Agnieszka Grochowska jest mamą 14-letniego Władysława i 7-letniego Henryka. Czasami aktorka zabiera ich na plan filmowy. Jednak jest do dla nich umiarkowanie ciekawe, gdyż przebywanie tam to często wielogodzinne czekanie między kolejnymi działaniami ekipy filmowej. Z projektem „Kos”, spod znaku historycznego kina akcji, było inaczej…
„'Kosa' kręciliśmy latem, niedaleko od Warszawy, w pobliżu był las, rzeka. Znalazłam fajny dom, gdzie mogli być ze mną i ze swoją nianią. Zdjęcia zaczynały się mniej więcej od 15 i trwały do 4 rano. Wracałam z planu nad ranem, kładłam się na sześć godzin, wstawałam o dziesiątej i miałam pięć godzin lata, które spędzałam z dziećmi. Takie wakacje na planie. Wszystko jakoś udało się zorganizować” – Grochowska zdradziła ciekawostkę w rozmowie z PAP Life. „Mam w tym pewne doświadczenie, bo kiedy grywałam za granicą, bardzo często zabierałam ze sobą dzieci. Teraz byłoby to logistycznie znacznie trudniejsze, bo chodzą już do szkoły” – dodała.
Na razie nie zanosi się na to, by jej synowie chcieli pójść w jej ślady i kiedyś zająć się aktorstwem. „Na szczęście takich ciągot nie mają. Mówię 'na szczęście', bo chyba wszyscy aktorzy uważają, że to najgorszy zawód świata. Nie znam żadnego, który byłby zachwycony tym, że jego dzieci chcą zostać aktorami” – stwierdziła Grochowska.
W roli pułkownikowej Marii Giżyńskiej w nowym filmie Pawła Maślony „Kos”, Agnieszkę Grochowską możemy oglądać w kinach od 26 stycznia. Akcje tej opowieści rozgrywa się na tle przygotowań do wybuchu insurekcji kościuszkowskiej. (PAP Life)
mmi/