Proboszcz andrychowskiej parafii św. Macieja ks. Stanisław Czernik podczas pogrzebowej mszy św. zwrócił się do najbliższych Natalii: "Słowa nie wypowiedzą waszego smutku po odejściu tak dobrej córki. (…) Słowa nie wypowiedzą żalu po stracie tej młodej dziewczyny. Pragniemy otoczyć was szczególną modlitwą. Każde dziecko jest dla rodziców jest drogie i kochane w ten jedyny i niepowtarzalny sposób. Tej miłości nie zastąpi nikt, nawet miłość do pozostałych dzieci" – podkreślił.
Duchowny dodawał otuchy rodzinie słowami, że "śmierć byłaby śmiercią, gdyby definitywnie kończyła ludzkie życie, ale wiara uczy, iż ona kończy tylko odcinek życia ziemskiego". "Równocześnie daje początek życiu, które trwa wiecznie" – powiedział.
Proboszcz mówił też, że po śmierci Natalii w mediach "zrodził się niepokój". "Wydano tyle wyroków, posądzeń opartych na domysłach w pogoni za sensacją, własnych interpretacji faktów. (…) Zasiewanie niepokoju, czy nawet agresji, w obliczu śmierci, to nie jest myślenie godne ludzi wierzących. Postarajmy się w tym niespodziewanym odejściu Natalii odnaleźć przesłanie nadziei. Budujmy wsparcie dla rodziny. Szukajmy dobra" – apelował. Prosił w imieniu rodziny, by w mieście "nie było pochodów, manifestacji, ani też innego niewłaściwego zachowania".
Ks. Czernik mówił, że społeczeństwo Andrychowa zostało posądzone o obojętność przy tej śmierci. "Okoliczności wydarzenia nie potwierdzają tego faktu. Andrychów niesie w sobie wartości. Choćby miniona niedziela, kiedy mieszkańcy okazali tak wielką dobroć Damianowi (przed kościołem odbyła się udana zbiórka na rehabilitację dla chorego mężczyzny – PAP). Ileż takich akcji dokonuje się w Andrychowie? Nikt o tym nie pisze. Niech media staną się przesłaniem dobra i budowania jedności; niesienia pięknego daru miłości" – dodał.
Na zasypanym śniegiem cmentarzu komunalnym w kondukcie za białą trumną Natalii szło kilkaset osób. Wśród nich byli najbliżsi – ojciec i rodzeństwo, bliscy, koleżanki i koledzy, w tym z liceum w Kętach, do którego uczęszczała dziewczynka, a także zwykli mieszkańcy Andrychowa w różnym wieku. Wielu miało łzy w oczach.
Śmierć Natalii poruszyła wszystkich. 28 listopada dziewczynka wyszła z domu do szkoły w Kętach. W drodze źle się poczuła. Telefonowała do ojca, mówiąc, że nie wie, gdzie się znajduje. Potem już nie odbierała. Rodzic szukał jej w Kętach. Wczesnym przedpołudniem powiadomił policję. Miał czekać około godziny na podjęcie działań. Dziecko zostało znalezione przez znajomego ojca około godziny 13, pół kilometra od komisariatu. 14-latka siedziała obok jednego z supermarketów w Andrychowie. Nikt się nią nie zainteresował. Została przewieziona do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Była w stanie bardzo hipotermii. Lekarze nie zdołali ocalić jej życia. Zmarła 29 listopada.
Śledztwo pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci Natalii prowadzi Prokuratura Okręgowa w Krakowie. Jako wstępną przyczynę zgonu biegi wskazali śmierć mózgową, która nastąpiła wskutek obrzęku mózgu spowodowanego masywnym krwawieniem śródmóżdżkowym. "Cechy wyziębienia organizmu zostały przez biegłych stwierdzone w trakcie sekcji, ale trzeba mieć na uwadze, że zmarła przez prawie dwa dni była hospitalizowana i podłączona do aparatury ECMO, której działanie zaburzyło możliwość ustalenia przez biegłych wpływu wychłodzenia organizmu na śmierć 14-latki" – podał rzecznik prokuratury prok. Janusz Kowalski.
Decyzją Komendanta Wojewódzkiego Policji w Krakowie wszczęto postępowanie dyscyplinarne wobec czterech policjantów z Andrychowa w związku z prowadzoną akcją poszukiwawczą Natalii. Według niego "istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że doszło do uchybień proceduralnych".(PAP)
Autor: Marek Szafrański
nl/