Zoe Saldaña przeprasza Meksykanów urażonych filmem „Emilia Pérez”. „Nie takie były intencje”
Podczas tegorocznej ceremonii rozdania Oscarów jedną z triumfatorek okazała się gwiazda „Avatara”. Saldaña zdobyła statuetkę za drugoplanową rolę w głośnej komedii kryminalnej „Emilia Pérez” opowiadającej historię bezwzględnego gangstera, który postanawia poddać się operacji korekty płci. W zakulisowej rozmowie z dziennikarzami aktorka wyraziła swoje ubolewanie z powodu rzekomo stereotypowego ukazania w filmie Meksykanów. „Jest mi bardzo, bardzo przykro” – wyznała świeżo upieczona zdobywczyni Oscara.

Za nami tegoroczna ceremonia wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Wśród laureatów znalazła się Zoe Saldaña, którą uhonorowano statuetką za drugoplanową rolę w „Emilii Pérez”. Komedia kryminalna z elementami musicalu i melodramatu w reżyserii Jacquesa Audiarda opowiada o niedocenianej prawniczce, która otrzymuje od narkotykowego barona propozycję nie do odrzucenia: ma zorganizować dla niego formalności związane z planowaną od lat zmianą płci. Za swoją kreację 46-letnia gwiazda „Avatara” zdobyła wcześniej Złoty Glob, nagrodę BAFTA oraz statuetkę przyznaną na festiwalu w Cannes.
Podczas oscarowego przemówienia amerykańska aktorka o dominikańskich korzeniach podkreśliła, że jest dumna ze swojego pochodzenia. Gwiazda nawiązała do historii swojej babci, która przybyła do Stanów Zjednoczonych w 1961 roku w poszukiwaniu lepszego życia. „Jestem oszołomiona tym zaszczytem. Dziękuję Akademii za docenienie cichego heroizmu i siły kobiet takich jak moja bohaterka. Otrzymuję Oscara jako pierwsza Amerykanka pochodzenia dominikańskiego za rolę, w której mogłam mówić i śpiewać po hiszpańsku. Wiem, że moja babcia byłaby z tego bardzo dumna” – powiedziała, nie kryjąc wzruszenia.
W zakulisowej rozmowie z dziennikarzami Saldaña została zapytana o niepochlebny odbiór produkcji wśród Meksykanów. Kontrowersje wywołały decyzje castingowe i miejsce realizacji filmu – jak punktują meksykańscy dziennikarze, choć akcja produkcji rozgrywa się właśnie w Meksyku, Audiard nakręcił swój obraz w studiu nieopodal Paryża, a do zagrania głównych bohaterek zatrudnił m.in. Hiszpankę i dwie Amerykanki. Na tym jednak zarzuty pod adresem twórców się nie kończą. „'Emilia Pérez' odzwierciedla wszystko to, co jest nikczemne w branży filmowej: umacnianie krzywdzących stereotypów, ignorancję i monetyzowanie jednego z najpoważniejszych kryzysów humanitarnych na świecie, czyli masowych zaginięć w Meksyku” – podsumowała w mediach społecznościowych dziennikarka Cecilia Gonzalez.
Saldaña podkreśliła, że choć mocno ubolewa nad tym, że film z jej udziałem wywołał tak negatywne opinie, zupełnie się z nimi nie zgadza. „Przede wszystkim chce powiedzieć, że jest mi bardzo, bardzo przykro, że tak wielu Meksykanów poczuło się urażonych. Nie takie były nasze intencje. Punktem wyjścia była dla nas miłość i trzymam się tego stanowiska. Dla mnie sednem tego filmu nie był Meksyk – nie nakręciliśmy filmu o tym kraju, lecz o czterech kobietach. Te kobiety mogły być Rosjankami, Dominikankami, czarnoskórymi mieszkankami Detroit, obywatelkami Izraela albo Palestynkami z Gazy” – wyjaśniła gwiazda.
Aktorka ogłosiła przy tym, że bez wahania przyjmie zaproszenie do dyskusji na temat domniemanych niedociągnięć filmu. „Chodziło nam o opowiedzenie uniwersalnych historii o uniwersalnych problemach, takich jak systemowa dyskryminacja. Zawsze chętnie usiądę z moimi meksykańskimi braćmi i siostrami, aby z miłością i szacunkiem porozmawiać o tym, co mogliśmy zrobić lepiej” – zaznaczyła Saldaña. (PAP Life)
iwo/moc/kgr/