O zarzutach poinformował PAP rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej Piotr Antoni Skiba. Prowadzący to śledztwo dział ds. wojskowych Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ podlega formalnie Prokuraturze Okręgowej w Warszawie.
25-latek podejrzany jest też o przestępstwo z części wojskowej Kodeksu karnego. Chodzi o przepis mówiący o tym, że karze podlega żołnierz, który wprawił się w stan nietrzeźwości na służbie lub będąc do takiej służby wyznaczonym. Żołnierz był już bowiem wyznaczony do służby patrolowej w rejonie granicy, którą to służbę miał pełnić w czwartek od godz. 8 do 22.
Żołnierz 18. Dywizji Zmechanizowanej pełniący służbę przy granicy z Białorusią w ramach operacji Bezpieczne Podlasie, w minioną środę samowolnie oddalił się z obozowiska w Mielniku. Zabrał ze sobą broń służbową. Na drodze zatrzymał samochód, po czym strzelał w jego kierunku. Po wszystkim ukrył się w pobliskim lesie.
Odnaleźli go i zatrzymali żołnierze zgrupowania zadaniowego w Mielniku. Okazało się, że był nietrzeźwy. Badanie wykazało blisko dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu.
Żołnierz oddał kilkadziesiąt strzałów
Samochodem jechały dwie osoby – ojciec z nastoletnią córką siedzącą na fotelu pasażera obok kierowcy. Nie doznali obrażeń.
"Dziewczyna uciekła z samochodu. Ojciec w pewnym momencie ruszył, żeby uciec przed tym żołnierzem, który go zatrzymywał. Gdy odjeżdżał, w kierunku samochodu został oddany co najmniej jeden strzał. Trafił m.in. w siedzenie pasażera, które było puste" – tak prok. Skiba opisywał wcześniej PAP ustalone okoliczności zdarzenia. Był to strzał od tyłu auta, w kierunku odjeżdżającego pojazdu. Prokurator dodał, że żołnierz oddał w sumie kilkadziesiąt strzałów z broni palnej, "nie mniej niż 65".
Jak wynika z opisu czynu zarzucanego podejrzanemu, który prokuratura zamieściła w komunikacie, na drodze koło placówki SG w Mielniku (w jej pobliżu stacjonują żołnierze z tamtejszego zgrupowania) żołnierz zatrzymał osobowego volkswagena golfa "bez uzasadnionej przyczyny, oddając przy tym strzały w powietrze z broni służbowej" (karabinek Grot) przy użyciu amunicji ostrej, a następnie mierzył z tej broni w kierunku osób jadących tym samochodem i groził im śmiercią; potem oddał strzał w kierunku odjeżdżającego auta.
Zarzuty podejrzany 25-latek usłyszał dopiero wtedy, gdy wytrzeźwiał. W prokuraturze złożył krótkie wyjaśnienia. Z informacji PAP ze źródeł zbliżonych do śledztwa wynika, że miał zasłaniać się niepamięcią z powodu wypitego alkoholu, ale też zapewniać, że nie chciał nikogo zabić.
Alkohol "w celu zredukowania stresu"
Prokuratura podała w komunikacie opublikowanym późnym popołudniem, że częściowo przyznał się on do zarzucanych mu czynów, twierdząc jednocześnie, że nie pamięta wszystkich okoliczności zajścia.
"Wskazał, iż będąc pod wpływem alkoholu, który spożył w celu zredukowania stresu związanego ze służbą, oddaliwszy się wraz z bronią w kierunku pobliskiej drogi, zatrzymał poruszający się nią pojazd. Przyznał, że oddawał strzały w powietrze, ale nie pamięta by strzelał w kierunku pojazdu. Wskazał, że prawdopodobnie chciał wyłącznie przestraszyć pokrzywdzonych" - poinformowała prokuratura.
Podejrzany jest szeregowcem 3. Batalionu Strzelców Podhalańskich. Do dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej wstąpił w kwietniu 2024 r. Na granicy pełni służbę od początku grudnia. Przy postawionych mu zarzutach grozi nawet dożywocie.
Prokuratura wystąpi do sądu o areszt tymczasowy dla niego – poinformował prok. Skiba. Wniosek rozpozna Wojskowy Sąd Garnizonowy w Olsztynie. Stanie się to w piątek, bo podejrzany żołnierz musi być przewieziony z Białegostoku do Olsztyna. Droga zajmie kilka godzin, a wniosek trafi do sądu w piątek rano.
Żołnierz jest zawieszony w służbie. Grozi mu wydalenie z wojska. Rzecznik operacji Bezpieczne Podlasie ppłk Kamil Dołęzka mówił PAP, że incydent "kładzie się cieniem" na pracy żołnierzy przy polsko-białoruskiej granicy.
"Nie ma pobłażania dla bandyckiego zachowania"
W czwartek po południu do sprawy odniósł się również wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, który oświadczył we wpisie na X, że żołnierz poniesie odpowiedzialność karną i zostanie natychmiast wydalony ze służby.
Żołnierz strzelający do samochodu w m. Mielnik poniesie odpowiedzialność karną oraz zostanie natychmiast wydalony ze służby. Nie ma pobłażania dla takiego bandyckiego zachowania.
— Władysław Kosiniak-Kamysz (@KosiniakKamysz) January 2, 2025
"Nie ma pobłażania dla takiego bandyckiego zachowania" – podkreślił Kosiniak-Kamysz. Z kolei Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych - odpowiadające m.in. za dowodzenie żołnierzami w trakcie misji - przekazało w komunikacie w czwartek po południu, że Żandarmeria Wojskowa wciąż prowadzi czynności wyjaśniające.
"Jednocześnie dowództwo Operacji Bezpieczne Podlasie jak i żołnierze realizujący zadania w ochronie wschodniej granicy państwowej potępiają to wydarzenie z całą stanowczością. To karygodny przypadek i niedopuszczalne zachowanie, które stoi w sprzeczności z wartościami i standardami, jakimi kieruje się Wojsko Polskie" - oświadczono w komunikacie Dowództwa.
Jak dodano "jednostkowy przypadek kładzie się cieniem na trudnej i odpowiedzialnej służbie naszych żołnierzy". "Wierzymy, że ten incydent nie podważy zaufania do Wojska Polskiego i do żołnierzy, którzy na co dzień pełnią służbę z szacunkiem dla społeczności lokalnej. Nasze myśli kierujemy do osób dotkniętych tym zdarzeniem i ich bliskich" - czytamy.
DORSZ zapewniło ponadto, że poszkodowani incydentem zostali objęci stałą opieką psychologiczną. "Dodatkowo, przeprowadzono spotkania z miejscowymi władzami oraz dyrekcją szkoły w Mielniku w celu zapewnienia o incydentalnym charakterze zdarzenia i pełnej gotowości do współpracy" - przekazano. (PAP)
rof/ mml/ mas/ jann/ mhr/ mar/