W marcu br. Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał Stefana Wilmonta za winnego zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, a także ataku i gróźb wobec konferansjera, za co otrzymał karę łączną dożywotniego pozbawienia wolności.
Jednocześnie sąd uznał, że o przedterminowe zwolnienie będzie mógł się starać po 40 latach przebywania w odosobnieniu. Według sądu, Wilmont powinien wyrok odbywać w systemie terapeutycznym – podjąć terapię i działania resocjalizacyjne. Jednocześnie Wilmont został skazany na 10 lat pozbawienia praw publicznych.
O skierowaniu apelacji od wyroku jako pierwsze poinformowało Radio Gdańsk.
"Mogę potwierdzić, że apelacja została złożona w imieniu oskarżonego, natomiast co do jej kierunku nie chcę zdradzać jakichkolwiek szczegółów" - powiedział w rozmowie z PAP obrońca oskarżonego adwokat Marcin Kminkowski.
W ocenie obrońcy, kara jest zbyt surowa. "Jako obrońca mam obowiązek dbać o interesy klienta. W ocenie obrony kara jest zbyt surowa, biorąc pod uwagę nie samo zdarzenie, natomiast biorąc pod uwagę stan psychiczny oskarżonego. Trzeba pamiętać o tym, że znajdował się on w stanie ograniczonej poczytalności, co zostało stwierdzone w nieprawomocnym jeszcze wyroku Sądu Okręgowego" – wskazał.
"W przypadku ustalenia, że mamy do czynienia ze sprawcą działającym w ramach ograniczonej poczytalności, sąd miał możliwość zastosowania nadzwyczajnego złagodzenia kary. Natomiast sąd pomimo tego, że miał taką możliwość zastosował najsurowszą możliwą karę" – dodał.
W styczniu 2019 roku podczas koncertu WOŚP 27-letni wówczas Stefan Wilmont wbiegł na scenę z nożem i śmiertelnie ranił prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Sąd zdecydował, że m.in. z uwagi na publiczny charakter zbrodni i zainteresowanie sprawą opinii publicznej, można upublicznić dane zabójcy.(PAP)
autor: Dariusz Sokolnik
mar/