Biało-czerwone gładko przegrały mecz, którego stawką był półfinał turnieju olimpijskiego. Wydawało się, że awans jest realny, bowiem trzy ostatnie pojedynki z reprezentacją Stanów Zjednoczonych podopieczne Stefano Lavariniego wygrały.
"Amerykanki nawet u siebie, w Arlington potrafiły przegrać z nami, lecz nikt nie robił im żałoby z tego powodu. Dla nich igrzyska są najważniejsze. My natomiast musimy szukać drobnych zwycięstw, by stać się drużyną, która zacznie się liczyć w Europie i na świecie. I tak to wygląda, małymi kroczkami idziemy w górę. Jednak, gdy nadeszła godzina "0", to nas nie było” - powiedział PAP Matlak.
Jego zdaniem kolejny sukces, brązowy medal w Lidze Narodów zaostrzył apetyty kibiców, dlatego rozczarowanie jest jeszcze większe.
"Może za dużo było tego hałasu, bo po ostatniej Lidze Narodów staliśmy się nagle jednym z kandydatów do medalu. Tylko nie wiadomo, na jakiej podstawie. Owszem, robiliśmy postępy, to było widoczne. Natomiast zdobywaliśmy medale w Lidze Narodów, którą wiele zespołów traktowało jako przygotowanie do głównej imprezy" - podkreślił.
Drużyna Lavariniego na inaugurację turnieju olimpijskiego pokonała Japonki 3:1, co otworzyło jej drogę do ćwierćfinału. Szkoleniowiec przyznał, że było to jedyne udane spotkanie w wykonaniu polskich siatkarek, bowiem później było już tylko gorzej.
"Gdybyśmy utrzymali chociaż swój średni poziom, to może coś więcej udałoby się osiągnąć w meczach z Brazylią, czy USA" – zaznaczył.
Matlak ubolewał też nad zaangażowaniem zawodniczek, które ostatnie dwa pojedynki oddały praktycznie bez walki, wysoko przegrywając w poszczególnych setach.
"Niewątpliwie w Paryżu coś nie zagrało. Nie wyglądało to dobrze. Głowy pozwieszane, jakby ktoś coś im ukradł, a to przecież one same to oddały" – stwierdził.
"Przegraliśmy gładko z Brazylią i Stanami Zjednoczonymi, a to nie było wynikiem jakieś ponad przeciętnej gry naszych rywali. Nie było zawodniczki, która mogłyby "pociągnąć" grę. Byliśmy nieobecni na boisku, nie wiem, co się stało z Magdą Stysiak, która miała być liderką zespołu, a właściwie nią jest. Można czasami trochę gorzej zagrać, ale coś trzeba robić na boisku, żeby pomóc temu zespołowi" – dodał.
Były trener reprezentacji (2009-2011) uważa, że z tego niepowodzenia można wyciągnąć wnioski.
"Myślę, że ten turniej dał dziewczynom nauczkę, że po prostu trzeba do tego inaczej podchodzić. Zamiast błądzić w chmurach i myśleć, że się jest doskonałym, trzeba po prostu jeszcze dalej pracować" - podsumował.
Amerykanki w półfinale igrzysk zmierzą się z Brazylią, a w drugim półfinale Włochy zagrają z Turcją - spotkania zaplanowano na czwartek.
autor: Marcin Pawlicki
sma/