Przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych ma być elementem zapowiadanej przez resort reformy szpitalnictwa. Zakłada zmianę zasad kwalifikowania szpitali do tzw. systemu podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej (tzw. PSZ) i konsolidację szpitali.
Ma to dotyczyć m.in. szpitali i oddziałów położniczych. Resort zdrowia chce, żeby do sieci PSZ weszły tylko te placówki, w których rocznie odbierana jest pewna minimalna liczba porodów. Chodzi o gwarancję, że matką i dzieckiem zajmuje się odpowiednio wykwalifikowany, mający doświadczenie personel.
Ile to będzie porodów - oficjalnych wskazań na razie nie ma - te zostaną określone w rozporządzeniu ministra zdrowia. Na razie w dyskusji o kryteriach pada liczba ok. 400 porodów rocznie. Szpitale, w których w ciągu 12 miesięcy byłoby ich mniej - miałyby się znaleźć poza siecią, co prowadziłoby do ich zamknięcia.
Przeciwko takiemu uzależnieniu funkcjonowania szpitali położniczych od liczby przyjmowanych w nich porodów wypowiedziała się na początku października m.in. posłanka Lewicy Joanna Wicha, wiceprzewodnicząca podkomisji do spraw zdrowia publicznego. Zwracała uwagę, że decyzja resortu spowoduje zamknięcie jednej trzeciej porodówek w Polsce.
"Będą w Polsce takie regiony, gdzie kobiety w ogóle nie będą miały dostępu do opieki położniczej czy ginekologicznej. Będą takie miejscowości, z których do porodu kobieta będzie musiała jechać 80 km" - mówiła. Przekonywała, że znikanie porodówek jedynie zniechęci kobiety do rodzenia dzieci.
Projekt jest po rozpatrzeniu przez Stały Komitet Rady Ministrów i czeka na skierowanie do Rady Ministrów. Po konsultacjach społecznych, dzięki uwadze Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych, trafi pod obrady rządu z istotną zmianą - o "być albo nie być" porodówek decydować ma nie tylko liczba odbieranych w nich porodów, ale także ich lokalizacja.
O szczegółach poinformował w odpowiedzi na interpelację posła PiS Adama Andruszkiewicza Jerzy Szafranowicz, podsekretarz stanu w MZ.
"W wyniku konsultacji publicznych omawianego projektu wprowadzono, w odniesieniu do kwalifikacji oddziałów położniczych, dodatkową przesłankę o charakterze geograficznym. W celu uniknięcia sytuacji, w której w wyniku kwalifikacji do PSZ wyłącznie oddziałów położniczych spełniających sztywno wyznaczone kryterium minimalnej liczby porodów, odległość do najbliższego takiego oddziału przekroczyłaby określoną wartość, wprowadzono możliwość zastosowania nadzwyczajnego, uzupełniającego trybu kwalifikacji oddziałów położniczych, przy spełnieniu obniżonego progu dotyczącego liczby przyjętych porodów" - przekazał.
Podkreślił też, że ogłoszenie nowego wykazu zakwalifikowanych szpitali "z całą pewnością nie będzie skutkować zwiększeniem odległości do najbliższego szpitala położniczego do 100 kilometrów, na żadnym obszarze kraju".
Zgodnie z projektem maksymalna odległość najbliższego świadczeniodawcy z zakresu położnictwa i ginekologii również zostanie określona w rozporządzeniu ministra zdrowia.
Liczba porodów sukcesywnie spada. W 2017 r. wyniosła 393 tys., w 2019 r. - 366 tys., w 2023 - 266 tys. Wraz z tymi liczbami ubywa oddziałów położniczych, na których przyjmowanych jest powyżej 400 porodów rocznie. W 2017 r. było ich 320, w ubiegłym roku - 221. Z danych MZ wynika, że odsetek placówek, "w których sprawozdano poniżej 400 porodów, wyniósł w 2023 r. niemal 11 proc., co oznacza, iż w dalszym ciągu utrzymuje się znaczna liczba oddziałów położniczych, w których liczba porodów nie spełnia wytycznych konsultantów krajowych w dziedzinie położnictwa i neonatologii" - zaznaczył resort zdrowia w uzasadnieniu do projektu.
Planowane zmiany dotyczące kwalifikacji do PSZ miałyby wejść w życie w 2027 r. (PAP)
Autorka: Anita Karwowska
akar/ agz/ lm/ know/