Kosowo, była południowa prowincja Serbii, ogłosiło jednostronnie niepodległość w 2008 roku. Państwo to nie jest uznawane przez Serbię, a także m.in. pięć państw członkowskich Unii Europejskiej - Hiszpanię, Grecję, Słowację, Rumunię i Cypr oraz Rosję i Chiny.
"Mieszkamy w serbskim mieście w tzw. państwie albańskim, nazywanym Kosowem. Czy w takiej sytuacji może być tu kiedykolwiek normalnie?" - powiedziała PAP 50-letnia Mirsa, mieszkanka północnej części Kosowa. "Nie zgadzam się z tym, że mieszkam w jakimś państwie 'Kosowo'. Mieszkam w serbskiej prowincji o nazwie Kosowo i Metochia. Tak było, jest i będzie" - dodała. Kobieta podkreśliła, że to kosowska policja patroluje ulice Mitrowicy - zarówno części południowej, jak i północnej. Zapytana o przyszłość lokalnych Serbów odpowiedziała, że "nie zna się na polityce, ale wie, że naród (serbski) nie uzna władzy albańskiej z Prisztiny".
"Naprawdę chcemy żyć normalnie, ale nie pod rządami wrogich nam Sziptarów (jak pogardliwie określa się na Bałkanach Albańczyków - PAP)" - oznajmiła.
W centrum miasta znajduje się most na Ibarze, dzielący obie części miasta na bardziej rozwiniętą i nowoczesną dzielnicę z większością albańską oraz mniejszą i bardziej zaniedbaną część zamieszkiwaną głównie przez Serbów. Przeprawa pozostaje zamknięta dla ruchu drogowego od 1999 roku. W przestrzeni publicznej po obu stronach rzeki można dostrzec wiele odniesień zarówno do historii Serbów oraz Albańczyków, jak też do najnowszej historii lokalnej - wojny z końca lat 90. XX wieku. Most jest strzeżony przez włoskich karabinierów i kosowską policję. Od strony północnej postawiono tam w poprzek jezdni betonowe bloki.
Rząd premiera Kosowa Albina Kurtiego ogłosił w połowie lipca, że zamierza przywrócić ruch samochodowy na moście. Serbskie władze określiły tę decyzję mianem prowokacji, a lokalni Serbowie zorganizowali kilkusetosobowy protest. Dążeniom Prisztiny sprzeciwiły się też m.in. USA i UE.
Ruch pieszych na moście przebiega w dwóch kierunkach - Serbów do południowej, a Albańczyków do północnej części Mitrowicy. Stacjonujący wokół niego kosowscy policjanci przyznali w rozmowie z PAP, że nie są zmuszani do interwencji, a sytuacja jest od miesięcy opanowana. Tłumacząc swoją obecność w pobliżu przejścia, podkreślili, że "most jest głównym punktem zapalnym i jeśli coś miałoby się stać, stałoby się właśnie tutaj".
W większej południowej części miasta można dostrzec m.in. ulice Armii Wyzwolenia Kosowa (UCK) czy albańskich bohaterów wojny z Serbami, a także graffiti z nienawistnymi hasłami wymierzonymi w serbskich sąsiadów. Zdecydowanie bogatsza w symbole narodowe i wezwania polityczne jest jednak strona północna. Na każdym kroku można tam odnaleźć hasła: "Nie poddamy się, Kosowo zostaje (w granicach Serbii - PAP)", postrzępione serbskie flagi, symbole rosyjskiej inwazji na Ukrainę, plakaty wyborcze polityków z Serbii czy obietnice lokalnej grupy nacjonalistów o treści: "Nie martwcie się, jesteśmy".
Jedna wojna, dwie narracje
Mieszkańcy obu stron Mitrowicy, przywołując te same historie, wybierają różne i z reguły przeciwstawne narracje. Dla jednych wojna przed 25 laty była wyzwoleńczą, dla innych - separatystyczną, natomiast jej uczestnicy - wojownikami o wolność lub terrorystami. Na każdą zbrodnie jednej strony druga odpowiada przywoływaniem własnych krzywd. "Jeśli nie potrafimy porozumieć się w sprawie przeszłości, jakim cudem możemy mieć jakąkolwiek wspólną przyszłość" - zauważył gorzko w rozmowie z PAP Albańczyk Agim z południowej części miasta.
Rząd Kosowa, kierowany przez premiera Kurtiego, podjął w ostatnich miesiącach wiele kroków służących zacieśnieniu władzy Prisztiny nad regionami zamieszkiwanymi w większości przez Serbów. Znalazł się wśród nich zakaz korzystania w celach płatniczych z serbskiego dinara (walutą Kosowa jest euro) czy zamknięcie oddziałów Poczty Serbii, działających na północy Kosowa.
Pomimo zakazu w sklepach północnej Mitrowicy ceny nadal podawane są w dinarach i w tej właśnie walucie płaci się tam za zakupy czy usługi. Zapytana o możliwość zapłaty w euro, ekspedientka w jednym z osiedlowych marketów odpowiedziała PAP: "Można w euro, można w dinarach. Zupełna wolność wyboru". W innym sklepie jednak - decyzją właścicielki - zapłata w oficjalnej walucie Kosowa możliwa jest jedynie w przypadku zakupu produktów o wartości nie przekraczającej jednego euro. Resztę wydaje się w dinarach.
Z Mitrowicy Jakub Bawołek (PAP)
kno/