Baraże ostatnią szansą Polaków na piąte ME w historii

2024-03-21 12:55 aktualizacja: 2024-03-21, 22:52
Piłkarze reprezentacji Polski podczas treningu kadry w Warszawie, fot. PAP/Leszek Szymański
Piłkarze reprezentacji Polski podczas treningu kadry w Warszawie, fot. PAP/Leszek Szymański
Polscy piłkarze dotychczas czterokrotnie grali w mistrzostwach Europy. Trzy razy po eliminacjach - w 2008, 2016 i 2021 roku, a w 2012 jako współgospodarze. Teraz, mimo bardzo nieudanych kwalifikacji w grupie, mają szansę na piąty występ w tej imprezie, ale muszą przejść baraże.

W premierowej edycji ME w 1960 roku, które odbywały się pod nazwą Puchar Europy Narodów, Polacy przystąpili do rywalizacji w 1/8 finału (turniej finałowy odbył się z udziałem czterech zespołów). Pierwsze spotkanie przegrali u siebie z Hiszpanami 2:4, a w rewanżu ulegli 0:3.

Więcej drużyn przystąpiło do drugiej edycji ME i biało-czerwoni rozpoczęli udział w eliminacjach od 1/16 finału. Rywalem podopiecznych trenera Czesława Kruga była ekipa Irlandii Północnej. Dwukrotnie lepsi okazali się piłkarze z Wysp Brytyjskich, a mecze kończyły się rezultatami 2:0.

W 1968 roku turniej, który wyłonił najlepszą ekipę Starego Kontynentu, nosił nazwę mistrzostw Europy, a walczono o Puchar Henriego Delaunaya. Polska trafiła do eliminacyjnej grupy z Belgią, Francją i Luksemburgiem. Rozgrywki zaczęły się obiecująco - Polacy pokonali na inaugurację Luksemburg 4:0. Jednak finisz był zdecydowanie mniej udany i ukończyli rywalizację na trzeciej pozycji.

W walce awans do Euro 1972 Polska za rywali w grupie miała Albanię, Turcję i RFN. Na inaugurację biało-czerwoni pokonali Albańczyków 3:0, ale ostatecznie uplasowali się na drugim miejscu, za zespołem niemieckim, który później triumfował w turnieju finałowym.

Sukces w igrzyskach olimpijskich w Monachium w 1972 roku i trzecie miejsce w MŚ dwa lata później sprawiły, że kibice mocno wierzyli w awans swoich ulubieńców do ME w 1976 roku.

Zespół trenera Kazimierza Górskiego trafił w eliminacjach na Finlandię, Holandię i Włochy. Rozpoczął od zwycięstwa - w Helsinkach nad Finami 2:1. Ostatecznie jednak trzecia drużyna świata uplasowała się na drugim miejscu - za Holandią, z którą wygrała u siebie 4:1, a na wyjeździe przegrała 0:3 - i nie pojechała na turniej do Jugosławii.

Na mistrzostwach Europy zabrakło Polaków także w 1980 roku, choć eliminacje rozpoczęli od wyjazdowej wygranej z Islandczykami 2:0. Na przeszkodzie po raz drugi z rzędu stanęli im Holendrzy, a za rywali biało-czerwoni mieli też Szwajcarów i ekipę NRD.

W meczach eliminacji ME 1984 reprezentację Polski prowadził Antoni Piechniczek. Jego drużyna rozpoczęła od wyjazdowego zwycięstwa nad Finlandią 3:2, ale żadnego z pięciu pozostałych meczów nie wygrała. Efekt - trzecie miejsce w grupie, za Portugalią i Związkiem Radzieckim.

W eliminacjach Euro 88 po raz kolejny Polska trafiła na Holandię i znowu musiała uznać jej wyższość, ale nie tylko. Ekipę trenera Wojciecha Łazarka zdystansowali także Węgrzy i Grecy. A kwalifikacje rozpoczęły się po myśli kibiców, trenerów i piłkarzy - od zwycięstwa w Poznaniu nad Grecją 2:1, po dwóch golach Dariusza Dziekanowskiego.

Kolejna edycja ME przyniosła Polakom - wbrew wcześniejszej tradycji - porażkę w meczu otwierającym kwalifikacje. Drużyna pod wodzą trenera Andrzeja Strejlaua uległa na Wembley Anglii 0:2. Mimo nieudanego początku biało-czerwoni byli bliscy awansu. W ostatniej serii spotkań długo prowadzili z Anglikami, jednak spotkanie zakończyło się remisem 1:1. Ten wynik zepchnął ich na trzecie miejsce, za Anglię i Irlandię.

Początek eliminacji Euro 96 przyniósł wielkie rozczarowanie. Ekipa trenera Henryka Apostela przegrała 1:2 w Izraelu, a zakończyła rywalizację na czwartym miejscu w grupie, za Rumunią, Francją i Słowacją. Wyprzedziła tylko Izrael i Azerbejdżan.

Wymarzony początek odnotował zespół trenera Janusza Wójcika w eliminacjach ME 2000. We wrześniu 1998 roku wygrał w Burgas z Bułgarią 3:0 i nadzieje na pierwszy w historii awans do turnieju finałowego zostały mocno rozbudzone. Rzeczywistość okazała się jednak mało przyjemna - reprezentacja zajęła w grupie trzecie miejsce, za Szwecją i Anglią.

Kwalifikacje do Euro 2004 polscy piłkarze, tym razem ze Zbigniewem Bońkiem w roli selekcjonera, rozpoczęli od meczu z teoretycznie najłatwiejszym rywalem - San Marino. Wygrali 2:0, ale w kolejnym spotkaniu przegrali z Łotyszami 0:1 i choć już pod wodzą Pawła Janasa odrobili część strat, to porażka z Warszawy okazała się bardzo kosztowna. Polska zajęła w grupie trzecią pozycję, za Szwecją i Łotwą, która awans do turnieju finałowego wywalczyła w barażach. To jedyny istotny sukces tego kraju w historii futbolu.

Trzynaste w historii eliminacje miały zgoła inny charakter. Po raz pierwszy polska drużyna przystąpiła do nich pod wodzą zagranicznego selekcjonera - Holendra Leo Beenhakkera. Zaczęło się od niespodziewanej porażki w Bydgoszczy z Finlandią 1:3, ale przełom nastąpił w wygranym meczu na Stadionie Śląskim w Chorzowie z Portugalią (2:1).

Do końca eliminacji zespół Beenhakkera przegrał jeszcze tylko raz - z Armenią w Erywaniu (0:1). Historyczny awans do turnieju finałowego ME przypieczętował 17 listopada 2007 roku, wygrywając w Chorzowie z Belgią 2:0 po dwóch trafieniach Euzebiusza Smolarka. Polacy zajęli pierwsze miejsce w grupie, wyprzedzając o punkt Portugalczyków.

W turnieju finałowym 2008 biało-czerwoni trafili w grupie na Niemców, współgospodarzy Austriaków oraz Chorwatów. Na inaugurację przegrali z zachodnimi sąsiadami 0:2, a oba gole zdobył pochodzący z Gliwic Lukas Podolski, dziś grający w Górniku Zabrze.

Po tej porażce kolejne spotkanie - z Austrią - urosło do rangi "być albo nie być". Polscy piłkarze długo prowadzili po bramce urodzonego w Brazylii Rogera Guerreiro, ale tuż przed końcem wyrównał Ivica Vastic z rzutu karnego, podyktowanego przez Howarda Webba. Anglik stał się w Polsce wrogiem publicznym numer jeden. Większość ekspertów oceniła jednak, że jego decyzja była prawidłowa.

Przed kończącym rywalizację w grupie meczem z Chorwacją polska drużyna miała tylko teoretyczne szanse awansu, ale piłkarze Beenhakkera nie pomogli fortunie, przegrywając z rywalem występującym w rezerwowym składzie 0:1 i szybko zakończyli udział w imprezie.

W 2012 roku drużyna Franciszka Smudy wystąpiła w mistrzostwach Europy jako współgospodarz turnieju, który Polska organizowała razem z Ukrainą, więc nie musiała grać w kwalifikacjach. Biało-czerwoni trafili do teoretycznie najłatwiejszej grupy, jednak nie zdołali wywalczyć awansu do ćwierćfinału.

Zmagania rozpoczęli od remisu 1:1 na Stadionie Narodowym z Grecją (gol Roberta Lewandowskiego), prowadzoną przez ich... późniejszego selekcjonera Fernando Santosa. Następnie odnotowali taki sam rezultat na tym samym obiekcie z Rosją (bramka Jakuba Błaszczykowskiego), a w decydującym spotkaniu ulegli we Wrocławiu Czechom 0:1 i zajęli ostatnie miejsce w grupie.

Po nieudanym turnieju kadrę przejął Waldemar Fornalik, ale po przegranych eliminacjach mistrzostw świata 2014 selekcjonerem został Adam Nawałka. Pod jego wodzą biało-czerwoni powtórzyli wyczyn ekipy Beenhakkera.

Od początku kwalifikacji ME 2016 spisywali się świetnie. Do historii przeszło zwycięstwo 2:0 nad Niemcami w październiku 2014 roku w Warszawie. Ostatecznie zajęli drugie miejsce w grupie, również premiowanie awansem, tylko za ówczesnymi mistrzami globu, z którymi w rewanżu we Frankfurcie przegrali 1:3 we wrześniu 2015.

W mistrzostwach we Francji - po raz pierwszy w historii - wystąpiły 24 drużyny. To była pierwsza wielka impreza w XXI wieku, w której polscy piłkarze wyszli z grupy. Dwie wygrane - po 1:0 z Irlandią Północną i Ukrainą - oraz remis 0:0 z Niemcami sprawiły, że do 1/8 finału awansowali z drugiego miejsca w grupie.

Tam wyeliminowali po rzutach karnych Szwajcarów. Zostali zatrzymani dopiero w ćwierćfinale - z Portugalią, prowadzoną przez... Santosa, także było 1:1 po 120 minutach, ale w serii "jedenastek" lepsi okazali się rywale.

W kwalifikacjach Euro 2020 rywalami losowanej z pierwszego koszyka Polski, już pod wodzą Jerzego Brzęczka, były Austria, Izrael, Słowenia, Macedonia Północna oraz Łotwa. Biało-czerwoni wykorzystali korzystne losowanie. Wygrali grupę, odnosząc w 10 meczach aż osiem zwycięstw; poza tym jeden remis i jedna porażka - 0:2 na wyjeździe ze Słowenią. Drugą w tabeli Austrię wyprzedzili aż o sześć punktów.

Turniej finałowy, rozgrywany w wielu krajach Europy, został z powodu pandemii przesunięty na 2021 rok. Polska przystąpiła do imprezy już pod wodzą Portugalczyka Paulo Sousy, lecz nie zdołała wyjść z grupy.

W pierwszym spotkaniu biało-czerwoni przegrali w Sankt Petersburgu ze Słowacją 1:2. Już w 18. minucie samobójcze trafienie zaliczył Wojciech Szczęsny, a w drugiej połowie czerwoną kartką został ukarany Grzegorz Krychowiak. W drugim meczu - z silną Hiszpanią w Sewilli (1:1) - Szczęsny zrehabilitował się, popisując się kilkoma znakomitymi interwencjami. Jego koledzy też zebrali dobre recenzje. Na koniec ulegli jednak w Sankt Petersburgu Szwecji 2:3, tracąc ostatniego gola w doliczonym czasie gry, gdy rzucili się do desperackich ataków, ponieważ remis nic im nie dawał.

Od tego czasu wiele w polskim futbolu się zmieniło. W styczniu 2022 roku selekcjonerem został Czesław Michniewicz, a rok później - mimo dotarcia do 1/8 finału mistrzostw świata w Katarze - został wymieniony na wspomnianego już Santosa.

Doświadczony Portugalczyk miał oczyścić kiepską atmosferę wokół reprezentacji, a przede wszystkim awansować do tegorocznych ME w Niemczech. To drugie zadanie wydawało się łatwe. bo rywalami w grupie eliminacyjnej były Czechy oraz niżej notowane Albania, Wyspy Owcze i Mołdawia.

Ku ogólnemu zaskoczeniu biało-czerwoni zupełnie nie radzili sobie w tej stawce. Przegrali na wyjeździe z Czechami 1:3, z Mołdawią 2:3 i z Albanią 0:2. Po ostatniej z tych porażek PZPN rozstał się we wrześniu 2023 roku z Santosem, mianując na jego miejsce Michała Probierza.

Nowy selekcjoner, choć los wciąż Polakom sprzyjał i dzięki wynikom rywali mieli w październiku wszystko w swoich rękach, nie dał rady awansować bezpośrednio. Zremisował u siebie z Mołdawią 1:1, a w listopadzie z Czechami 1:1.

Ostatecznie kadra zajęła trzecie miejsce w grupie, a awans wywalczyli Albańczycy i Czesi, ale Polska ma prawo wystąpić w barażach, dzięki pozostaniu w 2022 roku (jeszcze pod wodzą Michniewicza) w najwyższej dywizji Ligi Narodów.

Szansa wciąż jest duża, bo dzięki przepisom UEFA biało-czerwoni zagrają w Warszawie z drużyną z czwartej dywizji Ligi Narodów, czyli Estonią - w czwartek na PGE Narodowym. W przypadku zwycięstwa zmierzą się we wtorek na wyjeździe w meczu o awans z lepszym z pary Walia - Finlandia.

sma/