniędzy to wydłużą się kolejki i w szpitalach i w przychodniach dla tych, którzy korzystają z publicznej ochrony zdrowia, a to przede wszystkim są ci, którzy są biedniejsi" - podsumował Zandberg.
Polityk Lewicy Razem wypowiedział się także na temat budownictwa mieszkaniowego i wysokich cen mieszkań, a także o tym, o ile powinna wzrosnąć stawka podatku od czynności cywilnoprawnych, by zapobiec spekulacji mieszkaniami. "Myślę, że 10 proc. stawka ochłodziłaby rozgrzane głowy tych, którzy już liczą zyski z dalej rosnących cen mieszkań" - powiedział. "Z deweloperami musi zacząć konkurować budownictwo społeczne" - dodał. Podkreślił, iż Polska powinna wydawać na budownictwo społeczne mniej więcej 1 proc. PKB. (PAP)
pp/