Ataki na ludność cywilną w Syrii. Tymczasowy prezydent zapowiedział ukaranie winnych rozlewu krwi
Tymczasowy prezydent Syrii Ahmed al-Szara zapowiedział w niedzielę, że winni rozlewu krwi cywilów "zostaną ukarani bez pobłażania". Przestrzegł przed próbami wciągnięcia kraju w wojnę domową - przekazała agencja Reutera.

"Pociągniemy do odpowiedzialności, stanowczo i bez pobłażania każdego, kto jest zaangażowany w rozlew krwi cywilów (...) lub kto przekroczył uprawnienia państwa" - oświadczył al-Szara w nagraniu opublikowanym przez oficjalną syryjską agencję informacyjną.
Tymczasowy prezydent ocenił, że Syria znajduje się "w obliczu nowego niebezpieczeństwa - prób podżegania przez pozostałości byłego reżimu i ich zagranicznych zwolenników do wzniecenia nowych konfliktów i wciągnięcia naszego kraju w wojnę domową, mającą na celu podzielenie go i zniszczenie jego jedności i stabilności".
W trwających od czwartku starciach zginęło i zostało zamordowanych ponad 1,3 tys. osób.
Władze twierdzą, że starcia wywołała zasadzka na patrol syryjskich sił bezpieczeństwa, zorganizowana przez uzbrojonych mężczyzn lojalnych wobec obalonego przywódcy Baszara el-Asada. Jednak liczne doniesienia wskazują, że dochodziło do powszechnych egzekucji cywilów, członków mniejszości religijnej alawitów.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało w niedzielę, że w egzekucjach w prowincjach Latakia i Tartus zginęło co najmniej 830 alawitów. Szef organizacji zauważył w niedzielę, że liczba ofiar śmiertelnych trwających od czwartku starć i napaści była jedną z najwyższych od czasu gdy w początkach wojny domowej siły rządowe użyły broni chemicznej do ataku ludności na przedmieściach Damaszku.
"Ponad pięćdziesiąt osób, członków mojej rodziny i przyjaciół, zostało zabitych", powiedział francuskiej agencji alawita twierdząc, że ciała zostały pochowane w masowych grobach lub "wrzucone do morza". "Uzbrojeni mężczyźni chodzili od domu do domu i atakowali ludzi dla rozrywki… Z całej Syrii wypowiedzieli nam dżihad" – powiedział stacji CNN mieszkaniec miasta Latakia.
Zdaniem amerykańskiego nadawcy po doniesieniach o atakach zwolenników Asada na stacjonujące w alawickich miastach siły rządowe, uzbrojeni ludzie masowo ruszyli do Latakii i Tartusu. W mediach społecznościowych pojawiło się kilka filmów pokazujących konwoje uzbrojonych mężczyzn zmierzające w kierunku tych miast w okresie poprzedzającym wybuch przemocy.
Podczas niedzielnego kazania prawosławny patriarcha Antiochii, Jan X, zauważył, że masakry objęły także "wielu niewinnych chrześcijan". Większość ofiar - powiedział - to "niewinni, nieuzbrojeni cywile, w tym kobiety i dzieci".
W niedzielnym przemówieniu al-Szara oznajmił, że "pozostałości poprzedniego reżimu (...) nie mają innego wyboru niż natychmiast się poddać".
ONZ, Waszyngton i inne stolice potępiły zabójstwa. Szef izraelskiej dyplomacji, Gideon Saar, wezwał Europę do "zaprzestania legitymizacji" syryjskiego rządu, za którym stoi "terrorystyczna przeszłość". USA i Rosja zwróciły się w niedzielę o zwołanie w poniedziałek posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, podczas którego omówiono by eskalację przemocy w Syrii.
Szef syryjskiego MSZ Asad al-Szajbani zapewnił, że władze są "gwarantami dla wszystkich Syryjczyków i wszystkich wyznań". Dodał, że rząd "chroni wszystkich tak samo".
Według Arona Lunda z think-tanku Century International, wzrost przemocy świadczy o "kruchości rządu", który opiera się "na radykalnych dżihadystach, uważających alawitów za wrogów Boga" - zauważyła agencja AFP.
Alawici są jedną z bardzo licznych syryjskich mniejszości. Ich religia jest synkretyczna i choć wywodzą się z szyickiego odłamu islamu, wielu muzułmanów uważa ich za heretyków. Rządzący Syrią klan Asadów należał do tej grupy wyznaniowej, zamieszkującej głównie nadmorskie prowincje Latakia i Tartus i stanowiącej ok. 12 proc. ludności Syrii. Alawici stanowili trzon rządów klanu Asadów i aparatu bezpieczeństwa. (PAP)
os/ fit/