Były rzecznik NATO : ugrupowania prawicowe pną się w górę, ale nie w sposób spektakularny

2024-06-10 17:40 aktualizacja: 2024-06-12, 21:53
Liderka Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen celebrująca zwycięstwo w wyborach do PE we Francji, fot. PAP/EPA/ANDRE PAIN
Liderka Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen celebrująca zwycięstwo w wyborach do PE we Francji, fot. PAP/EPA/ANDRE PAIN
Wybory do Parlamentu Europejskiego nie wniosły niczego nowego: ugrupowania prawicowe np. Marine Le Pen i Giorgii Meloni od kilku lat pną się w górę, ale nie robią tego w sposób spektakularny - powiedział PAP Jamie Shea, były wieloletni wysokiej rangi urzędnik Kwatery Głównej NATO i b. rzecznik prasowy Sojuszu.

Jamie Shea uważa, że największym przegranym w wyborach do Parlamentu Europejskiego jest partia Zielonych. W 2019 roku nastąpił ogromny wzrost poparcia dla tego ugrupowania - z 11 proc. do prawie 21 proc. "Wówczas młodzi ludzie w Europie zebrali się, aby głosować na Zielonych. To był czas, kiedy skupialiśmy się na zmianach klimatycznych, środowisku" - powiedział.

"Zieloni wrócili teraz do wyników z 2014 roku, tracąc cały wzrost, jaki osiągnęli przez ostatnie 10 lat" - zaważył. "Ten wynik odzwierciedla panujący w Europie sceptycyzm wobec poświęceń na rzecz środowiska" - dodał rozmówca PAP, przytaczając w tym kontekście m.in. strajki rolników w Polsce i innych krajach w Europie.

Zdaniem byłego rzecznika NATO ludzie są gotowi znosić powodzie i ekstremalne temperatury pod warunkiem, że nie będą musieli ponosić wyrzeczeń ekonomicznych na rzecz zielonej transformacji.

Shea zwrócił też uwagą na rozczarowanie partiami liberalnymi w Europie. Wskazał na porażkę partii prezydenta Emmanuela Macrona we Francji, a także liberałów w Niemczech, Belgii czy Holandii. "Największymi przegranymi są Zieloni i liberałowie. Wszystkie pozostałe partie mają się z czego cieszyć" - ocenił.

W jego ocenie wyniki wyborów pokazują skupienie się głównie na kwestiach krajowych, związanych z inflacją czy poziomem życia. Shea przypomniał, że kraje takie jak Włochy, Francja, Belgia, Holandia borykają się z nielegalną migracją.

"Te wybory nie wnoszą niczego nowego: ugrupowania prawicowe np. Marine Le Pen i Giorgii Meloni, od kilku lat pną się w górę, ale nie robią tego w sposób spektakularny" - skomentował rozmówca PAP.

Zjednoczenie Narodowe (RN), dawny Front Narodowy Marine Le Pen, uzyskało we Francji 31,3 proc. głosów. Według wstępnych sondaży we Włoszech wybory wygrało ugrupowanie Bracia Włosi premier Giorgii Meloni. Prawicowa partia otrzymała około 26-30 proc. głosów. Liga związana z Matteo Salvini według exit poll zdobyła jedynie 8-10 proc. podczas, gdy w ostatnich wyborach miała 30 proc. poparcia. W Niemczech prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) zdobyła drugie miejsce, ale jej poparcie nie przekroczyło 20 proc.

"Z kolei partie centrowe: Europejska Partia Ludowa, Socjaliści i Demokraci, Odnówmy Europę, nadal będą największą siłą w Parlamencie Europejskim i chociaż centrum ulega ciągłej erozji, to nie jest jeszcze pogrążone" - dodał Shea.

Jednocześnie ocenił rozwiązanie francuskiego parlamentu przez Macrona jako ryzykowny, ale przemyślany krok. Zauważył, że od ostatnich wyborów parlamentarnych we Francji Macron nie miał większości w parlamencie. Zdaniem analityka prezydent musiał wziąć też pod uwagę, że Zjednoczenie Narodowe zdobyło dwa razy więcej głosów niż jego partia Odrodzenie.

"Z jego punktu widzenia jednak warto podjąć ryzyko związane z wcześniejszymi wyborami, bo Francuzi w wyborach krajowych 30 czerwca mogą zagłosować inaczej niż w europejskich", które mogą uważać za mniej ważne - wyjaśnił Shea. "Macron liczy na lepszy wynik i utworzenie koalicji z socjalistami i tradycyjną centrową prawicą we Francji, aby blokować nacjonalistów" - uzupełnił.

W ocenie Shea Macron stwierdził zapewne, że skoro Francuzi chcą prawicowego rządu, nie będzie ich powstrzymywać. Jednak w ocenie b. rzecznika NATO, możemy mieć do czynienia z sytuacją jak w we Włoszech z populistycznym Ruchem Pięciu Gwiazd. "Francuzi zobaczą, że ci, których wybrali, nie mają pojęcia o rządzeniu krajem i zagłosują przeciwko nim. Dlatego uważam, że Macron to ryzyko dobrze oszacował" - zaznaczył.

Rozmówca PAP pytany, jakie są szanse na drugą kadencję Ursuli von der Leyen na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej, ocenił je jako wysokie, bo jej Europejska Partia Ludowa wypadła dobrze, a CDU w Niemczech, z której pochodzi, zdobyła 30 proc. "Nawet z Odnówmy Europę, której poparcie spadło ze 102 na 80 mandatów i z socjaldemokratami mają, centrową, komfortową większość. Poza tym jako największa grupa w parlamencie, EPL będzie rościć sobie prawo do wybrania nowego szefa komisji" - wyjaśnił.

 

Z Brukseli Olga Łozińska (PAP)

sma/