Minister sprawiedliwości Adam Bodnar w wywiadzie dla najnowszego wydania "Polityki" powiedział: "Mamy bardzo silny mandat społeczny, żeby robić to, co robimy, czyli przywracać praworządność w zgodzie z prawem. Widzę, jak rzeczywistość zmienia się w oczach. Ale dopiero teraz, po trzech miesiącach, zaczynamy wkraczać w etap rozliczeń. Docieramy do dokumentów, pojawiają się relacje konkretnych osób – także publiczne, np. na posiedzeniach komisji śledczych".
Jak wyliczył, ze stanowisk zarządczych w prokuraturze do tej pory odwołanych zostało kilkunastu prokuratorów. "Decyzje o zmianach osobowych są podejmowane, jeżeli mamy wrażenie, że danej jednostce prokuratury potrzebna jest poprawa sprawności postępowania bądź są wątpliwości dotyczące jej funkcjonowała w przyszłości. Zwłaszcza – nie ma co ukrywać – w kontekście spraw politycznych i politycznego ograniczania niezależności podległych prokuratorów" - wyjaśnił.
Pytany przez "Politykę" o postępowania dyscyplinarne wobec pracowników wymiaru sprawiedliwości, którzy zachowywali się "nieetycznie lub bezprawnie", Adam Bodnar przyznał, że trudno jest jednocześnie dokonywać głębokiej zmiany w prokuraturze, przywracać niezależność i dokonywać rozliczeń personalnych. "Powołałem – tak u sędziów, jak u prokuratorów – rzeczników dyscyplinarnych ad hoc i zostawiam w ich rękach konkretne decyzje. W naprawie prokuratury trzeba wyróżnić etapy. Pierwszy to kwestie kadrowe, drugi – postępowania dyscyplinarne. Myślę, że za chwilę zaczną wypływać bardzo konkretne historie, które będą podstawą do odpowiedzialności dyscyplinarnej, albo – w trzecim etapie – odpowiedzialności karnej" - powiedział "Polityce". (PAP)
kgr/