W pierwszej turze żaden z kandydatów nie uzyskał 50 proc. głosów, dlatego losy wyścigu prezydenckiego zostały rozstrzygnięte w ponownym głosowaniu.
Lider marksistowskiej partii Ludowy Front Wyzwolenia (JVP), 55-letni Dissanayake, zdobył w pierwszej turze 39,5 proc. głosów. Polityk opowiada się za silniejszą interwencją państwa i polityką gospodarczą opartą na bardziej zamkniętym rynku.
W drugiej turze zmierzył się on z liderem opozycji i synem byłego prezydenta kraju, 57-letnim Sajithem Premadasą, który przewodzi lewicowo-centrowej partii Zjednoczona Władza Ludowa (SJB). Zwolennik połączenia interwencjonistycznej i wolnorynkowej polityki gospodarczej zdobył w pierwszej turze 34 proc. głosów.
"To pierwsze wybory na Sri Lance od czasu, gdy gospodarka tego kraju na Oceanie Indyjskim załamała się w 2022 r. w wyniku poważnego niedoboru rezerw walutowych, przez co nie była w stanie zapłacić za import podstawowych produktów, w tym paliwa, leków i gazu do gotowania" – przypomina agencja Reutera.
Dissanayake wzbudza nadzieję szczególnie u tych wyborców, którzy cierpią z powodu środków oszczędnościowych wprowadzonych w związku z pomocą w wysokości 2,9 mld dol. od Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW).
Gospodarka Sri Lanki zmaga się z inflacją sięgającą aż 70 proc. Cena energii w ostatnich dwóch latach wzrosła o 65 proc. Choć w sierpniu br. inflacja spadła o 0,5 proc., a według prognoz PKB wzrośnie po raz pierwszy od trzech lat, to wiele milionów Lankijczyków żyje w biedzie, pogrążając się w coraz większym zadłużeniu. (PAP)
mrf/ zm/ mms/ know/