Były senator znów na ławie oskarżonych. Chodzi o w sprawę znęcania się nad psem

2023-12-06 15:38 aktualizacja: 2023-12-06, 22:59
 Były senator Waldemar Bonkowski na korytarzu Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Rozpoczął się proces apelacyjny polityka, oskarżonego o znęcanie się nad psem i pozbawienie go życia. PAP/Andrzej Jackowski
Były senator Waldemar Bonkowski na korytarzu Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Rozpoczął się proces apelacyjny polityka, oskarżonego o znęcanie się nad psem i pozbawienie go życia. PAP/Andrzej Jackowski
W środę w Sądzie Okręgowym w Gdańsku rozpoczął się proces odwoławczy przeciwko byłemu senatorowi PiS Waldemarowi Bonkowskiemu. Mężczyzna w sądzie I instancji został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad psem, który w konsekwencji umarł.

W Sądzie Okręgowym w Gdańsku po raz drugi rozpoczął się proces odwoławczy 63-letniego Waldemara Bonkowskiego (zgodził się na podanie danych osobowych i ujawnienie wizerunku - PAP), który w kwietniu ub.r. został skazany przez Sąd Rejonowy w Kościerzynie na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.

W środę w sądzie stawił się oskarżony, jego obrońcy oraz prokurator i pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych. Apelacje złożyli: prokuratura domaga się kary bezwzględnego pozbawienia wolności roku i 10 miesięcy, a także oskarżyciele posiłkowi. Obrona natomiast domaga się uniewinnienia.

Sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku Joanna Więckowska przesłuchała sześciu świadków, którzy brali udział w czynnościach na terenie posesji Bonkowskiego, przed jego zatrzymaniem. Ich zeznania miały dotyczyć stanu zdrowia i samopoczucia Bonkowskiego w trakcie tych działań. Oskarżony i jego obrońcy od początku przekonują, że oskarżony był przeziębiony, dlatego do samochodu wsadził tylko jednego psa, natomiast drugiego ciągnął na smyczy za samochodem.

Najpierw zeznawała lekarz weterynarii Monika P., która badała psy należące do oskarżonego i zaleciła, by jedno ze zwierząt zostało przewiezione do schroniska. Podała, że Bonkowski "był pomocny, pomagał w trakcie badania klinicznego, wszedł do kojca". Wyjaśniła, że nie zauważyła, żeby oskarżony miał jakieś dolegliwości zdrowotne.

Zeznania świadków 

Następnie zeznawali dwaj czynni funkcjonariusze policji: Kamil L. i Rafał Sz. Mężczyźni zeznawali, że oskarżony na swojej posesji w trakcie ich czynności uskarżył się na swój stan zdrowia. "Wpuścił nas na teren posesji, był w szlafroku. Pamiętam, że pił wodę, herbatę i brał leki. Na pewno na przeziębienie. Mówił, że jest przeziębiony. I tak też wyglądał" - zeznawał Sz.

Świadek Kamil L. dodał, że Bonkowski w trakcie działań policjantów był bardzo spokojny i na wstępie poinformował, że jest bardzo chory. "Nie pamiętam, jaką chorobą się tłumaczył. Stwierdziłem, że jest albo przeziębiony albo ma grypę" - mówił.

Zaznaczył, że jadąc na teren posesji oskarżonego nie widział filmiku, na którym zarejestrowano jak Bonkowski ciągnął za samochodem swojego psa. Materiał został przesłany dzień wcześniej do policji. "Po przedstawieniu oskarżonemu zarzutu, nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Złożył obszerne wyjaśnienia. W protokole z przesłuchania było ujęte, że do zdarzenia doszło, kiedy pan Bonkowski był chory i nie miał siły walczyć z dwoma zwierzętami, dlatego jednego psa umieścił w samochodzie, a drugiego miał przywiązać do haka samochodu" - zeznawał policjant.

Później zeznawał były policjant Jarosław W. który nadzorował czynności policjantów na terenie posesji Bonkowskiego. "Oskarżony rozmawiał normalnie, nie widziałem żadnych dziwnych zachowań z jego strony (...) nie prosił o leki, nie korzystał z chusteczki do nosa" - mówił emerytowany policjant.

Kolejny świadek technik policyjny Łukasz B., w trakcie swoich czynności na terenie posesji Bonkowskiego nie zauważył objawów przeziębienia u oskarżonego.

Ostatnim świadkiem był sąsiad Bonkowskiego, rolnik Andrzej P., który pomagał oskarżonemu w zakopaniu truchła zwierzęcia. Zeznał, że Bonkowski zadzwonił do niego, przez telefon i był "bardzo słaby i ciężko było go zrozumieć" - mówił. Wyjaśnił, że jak przyjechał na posesję to oskarżony był słaby, a pies ciężki". "Zadzwonił i mówił, że on sam nie da rady" - zeznawał.

Jego zdaniem "gdyby Bonkowski był zdrowy, to by do tego wypadku nie doszło". Nie doszłoby też – zdaniem świadka, gdyby kierowcy, którzy jechali za Bonkowskim nie trąbili. Świadek dodał, że nagranie, na którym widać ciągniętego psa zostało wykonane ok. 40 metrów od bramy posesji Bonkowskiego. "On żałował, że ten pies nie żyje. (...) On całe życie jest przywiązany do tych psów. Nigdy się nie zdarzyło, żeby psy czegoś nie miały" - zeznawał.

Waldemar Bonkowski przed rozprawą mówił dziennikarzom, że tu nie ma jego zamierzonej winy. "Absolutnie nie było znęcania się, to jest zarzut absurdalny. Prowadziłem psa do domu. Przewrócił się, bo samochody niemiłosiernie trąbiły. Zaparł się na to trąbienie i coś mu tam musiało pęknąć, ale nie było to zamierzone" – mówił Bonkowski.

Kolejny termin rozprawy został wyznaczony na 8 stycznia przyszłego roku.

B. senator ciągnął psa za samochodem. Miał przywiązać zwierzę do haka

Bonkowskiemu postawiono zarzut "znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem w ten sposób, że przywiązał zwierzę do haka holowniczego samochodu, ruszył i zwiększając prędkość, tak, że pies nie nadążył, przewrócił się i był ciągnięty". Do zdarzenia doszło w marcu 2021 r.

W procesie jako oskarżyciele posiłkowi występuje pięć organizacji zajmujących się ochroną zwierząt. Jak ustaliła sekcja zwłok, zwierzę doznało "obrażeń narządów wewnętrznych skutkujących niewydolnością krążeniowo-oddechową", w następstwie których straciło życie. Całe zdarzenie zarejestrowała kamera auta jadącego za samochodem Bonkowskiego. Na filmie widać, jak mężczyzna przywiązuje sznurkiem psa do samochodu i rusza autem. Zwierzę początkowo biegnie, ale później nie nadąża za jadącym samochodem. Przewraca się i jest wleczone za pojazdem. Nagranie wideo zostało przekazane policji.

Były senator konsekwentnie nie przyznaje się do winy. Na poprzednich rozprawach tłumaczył, że od 50 lat zajmuje się psami. "Całe życie byłem miłośnikiem zwierząt. Nigdy nie skrzywdziłem żadnego zwierzęcia. Moim celem było doprowadzenie psa do domu. Nie było moim celem żebym znęcał się nad psem. Żeby psa uśmiercić. Byłbym jakimś psychopatą. Mógłbym to zrobić na podwórku. Nie ma najbardziej podłego określenia, że znęcałem się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem" - mówił w sądzie Bonkowski.

W kwietniu 2022 r. Sąd Rejonowy w Kościerzynie skazał go na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata (w tym czasie Bonkowski ma być pod nadzorem kuratora sądowego), pięć lat zakazu posiadania psów oraz 20 tys. zł nawiązki na Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Gdańsku.

W grudniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Gdańsku uchylił wyrok sądu I instancji i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. Na wydane orzeczenie skargę do Sądu Najwyższego wniósł prokurator.

9 sierpnia 2023 roku Sąd Najwyższy uchylił wyrok Sądu Okręgowego i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania przez sąd II instancji, czyli Sąd Okręgowy w Gdańsku. Jak wyjaśnił rzecznik prasowy ds. cywilnych SO w Gdańsku sędzia Łukasz Zioła, w ocenie Sądu Najwyższego uzupełnienie postępowania dowodowego, w zakresie w jakim nakazał Sąd Okręgowy w Gdańsku Sądowi Rejonowemu w Kościerzynie, może być przeprowadzone przez sam sąd odwoławczy w ramach postępowania apelacyjnego.

Waldemar Bonkowski to znany na Kaszubach lokalny polityk. W wyborach parlamentarnych w 2015 uzyskał mandat senatora z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. W lutym 2018 r., po serii antysemickich wpisów w mediach społecznościowych, został zawieszony przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w prawach członka partii i został senatorem niezrzeszonym. W wyborach 2019 r. starał się o reelekcję z własnego komitetu wyborczego, ale nie dostał się do parlamentu.(PAP)

Autor: Piotr Mirowicz

mmi/