W sierpniu 1991 r. Robert De Niro poleciał do Los Angeles, by wziąć udział w czytaniu scenariusza filmu "Chłopięcy świat" (1993), w którym miał zagrać antypatycznego Dwighta Hansena. Dostał możliwość wyboru odtwórcy głównej roli w tym filmie – postaci nastoletniego Toby’ego. W przesłuchaniach wzięło udział wielu młodych, aspirujących aktorów, jak Joaquin Phoenix, Tobey Maguire i dość popularny za sprawą serialu "Cudowne lata" (1988-93) Fred Savage.
"W trakcie jednej z prób kwestie pozostałych młodocianych bohaterów podrzucał inny początkujący aktor. De Niro zwrócił na niego uwagę już wcześniej, gdy indywidualnie przesłuchiwał kandydatów" – czytamy w książce Shawna Levy’ego "De Niro". "Podoba mi się dzieciak, który był przedostatni" – rzucił w pewnym momencie niemal 50-letni aktor, laureat Oscarów za role w filmach "Ojciec chrzestny II" (1974) i "Wciekły Byk" (1980). Tym dzieciakiem był Leonardo DiCaprio.
"Chłopięcy świat" w reż. Michaela Catona-Jonesa nie był pierwszym doświadczeniem przed kamerą dla DiCaprio - brał już udział w reklamach oraz grał epizody w serialach i filmach telewizyjnych. Jednak to dopiero rola u boku De Niro i Ellen Barkin zwróciła na niego uwagę krytyków i szerszej publiczności.
"To największe doświadczenie w twojej karierze. Właśnie kończysz pracę nad filmem u boku Roberta De Niro. Już nic lepszego cię nie spotka" – miała, jak pisze Levy, szeptać mu do ucha podczas kręcenia jednej z ostatnich scen jego filmowa matka.
Na początku 2024 r. Martin Scorsese, przemawiając podczas gali National Board Review, nazwał DiCaprio "geniuszem" i "jednym z największych aktorów w historii kina". W jego ostatnim filmie, "Czas krwawego księżyca" (2023), DiCaprio ponownie gra u boku De Niro i nie bez przyczyny wielu krytyków widzi w nim następcę nowojorczyka. Ale o tym później.
Leonardo DiCaprio przyszedł na świat 11 listopada 1974 r. w mekce amerykańskiego przemysłu filmowego Los Angeles. Imię miał otrzymać na cześć dziadka ze strony ojca oraz... Leonarda da Vinci. Aktorstwem interesował się od najmłodszych lat. "Zawsze chciałem być aktorem, to było moje marzenie" – powie po latach w rozmowie z serwisem The Talks. W liceum udzielał się w kółku teatralnym. Nie ma formalnego wykształcenia aktorskiego. Aż do zdjęć w "Aviatorze" (2004) w reżyserii Scorsese nie pobierał profesjonalnych lekcji aktorskiego rzemiosła. Jak sam później przyznawał, uczył się, podglądając innych aktorów.
Krótko po zdjęciach do "Chłopięcego świata" otrzymał rolę w "Co gryzie Gilberta Grape’a" (1993) w reż. Lasse Halströma. Stworzona u boku Johnny’ego Deppa (Gilbert Grape) kreacja chłopaka z niepełnosprawnością intelektualną zaowocowała pierwszą nominacją do Oscara. Brak statuetki nie przyćmił jednak sukcesu - 19-letniego DiCaprio prasa okrzyknęła "nowym Marlonem Brando". W krótkim czasie z jednego z wielu próbujących zaistnieć młodych aktorów stał się idolem nastolatek i nie tylko - Sharon Stone tak bardzo zależało, żeby zagrał z nią w westernie "Szybcy i martwi" (1995), że na jego rzecz zrezygnowała z części swojej gaży.
W tym czasie w życiorysie aktora pojawił się polski wątek – film w reż. Agnieszki Holland "Całkowite zaćmienie" (1995). DiCaprio wcielił się w postać XIX-wiecznego francuskiego poety wyklętego Arthura Rimbauda; film nie spotkał się jednak z entuzjastycznym przyjęciem. Rok później zagrał Romea w ekranizacji Szekspirowskiej sztuki "Romeo i Julia". Choć obraz w reż. Baza Luhrmanna (1996) nie nawiązał do legendarnej adaptacji Franco Zeffirellego z 1968 r., to rola Romea została doceniona na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie (1997) statuetką Srebrnego Niedźwiedzia.
19 grudnia 1997 r. premierę miał "Titanic" w reż. Jamesa Camerona. Najpierw do roli Jacka Dawsona przymierzano Brada Pitta, Matthew McConaugheya i Johnny’ego Deppa. Cameron od początku jednak wbrew typom producentów widział w niej DiCaprio. "Gdy ekipa dowiedziała się, że przyjdzie na casting, wszystkie dziewczyny chciały go zobaczyć. To było szaleństwo! Jak tylko Leo pojawił się na przesłuchaniu, oczarował wszystkich, łącznie ze mną. Ale najpierw musiałem trochę utemperować jego rozbuchane ego" – opowiadał reżyser w rozmowie z magazynem "GQ".
DiCaprio czuł się na tyle pewnie, że nie chciał podczas castingu odgrywać scen próbnych z Kate Winslet. Ostatecznie jednak się zgodził i wtedy Cameron z pełnym przekonaniem mógł dać mu tę rolę. Winslet i DiCaprio stworzyli jedną z najsłynniejszych par w historii kina. Warto dodać, że na planie "Titanica" narodziła się ich wieloletnia przyjaźń.
Produkcja odniosła ogromny sukces. Zgarnęła 11 najważniejszych filmowych statuetek, stając się obok "Ben Hura" (1959) oscarowym rekordzistą. Później tyle samo Oscarów otrzymał jeszcze tylko "Władca Pierścieni: Powrót króla" (2004).
W 2002 r. DiCaprio spotkał się pierwszy raz ze Scorsese. "Kiedy zaczynałem pracę z Leo, zauważyłem, że ma podobną wrażliwość do mojej i Boba (De Niro – PAP). On jest nieustraszony, kiedy idzie o granie i sprawdzanie różnych możliwości" – opowiadał reżyser.
Pierwsze powstają "Gangi Nowego Jorku". Dwa lata później reżyser zaprasza go do współpracy przy "Aviatorze" (2004). Za rolę Howarda Hughesa, pilota i miliardera, DiCaprio otrzymał Złoty Glob oraz nominację do Oscara. Po kolejnych dwóch latach powstaje "Infiltracja". Warto wspomnieć, że aktor, przygotowując się do roli Billy’ego Costigana, młodego agenta przenikającego w szeregi mafii, posiłkował się wykreowaną przez Zbigniewa Cybulskiego postacią Maćka Chełmickiego z "Popiołu i diamentu" (1958) w reż. Andrzeja Wajdy.
"Pamiętam "Popiół i diament' Andrzeja Wajdy. Bardzo chciałeś, żebym zobaczył tę postać, która próbuje się uporać z moralną zagadką polegającą na ustaleniu, co jest właściwe. Główny bohater odczuwa ciągły niepokój i wewnętrzne napięcie. Miało to na mnie duży wpływ, gdy pracowałem nad ' Infiltracją' i rolą Billy'ego Costigana" – powiedział DiCaprio w rozmowie ze Scorsese przeprowadzonej dla serwisu Letterboxd.
W tym samym roku DiCaprio wystąpił w filmie Edwarda Zwicka "Krwawy diament" (2006) - za rolę Danny'ego Archera zotał wyróżniony kolejną nominacją do Oscara. Cztery lata później powrócił do współpracy ze Scorsese w "Wyspie tajemnic" (2010). W tym samym roku zagrał u Christophera Nolana w "Incepcji" (2010). Oba filmy stały się kasowymi przebojami.
Kolejnym sukcesem DiCaprio była rola w "Django" (2012) u Quentina Tarantino, ale jeszcze większym - jego piąty występ u Scorsese, w "Wilku z Wall Street" (2013). Wydawać się mogło, że za rolę Jordana Belforta DiCaprio ma pewnego Oscara. "'Wilk z Wall Street' jest brawurowo cynicznym traktatem o zbrodni bez kary, opowieścią o bezszelestnym rozprzestrzenianiu się zła. Jest lekcją formy i warsztatu, a także ostatecznym dowodem, że Leonardo DiCaprio może już stać się pełnoprawnym następcą Roberta De Niro, czego chciał od dawna jego przyjaciel i mentor Scorsese. W 'Wilku…' dał zapierający dech w piersiach pokaz siły" – recenzował Jacek Wakar na łamach "Kultury Liberalnej".
Stało się jednak inaczej. Choć film Scorsese otrzymał pięć nominacji do Oscara, w tym za najlepszą rolę pierwszoplanową dla DiCaprio, to nie zgarnął żadnej z nich. O DiCaprio zaczęto mówić jako o aktorze niedocenionym.
Sytuacja się zmieniła, kiedy do kin weszła "Zjawa" (2015). Główna rola w filmie Gonzaleza Inarritu przyniosła DiCaprio długo wyczekiwaną statuetkę Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Aktor gra w "Zjawie" trapera Hugh Glassa szukającego zemsty na kolegach, którzy po ataku niedźwiedzia pozostawili go bez pomocy na pewną śmierć.
W 2018 r. był jednym ze współproducentów filmu dokumentalnego o polskim rzeźbiarzu Stanisławie Szukalskim. Obraz zatytułowano "Walka: życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego".
W 2023 r. kolejny raz zagrał u Scorsese. Na planie "Czasu krwawego księżyca" (2023) spotkał się również ze swoim dawnym mistrzem – Robertem De Niro. "Leonardo DiCaprio, do niedawna gwiazdor jedynie aspirujący do najwyższych szarż, jest już dziś artystą jeśli nie wielkim, to przynajmniej wybitnym. Paradoksalnie krzywdę zrobił mu Oscar za 'Zjawę', bo przecież znacznie bardziej należał się za 'Wilka z Wall Street' i teraz – za 'Czas krwawego księżyca'" – zauważył krytyk Jacek Wakar na swoim blogu.
W podobnym tonie wypowiada się publicysta Damian Jankowski, zdaniem którego "nikt też tak jak DiCaprio nie umie pokazać piękna swojej postaci, wzbudzić w odbiorcach odrazę pomieszaną ze współczuciem". "Ernest to popis możliwości Leonarda DiCaprio" – dodał na łamach "Więzi".
"Czas krwawego księżyca" z DiCaprio i De Niro w obsadzie otrzymał 10 nominacji do Oscara, nie zdobył jednak żadnej z nich. Pomimo entuzjastycznych głosów DiCaprio nie otrzymał za swoją rolę - Ernesta Burkharta - nawet nominacji.
"Pod wieloma względami 'Czas krwawego księżyca' jest punktem kulminacyjnym naszej wspólnej pracy" – podkreślał Scorsese. "Aż do końcowej sceny, kiedy zajmuje miejsce dla świadka. Wiedziałem, że mogę po prostu trzymać na nim kamerę i nie robić żadnych cięć, bo przekaże wszystko, co działo się w tej decydującej chwili. Nakręciliśmy to jednym ujęciem. Byłem bardzo poruszony" – podsumował.
Obecnie Scorsese przygotowuje film o Theodorze Roosevelcie. Jest to powrót do pomysłu sprzed lat. Premiera planowana jest na przyszły rok. Czy tym razem produkcja dojdzie do skutku? Jednego można być pewnym - w roli głównej pojawi się jeden z dwóch ulubionych aktorów nowojorskiego reżysera – Kalifornijczyk Leonardo DiCaprio. (PAP)
Autor: Mateusz Wyderka
mwd/ miś/ know/