Prezydent Jun ogłosił we wtorek stan wojenny, oskarżając opozycję o sympatyzowanie z Koreą Północną i paraliżowanie prac rządu. Przeciwko tej decyzji zagłosował już parlament.
Według doktora Leviego powody kryjące się za decyzją Juna, są wynikiem wewnętrznych konfliktów. "Partia Narodu, z której wywodzi się prezydent, nie jest de facto partią rządzącą. W parlamencie władzę sprawuje opozycyjna Partia Demokratyczna, która dyktuje warunki" - wyjaśnił.
Ponadto prezydent wprowadzając stan wojenny "dąży do polaryzacji południowokoreańskiego społeczeństwa" - uważa Levi. Jun podzielił społeczeństwo na tych przeciwnych dialogowi z Koreą Płn. i na tych, którzy dążą do normalizacji stosunków między tymi państwami - powiedział.
Ekspert ocenił, że deklaracja Juna przypomina mu polowanie na czarownice, które było polityką prowadzoną przez władze USA na początku lat 50. XX wieku. Wówczas służby amerykańskie "polowały" na wszystkich, których podejrzewano o komunizm.
"W odróżnieniu od swoich poprzedników Jun nie dąży do zjednoczenia z Koreą Północną, a opozycja, tak naprawdę, nie jest przeciwko prowadzenia dialogu z Pjongjangiem" - powiedział Levi.
Według badacza presja wojskowych mogła być kolejnym czynnikiem, który popchnął Juna do tej decyzji. "W przeszłości tak drastyczne decyzje były podejmowane przez armię. Przykładem jest próba zorganizowania zamachu na Kim Ir Sena", pierwszego przywódcę komunistycznej Korei Płn. - zaznaczył.
Zdaniem Leviego duże znaczenie mógł mieć konflikt o kształt budżetu kraju, w którym wydatki na zbrojenia zostały ograniczone, w wyniku decyzji Partii Demokratycznej. "Zmniejszenie budżetu wojskowego jest na rękę Korei Płn., która w ostatnim czasie jest aktywna militarnie m.in. poprzez wysyłanie dronów na Koreę Płd." - zwrócił uwagę.
Ekspert przypomniał, że Korea Południowa "to kraj, w którym wielokrotnie rządzili wojskowi, a więc społeczeństwo jest do pewnego stopnia przyzwyczajone do tego rodzaju decyzji".
Choć "z naszego punktu widzenia, jako ludzi z Zachodu, mogą się one wydawać nadzwyczajne, to dla Koreańczyków z Południa, którzy charakteryzuję się świetną organizacją i umiejętnością bardzo szybkiej adaptacji do wszelkich sytuacji, nie jest to aż tak wyjątkowe" - powiedział.
Zapytany o reakcję Korei Północnej Levi odpowiedział, że "media kontrolowane przez Pjongjang zapewne powiedzą swojemu społeczeństwu "patrzcie jak tam u nich na Południu się źle dzieje"". Jednocześnie zaznaczył, że stan wojenny może być "iskierką, która wywołała znaczącą reakcję Koreańczyków z Północy, zwłaszcza jeśli media w Korei Płn. "uznają decyzję prezydenta Juna za przygotowanie do wojny z Pjongjangiem".
"Myślę, że USA będą kierować się strategią "wait and see", a więc zaczekają do czwartku z podjęciem decyzji" - powiedział Levi. Administracja USA już we wtorek skomentowała wprowadzenie stanu wojennego w Korei Płd. oświadczając, że monitorują sytuację.
Zarazem ekspert ocenił, że Stany Zjednoczone zapewne poprą decyzje Juna, ponieważ Korea Południowa jest ich bliskim sojusznikiem. "Jeśli jednak Waszyngton zdecyduje się ingerować w sprawy wewnętrzne Seulu, to będzie to pretekst dla Korei Północnej, aby okrzyknąć administrację Juna marionetkami Amerykanów" - podsumował adiunkt w Instytucie Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN.
Nicolas Levi jest autorem ośmiu książek o Korei Północnej, w tym trzech po polsku: "Nic nie wiem o Korei Północnej", "Kim jest Kim Dzong-un?" i "Korea Północna – poszukując prawdy". Ponadto w przyszłym tygodniu ukaże się jego e-book w języku francuskim pod tytułem "Byłem Północnokoreańskim Dyplomatą" (J'Etais Diplomate Nord-Coreen).
Antoni Wiśniewski-Mischal (PAP)
awm/ ap/ mhr/ ał/