W poniedziałek w Sejmie odbyła się konferencja pt. „7 miesięcy rozczarowań i niewykorzystanych szans w Ministerstwie Obrony Narodowej”. Oprócz Błaszczaka uczestniczyli w niej m.in. b. dowódca Centralnego Wojskowego Centrum Rekrutacji gen. Mirosław Bryś i b. dowódca 25. Brygady Kawalerii Powietrznej gen. Dariusz Wroński.
Były szef MON podczas wystąpienia otwierającego konferencję ocenił, że "niestety praktycznie już straciliśmy szansę, albo właśnie ją tracimy, żeby realnie wzmocnić polskie wojsko, żeby zbudować silne polskie wojsko, tak żeby odstraszyć agresora".
"Polityka obecnej koalicji jest skoncentrowana na tym, że to ktoś inny ma nas bronić. To sojusznicy mają bronić Rzeczypospolitej Polskiej" - mówił. "Doświadczenia historyczne są jednak takie, że należy polegać na sobie, bo jeśli będziemy polegali na innych państwach, to możemy się bardzo głęboko rozczarować" - dodał.
W ocenie Błaszczaka, to co obecnie dzieje się w MON można określić jako "bezwład, brak umiejętności pchnięcia spraw naprzód".
Ponadto, według Błaszczaka, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz "jest zdominowany przez koalicjanta, bo szefem ministerstwa obrony narodowej jest polityk Platformy Obywatelskiej", wskazując na wiceszefa resortu Cezarego Tomczyka.
Błaszczak nawiązywał też do rządów PiS i mówił, że przyjęto wówczas ustawę o obronie ojczyzny, która dała możliwość zakrojonych na szerszą skalę działań związanych ze zwiększeniem liczebności wojska oraz sprowadzeniem nowych standardów wzmacniających nasze zdolności obronne. Mówił też o powołaniu Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych oraz o znaczącym przyspieszeniu działań związanych z wyposażeniem Wojska Polskiego w nowoczesną broń.
Zarzucał jednocześnie, że obecnie rządzący mając "na biurku wyłożone całe działania, przygotowane projekty umów, umowy ramowe podpisane" zaczynają od przeglądu dokumentów w MON. "Minister Władysław Kosiniak-Kamysz powołuje emerytowanych generałów, z poprzedniej epoki, którzy kiedy dowodzili polskim wojskiem zajmowali się likwidowaniem jednostek wojskowych. Ci generałowie wrócili i oni zajmują się przeglądem dokumentów, który to przegląd dokumentów prowadzi ich do różnych dziwnych konstatacji. Obawiam się, że te konstatacje już niedługo usłyszymy, że za dużo tego sprzętu, że za dużo wojska. To są zagrożenia, które możemy ponownie usłyszeć, bo w kampanii wyborczej już tak mówili" - mówił Błaszczak.
Pytał, co z umową na dostarczenie 212 armatohaubic K9, co z umową na produkcję czołgów K2 w Polsce, gdyż umowy ramowe w tych sprawach zostały już dano podpisane. "Co z umową na dostarczenie do Wojska Polskiego 152 armatohaubic KRAB? Umową ramowa została podpisana w grudniu 2023 r. Co z umową na pozyskanie 486 wyrzutni HIMARS? Umowa ramowa w tej sprawie została podpisana we wrześniu 2022 r. No i w końcu co z umową na pozyskanie 96 śmigłowców uderzeniowych Apache? Również umowa ramowa w tej sprawie i umowa offsetowa zostały podpisane we wrześniu 2022 roku" - wyliczał.
Błaszczak zwracał też m.in. uwagę na Tarczę Wschód, która według zapowiedzi miała być finansowana przez UE. Jak zaznaczył, w konkluzjach unijnego szczytu nie ma jednak na ten temat ani słowa.
Były szef MON wyraził też opinię, że mamy do czynienia z bardzo poważnym zagrożeniem wstrzymania finansowania głównych kontraktów, które stanowią o rozwoju polskiego wojska. Zarzucał też, że obecny rząd nic nie wspomina o rozwoju jednostek wojskowych na wschodzie naszego kraju, które zostały powołane za rządów PiS.
Zdaniem Błaszczaka, aby realnie wzmocnić granicę należy zwiększyć liczbę żołnierzy tam stacjonujących. Jak wskazał, należy przynajmniej podwoić liczebność żołnierzy na granicy. Dodał, że należy też rozwijać komponent Wojsk Obrony Pogranicza w ramach Wojsk Obrony Terytorialnej.
Błaszczak akcentował też konieczność dalszego zwiększania liczebności polskiego wojska. "Ten postulat 300 tys. żołnierzy jest postulatem jak najbardziej możliwym do spełnienia" - mówił.
Przekonywał też, że należy kontynuować wynegocjowane przez rząd PiS umowy m.in. z USA i Koreą Południową. Dodał, że niezbędne jest zakończenie budowy najnowocześniejszego w Europie, wielowarstwowego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Dodał, że trzeba też rozbudowywać zdolność polskiego przemysłu obronnego do produkcji i napraw sprzętu wojskowego.
Ocenił ponadto, że Polska powinna kontynuować partnerstwo strategiczne z USA. "Nie wolno dopuszczać do tego, żeby były koncepcje rywalizacji sojuszów, przede wszystkim Sojuszu Transatlantyckiego z sojuszem unijnym. To jest droga prowadząca donikąd" - mówił.
W tym kontekście podkreślił, że w USA ambasadorem nie powinien być polityk taki jak Bogdan Klich, który "publicznie atakował, krytykował Donalda Trumpa". "Jest to niewątpliwie działaniem na szkodę interesu polskiego" - ocenił.
Zdaniem Błaszczaka, Polskę w USA powinien reprezentować albo dyplomata, albo polityk, który "daje gwarancję tego, że będzie potrafił ułożyć sobie dobre relacje z każdą administracją w Stanach Zjednoczonych".
Błaszczak w trakcie wystąpienia nawiązywał też do sobotniego zamachu na b. prezydenta USA Donalda Trumpa, który ubiega się ponownie o to stanowisko. "Zauważmy do czego prowadzi ta nienawiść, hejt. Prowadzi właśnie do takich zdarzeń jak w Pensylwanii w ostatnią sobotę" - mówił, dodając, że "koalicja 13 grudnia też posługuje się nienawiścią, posługuje się zemstą".
"Dziś oczekujemy tego, że poziom agresji spadnie, że ci, którzy w Polsce dochodzili do władzy pod szyldem ośmiu gwiazdek nie będą tego szyldu dalej wykorzystywać, że zajmą się rozwiązywaniem problemów przed którymi stoi Polska i stoją Polacy" - mówił. (PAP)
ał/