71 osób zginęło, 289 zostało rannych w izraelskim ataku na południu Strefy Gazy

2024-07-13 14:00 aktualizacja: 2024-07-13, 20:41
W izraelskim nalocie na okolice Chan Junus zginęło co najmniej 71 osób, a ponad 289 zostało rannych. Fot. PAP/PAP/EPA/HAITHAM IMAD
W izraelskim nalocie na okolice Chan Junus zginęło co najmniej 71 osób, a ponad 289 zostało rannych. Fot. PAP/PAP/EPA/HAITHAM IMAD
Co najmniej 71 osób zginęło, a co najmniej 289 zostało rannych w sobotnim ataku wojsk izraelskich na południu Strefy Gazy - poinformowało kontrolowane przez Hamas ministerstwo zdrowia tego palestyńskiego terytorium. Celem uderzenia był militarny przywódca Hamasu, Mohammed Deif, ale nie wiadomo, czy został zabity - przekazała izraelska armia.

Wielu zabitych i rannych przewieziono do pobliskiego szpitala im. Nasera w mieście Chan Junus. Obecni na miejscu dziennikarze agencji Associated Press przekazali, że w tej jednej placówce znajdują się ciała ponad 40 ofiar śmiertelnych. Dyrektor szpitala w Rafah, do którego też przewieziono rannych, poinformował, że większość rannych odniosła ciężkie obrażenia.

Ministerstwo zdrowia Strefy Gazy podało, że wojsko izraelskie uderzyło w okolice miejscowości Al Mawasi, wyznaczone przez Izrael na "bezpieczną strefę humanitarną"; schroniły się tam setki tysięcy uciekinierów z innych regionów Gazy, mieszkając głównie w prowizorycznych miasteczkach namiotowych. AP dodała, że nadal nie jest jasne dokładne miejsce, w którym doszło do ataku.

Obrona cywilna Strefy Gazy określiła atak jako "nową masakrę", dodając, że wiele ciał pozostaje "na ulicach, pod gruzami i wokół namiotów uchodźców", ale nie można do nich dotrzeć z powodu intensywnych ostrzałów.

Celem był przywódca zbrojnego skrzydła Hamasu Mohammed Deif i dowódca bojówek Hamasu w regionie Chan Junus Rafa Salama; czekamy na potwierdzenie wywiadu, że zostali zabici w tym nalocie - poinformowało izraelskie wojsko.

Jak podkreślono, zaatakowano ogrodzony teren pod kontrolą Hamasu, a większość znajdujących się tam osób była bojownikami tej terrorystycznej organizacji. Deif i Salama znajdowali się w niskim budynku położony poza terenem obozu namiotowego dla uchodźców - dodała armia. Ministerstwo zdrowia Strefy Gazy w swoich komunikatach nie rozróżnia między ofiarami cywilnymi a zabitymi bojownikami.

Saudyjska stacja Al-Hadath poinformowała, że Salama zginął w ataku, a Deif został ciężko ranny.

Mohammed Deif jest uważany za jednego z głównych autorów ataku na Izrael 7 października, w którym hamasowcy zabili blisko 1200 osób i porwali 251. Najazd rozpoczął trwającą do dziś wojnę Izraela przeciwko Hamasowi. Według ministerstwa zdrowia Strefy Gazy zginęło w niej już ponad 38,4 tys. Palestyńczyków.

Deif od lat znajduje się na liście najbardziej poszukiwanych przez Izrael terrorystów, uważa się, że wyszedł cało z wielu prób zamachów - przypomniała AP.

Premier Izraela Benjamin Netanjahu na początku wojny wydał pozostające do dziś w mocy "zarządzenie, by eliminować wyższych rangą dowódców Hamasu" - podało jego biuro w oświadczeniu.

Informacja o tym, że celem byli dowódcy Hamasu, jest fałszywa, "nie pierwszy raz Izrael głosi, że celami są palestyńscy przywódcy, a później okazuje się to kłamstwem" - przekazała organizacja.

Izraelscy przywódcy rozważali różne aspekty ataku, zdecydowali się na to uderzenie, zdając sobie sprawę z konsekwencji - możliwości taktycznej porażki i narażenia niedawno wznowionych negocjacji o zawieszeniu broni z Hamasem, ale i strategicznych korzyści, w tym wysłania wyraźnego sygnału liderowi Hamasu Jahji Sinwarowi, że Izrael jest w stanie dopaść również i jego - skomentował dziennikarz stacji Kanał 12 Jaron Awraham.

Z Jerozolimy Jerzy Adamiak (PAP)

gn/