Biało-czerwone udanie rozpoczęły turniej w Paryżu pokonując tegorocznego wicemistrza Ligi Narodów - Japonię 3:1. Polki grają na igrzyskach po raz pierwszy od 16 lat, dlatego w kadrze są wyłącznie olimpijskie debiutantki. Jak zauważyła Bełcik, było widać tę debiutancką tremę na początku spotkania.
"To przejawiało się m.in. duża liczbą zepsutych zagrywek w pierwszym secie. Pewnym usprawiedliwieniem jest fakt, że dziewczyny przed meczem zaliczyły chyba tylko jeden trening na hali meczowej i nie do końca były obyte z obiektem. A gdy do tego przychodzi stres, to te ruchy potem sztywnieją. Wiem to z własnego doświadczenia, niby lekko się piłkę dotyka, a ona leci trzy metry w aut. Przypomina mi się taka akcja, kiedy piłkę dostała Agnieszka Korneluk praktycznie bez bloku, a ona ją obraca i uderza kilkanaście centymetrów za linię. To wszystko świadczy o nerwowości. Nasze siatkarki zresztą wiedziały, że będzie stres, ale nie spodziewały się chyba, że aż tak duży" - powiedziała PAP była rozgrywająca kadry.
Jak dodała, Japonkom, które regularnie występują na igrzyskach, też przytrafiały się błędy.
"Nasze dziewczyny czasami uzyskiwały przewagę kilku punktów, a rywalki je doganiały. W czwartym secie nasz zespół miał piłkę meczową, a po chwili dwa setbole były po stronie Japonii. Rywalki też nie ustrzegły się błędów. Choć zaliczyły efektowne powroty, to potem 'podawały nam rękę'. Z jednej strony Japonki sprawiają wrażenie, że działają jak maszyny i po nich czasami tych emocji nie widać, ale jednak też się denerwowały" - skomentowała.
Bełcik przyznała, że sztab szkoleniowy obrał skuteczną taktykę przeciwko Azjatkom. Jej zdaniem kluczową rolę odegrały środkowe i ważna była gra blokiem.
"Pamiętam, że gdy grałyśmy przeciwko Japonii, często starałyśmy się korzystać ze środkowych i taka taktyka też chyba była obrana na ten mecz. Może w pierwszym secie nie do końca przynosiło to efekty, ale okazała się jednak skuteczna. Nie mogę się zgodzić z niektórymi komentarzami, że Magda Stysiak nie zagrała dobrego meczu. Dostała najwięcej piłek, skuteczność na poziomie 40 procent to dobry wynik zważywszy, że pod drugiej stronie siatki są Japonki, które świetnie ustawiają się w obronie. Na plus można zaliczyć też podwójną zmianę i grę aktywnym blokiem, bo nie jest łatwo uwijać się na siatce. Mimo, że nasze dziewczyny są wysokie, to do Japonek nie można skakać zbyt... wysoko" - tłumaczyła.
Kilka ciepłych słów poświęciła Martynie Czyrniańskiej, która pojawiła się w końcówce czwartej partii i zdobyła punkty w kluczowych momentach.
"To był taki prawdziwy as wyciągnięty z rękawa" - zauważyła.
"Po takim czasie stania w 'kwadracie' i nerwach, które człowiek bardziej odczuwa będąc z boku, Martyna weszła na boisko i skutecznie obiła blok. Potem stanęła na zagrywce i pierwszy serwis był już bardzo trudny, a potem zagrała asa przy meczbolu" - przypomniała.
Jej zdaniem samo spotkanie było bardzo dobrym widowiskiem i chciałaby więcej takich oglądać w turnieju olimpijskim.
"Stało na dobrym poziomie, było dużo zwrotów akcji, nerwów i emocji. Z drugiej strony, czy my chcemy oglądać nudne mecze?" - spytała retorycznie.
W środę w kolejnym meczu podopieczne trenera Stefano Lavariniego zagrają z Kenią, która jest najniżej notowanymi zespołem spośród wszystkich uczestników turnieju olimpijskiego. Zdaniem byłej reprezentantki Polski, grając nawet przeciwko znacznie słabszemu przeciwnikowi trzeba także zmierzyć się ze swoimi emocjami.
"Dziewczyny wyjdą na parkiet jako stuprocentowy faworyt i też muszą udźwignąć tę rolę. W ostatnich turniejach wyglądało to bardzo dobrze, ale Kenijki są dla nas wielką niewiadomą, rywalem mocno nieobliczalnym. Z drugiej strony to nie jest ten poziom sportowy, który mógłby nam zagrozić. Myślę, że trener Lavarini będzie chciał się upewnić, że jesteśmy w dobrej kondycji psychicznej i wystawi najmocniejszy skład. Jeśli będzie duża dysproporcja punktowa, to sądzę, że pojawią się zmienniczki i w tym meczu zobaczymy naszą całą '12'" - podsumowała dwukrotna mistrzyni Europy.
Spotkanie Polska - Kenia rozegrane zostanie w środę o godz. 21. (PAP)
autor: Marcin Pawlicki
kh/