PAP: „Nieustraszona, dumna i śmiała Warszawo/ Zaklęta w historię i pieśń” – zaśpiewasz podczas koncertu z okazji 80. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego 1 sierpnia. Jak to się stało, że ty, wokalistka jazzowa, od lat pielęgnujesz pamięć o Powstaniu, śpiewając piękne patriotyczne polskie piosenki?
Aga Zaryan: Koncert w ursynowskim Centrum Kultury „Alternatywy” jest dla mnie szczególny; mogę zaśpiewać wszystkie utwory z albumu „Umiera piękno”, wiersze autorstwa Krystyny Krahelskiej, Józefa Żywiny, Anny Świrszczyńskiej, ks. Jana Twardowskiego, Miry Grelichowskiej i Elżbiety Szemplińskiej.
Na scenie pojawią się Michał Tokaj, pianista i autor muzyki z płyty „Umiera piękno”, który zaaranżował utwory na ten album, Michał Barański na kontrabasie i Łukasz Żyta na perkusji oraz Melanidis Orchestra prowadzona przez Maksymiliana Grzesiaka. Gośćmi specjalnymi będą Grażyna Łobaszewska i Grzegorz Turnau, którzy w duecie ze mną zaśpiewają po jednym wybranym utworze.
Kwadrans po 17, po minucie ciszy, kiedy zatrzymuje się czas w Warszawie i ludzie przystają na ulicach, zaczniemy koncert.
PAP: Będą też kolejne twoje koncerty związane rocznicą wybuchu Powstania.
A.Z.: 3 sierpnia wystąpimy w Jazz Cafe POSK w Londynie, w dużym Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w dzielnicy Hammersmith. Temu miejscu przyświeca hasło „Polsce i wolnym Polakom na pożytek”. Mam nadzieję, że spotkamy się z przedstawicielami wojennej i powojennej emigracji - oraz młodymi Polakami, "londyńczykami". Zaśpiewam utwory z „Umiera piękno” i wykonam kilka innych, które według mnie komponują się z tym wydarzeniem, m.in. „Piosenkę o końcu świata” do tekstu Czesława Miłosza napisaną przez Michała Tokaja czy wiersz Krzysztofa Kamila Baczyńskiego „Na moście w Avignon” z repertuaru Ewy Demarczyk. Przypomnę również kompozycję Krzysztofa Komedy i Agnieszki Osieckiej „Nim wstanie dzień”. Zawsze mnie porusza tekst piosenki napisanej do filmu „Prawo i pięść”.
Wystąpi z nami również kwartet smyczkowy Alicji Śmietany, mieszkającej w Wielkiej Brytanii córki Jarka Śmietany. Jesteśmy bardzo przejęci tym zaproszeniem i koncertem. Lata temu śpiewałam ten repertuar w Berlinie. To również było duże przeżycie.
17 września weźmiemy udział w Warszawie w najbardziej kameralnym z koncertów pt. „Kulturalne dachowanie”. To są klimatycznie wydarzenia, które latem odbywają się na dachu Promu Kultury Saska Kępa. Zaśpiewam również repertuar z płyty „Umiera piękno” w jazzowym duecie z Łukaszem Ojdaną.
PAP: „Umiera piękno” ma już swoją historię; piosenki z tej płyty stale powracają w repertuarze.
A.Z.: Płyta została nagrana 17 lat temu z okazji 63. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. To ważny dla mnie album; pierwszy zaśpiewany po polsku, pierwszy uhonorowany Fryderykiem, dzięki któremu zostałam zauważona szerzej przez środowisko muzyczne, gdyż Fryderyk był przyznany w kategorii piosenka poetycka.
PAP: Z wrażliwością i powagą zwracasz się ku poezji śpiewanej.
A.Z.: Nazywam to raczej muzyką poetycką. Dlaczego tak? Gdyż piosenki pisane przez Michała Tokaja, stworzone do wybranych przeze mnie pięknych tekstów polskich poetek i poetów na płytę „Księga olśnień” czy do albumu „Umiera piękno”, mają w sobie znacznie więcej niż sama poezja śpiewana. Brzmią wielobarwnie. Trochę jazzowo, trochę jak muzyka filmowa, autorska, w której przecinają się różne wpływy.
Kontynuacją mojej poetyckiej serii albumów jest ostatnia płyta „Sara” z utworami amerykańskiej poetki Sary Teasdale. To jest ten nurt, który nazywam muzyką poetycką. Tworzą ją piękne teksty i oryginalna autorska muzyka, tym razem napisana przez gitarzystów Davida Dorużkę i Szymona Mikę.
PAP: W twoich utworach ważny jest dobry literacki tekst, twój, oryginalny, albo wybranych autorów.
A.Z.: Tekst i muzyka są według mnie równoważne. I przez teksty, i przez melodie mogę wyrazić różne emocje, ich odcienie, stany, w których się sama znajduję lub które obserwuję u innych ludzi. Nie jestem wokalistką, która zawsze musi improwizować, choć naturalnie posługuję się improwizacją tu i ówdzie. Ale to nie jest dla mnie ważniejsze od interpretacji tekstu.
PAP: W albumie „Umiera piękno” oprócz nastroju uniesienia, heroizmu jest też próba pokazania codziennego życia Warszawy i jej cywilnych mieszkańców. Dla mnie jest to twój muzyczny obraz stolicy, który przywodzi na myśl „Pamiętnik z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego.
A.Z.: Kiedy kilka lat temu śpiewałam „Umiera piękno” w Berlinie, utwory, które wykonywałam po polsku, tłumaczone na niemiecki, poprzedzielane były czytanymi przez niemieckiego aktora fragmentami właśnie „Pamiętnika" Białoszewskiego. To zrobiło na mnie, wnuczce powstańca warszawskiego, ogromne wrażenie.
PAP: Często podkreślasz swoją bliską więź z Warszawą, miastem, które łączy się z twoim życiem, twórczością, historią rodziny, atmosferą domu.
A.Z.: Kilka lat wczesnego dzieciństwa spędziłam w Anglii, ale to Warszawa była i jest moim domem. Czasem uciekałam na jakiś czas do Nowego Jorku, ale zawsze wracałam. Moi rodzice i prawie wszyscy dziadkowie pochodzą z Warszawy. Jest nas kilka pokoleń związanych z Warszawą.
PAP: I jej historią. Twój dziadek walczył w Powstaniu.
A.Z.: Jan Zarański był starszym ułanem, podchorążym w Armii Krajowej, walczył w Powstaniu. Miał pseudonim „Zaza". W czasach stalinowskich parę lat spędził w więzieniu. Wyszedł na wolność w latach 50.
Lubię podróżować, koncertować w różnych miejscach, ale wracam do domu, do Warszawy, którą kocham. To moje miejsce na świecie. Paradoksalnie ten związek odczuwałam szczególnie mocno w ostatnich latach, kiedy było u nas tak nieciekawie politycznie. Zawsze chciałam, aby każdy dobrze, swobodnie czuł się w swoim kraju, niezależnie od poglądów. Powstańcy, których została już tylko garstka, przecież o to walczyli - o swój niepodległy wolny kraj, w którym każdy Polak poczuje się jak w domu.
PAP: Uderzyłyśmy w wysokie tony. Powiedz zatem, czym dla ciebie jest patriotyzm?
A.Z.: Kiedyś przeczytałam w zapiskach dziadka: „Chłopaki i dziewczyny z naszej kamienicy, koleżanki i koledzy ruszyli na ulice Warszawy. To był zryw serca”. Tamte słowa emanowały czymś, o czym nie mogę zapomnieć, czymś, co zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Czuję się patriotką, ale wyczuwam cienką granicę między tym pozytywnym uczuciem do ojczyzny a nacjonalizmem. Trzeba uważać, żeby coś, co jest wartością, nie stało się niebezpieczeństwem, właśnie jak nacjonalizm. Jestem patriotką, jestem Europejką i kosmopolitką.
PAP: A twoje pokolenie?
A.Z.: Myślę, że wiele młodych ludzi odczuwało gniew, irytację, zażenowanie, gdy patriotyzm, nawet Powstanie Warszawskie, był instrumentalnie wykorzystywany, zawłaszczany przez polityków. Kiedy na spotkaniu z Władysławem Bartoszewskim słychać było – rzecz niewiarygodna – buczenie.
Musimy cenić swoją historię, szanować ją, ale łączyć to z szerszym spojrzeniem na innych, na nas wśród innych krajów i narodów. To jest zdrowe, to właśnie staram się w nienatrętny sposób przekazać moim dzieciom.
PAP: Wracając do nurtu jazzowego w twojej twórczości - zdarzało ci się śpiewać o wolności, wykonując mroczne, dramatyczne protest songi.
A.Z.: Dla mnie bardzo ważne były wokalistki śpiewające jazz, takie jak Abbey Lincoln, Nina Simone…
PAP: …którym poświęciłaś albumy.
A.Z.: Występowały na rozmaitych scenach, wykonując repertuar niosący wartość rozrywkową, ale pamiętały zawsze o utworach ważnych dla nich, Afroamerykanek, które żyły i tworzyły jeszcze w czasach segregacji rasowej. W ich koncertach nieodmiennie pojawiał się głos o sprawach ważnych, niewygodnych dla części społeczeństwa, zawsze znalazło się wolnościowe przesłanie. Potrafiły zaśpiewać przed nastawioną na luz i przyjemność publicznością wstrząsającą pieśń „Strange Fruit”.
PAP: Przypomnisz, czym jest „strange fruit”?
A.Z.: To ciała wiszących na drzewie zlinczowanych niewolników. Po raz pierwszy wykonała tę pieśń i nagrała Billie Holiday w 1939 r. Każdy swój koncert zamykała tym utworem i nigdy po jego wykonaniu nie wychodziła już na bis. Potem wykonywały ten song Abbey Lincoln oraz Nina Simone i dlatego znalazł się też na mojej płycie „Remembering Nina Simone and Abbey”.
Holiday, Lincoln i Simone nie były konformistkami, szły pod prąd, głośno mówiły o tym, co je boli, z czym się nie zgadzają – to jest według mnie misja artystek i artystów. Nie tylko mamy zapewnić czystą rozrywkę, chociaż nie ma w niej oczywiście niczego złego, ale jesteśmy też obywatelami, którzy dokonują wyborów, głosują, zabierają głos w ważnych sprawach.
PAP: Właśnie ukazał się twój nowy teledysk „Kalinowe serce” – pełen urody, liryczny, kojący.
A.Z.: To pomysł mój i mojej menedżerki Asi Kalińskiej. Chciałyśmy jako kobiety wspomnieć pokolenie dziewczyn i kobiet, które wiele przecierpiały w okresie okupacji i Powstania. Wiersz napisała w 1943 roku Krystyna Krahelska, młoda poetka, etnografka, harcerka, dziewczyna z AK, autorka tekstu piosenki „Hej chłopcy, bagnet na broń”, która oprócz tego, że była patriotką zaangażowaną w walkę z okupantem, była też zakochana po uszy.
Krystyna, ranna na polu bitwy, umiera drugiego dnia Powstania. Jej życie kończy się w tragiczny sposób. Życie tych dziewczyn i kobiet, które przeżyły, również było pełne bólu; ich miłość nie mogła często być spełniona, gdyż straciły ukochanych.
Tym teledyskiem z udziałem młodych dziewcząt i dojrzalszych kobiet oddajemy hołd kobietom i dziewczynom z okresu drugiej wojny światowej.
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
Koncert upamiętniający 80. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, którego organizatorem jest Ursynowskie Centrum Kultury „Alternatywy”, odbędzie się 1 sierpnia 2024 r. na parkingu Urzędu Dzielnicy Ursynów, al. KEN 61. Początek o godzinie 17.15.
kgr/