Premier Donald Tusk we wtorek na posiedzeniu rządu zaproponuje nazwisko kandydata na komisarza. Jak mówił w piątek szef rządu, przeprowadził już w tej sprawie rozmowy z przewodniczącą KE Ursulą von der Leyen, a w połowie tygodnia omówi tę kwestię "w cztery oczy" z prezydentem Andrzejem Dudą. Tusk - jak zapowiedział - dzięki tej kandydaturze chce "uzyskać maksimum interesów dla Polski i maksimum wpływu na pracę całej KE".
Do tej pory najczęściej wskazywano na dwie potencjalne teki dla Polaka: ds. obronności oraz rozszerzenia UE. Unijny dyplomata powiedział PAP, że były one jednak rozważane pod kątem kandydatury ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.
"Sikorski miał wolną rękę. Premier wolał, by został w Warszawie, ale decyzja należała do niego. Ostatecznie jednak się nie zdecydował" - zaznaczył.
Dyplomata jednego z krajów bałtyckich, z którym rozmawiała PAP, dziwi się, że w ogóle Sikorski rozważał przeniesienie się do Brukseli. W jego ocenie jako komisarz mógłby mieć mniejszy wpływ na politykę UE niż ma teraz jako szef polskiego MSZ.
"Sikorski dzisiaj gra pierwsze skrzypce na posiedzeniach ministrów (spraw zagranicznych krajów członkowskich w ramach Rady UE - PAP). Już teraz ma dużo do powiedzenia, a jego pozycja może tylko rosnąć w następnych latach, kiedy będziemy mieli szefową dyplomacji z naszego regionu (Estonkę Kaję Kallas - PAP). Pójście do KE to byłoby marnowanie potencjału, jaki ma Sikorski" - uznał dyplomata.
Polskiemu kandydatowi może więc przypaść zupełnie inna teka niż obronność czy rozszerzenie. Wartościowe z punktu widzenia Warszawy będą też np. unijny budżet, energia, polityka klimatyczna czy wspólny rynek. "Zazwyczaj tekę dopasowuje się do samego kandydata i jego doświadczenia. Trudno, żeby Sikorskiemu dawać rolnictwo, które jakoś tam pasowało z kolei do Janusza Wojciechowskiego (obecnego komisarza - PAP)" - słyszymy.
Von der Leyen w nowej kadencji będzie chciała utworzyć nowe teki. Poza obronnością zapowiedziała powołanie komisarzy ds. mieszkalnictwa oraz regionu Morza Śródziemnego. Z kolei Włosi zabiegają o komisarza do walki z nadmierną biurokracją w UE, co również byłoby nowym portfolio.
PAP ustaliła, że Polska nie będzie ubiegała się o stanowisko wiceprzewodniczącego wykonawczego. Ta funkcja przypadnie bowiem zapewne znowu Łotyszowi Valdisowi Dombrovskisowi, który najprawdopodobniej po raz trzeci będzie członkiem KE.
Ilu zastępców ma szefowa Komisji Europejskiej?
Chodzi o stanowiska, które w 2019 r. na von der Leyen wymogli szefowie państw i rządów 27 krajów członkowskich. Łącznie przewodnicząca KE ma obecnie siedmiu zastępców, z czego trzech pełni funkcję tzw. wiceprzewodniczących wykonawczych. Taka posada zastępcy o rozszerzonych kompetencjach miała zaspokoić ambicje holenderskiego polityka Fransa Timmermansa, kiedy po wyborach europejskich w 2019 r. jego kandydatura na stanowisko szefa KE została odrzucona przez część stolic.
Trzech wiceprzewodniczących co do zasady miało reprezentować trzy grupy polityczne, które tworzą w Parlamencie Europejskim koalicję. Timmermans reprezentował więc socjaldemokratów (po odejściu do krajowej polityki zastąpił go Słowak Marosz Szefczovicz). Wiceprzewodniczącym wykonawczym z najsilniejszej w PE Europejskiej Partii Ludowej (EPL) jest Dombrovskis, a liberałowie z Odnowić Europę mają Dunkę Margrethe Vestager.
"Założenie jest takie, że skoro Dombrovskis idzie po raz trzeci do KE, to znowu dostanie stanowisko wiceprzewodniczącego wykonawczego. Bo ludzi się nie degraduje" - powiedział PAP unijny dyplomata.
To, ile nowa KE będzie liczyć wiceprzewodniczących, będzie zależało od samej von der Leyen. Mówi się jednak o tym, że siedmiu zastępców na 27 komisarzy to było zdecydowanie za dużo. Rodziło to bowiem spory kompetencyjne, np. w zakresie praworządności pomiędzy wiceprzewodnicząca Vierą Jourovą a Didierem Reyndersem, a w kwestiach rynku cyfrowego pomiędzy Vestager a Thierrym Bretonem.
Von der Leyen może więc znacząco ograniczyć tę liczbę, chociaż zasada, by partie wchodzące w skład koalicji w PE miały po jednym zastępcy w KE - może zostać utrzymana.
Z Brukseli Magdalena Cedro (PAP)
mar/