"Wyniki wyborów z poszczególnych Stanów w USA i badania exit poll nie pozwalają wciąż jednoznacznie stwierdzić, kto zostanie następnym prezydentem lub prezydentką Stanów Zjednoczonych. Trudno spodziewać się, żebyśmy poznali ostateczne wyniki wyborów prezydenckich w ciągu dwóch, trzech dni, gdyż zwłaszcza w stanach kluczowych, głosy zapewne będą liczone kilkakrotnie i prawdopodobnie będą podważane przez jednego bądź drugiego kandydata" - ocenił dr Damski.
W przypadku zwycięstwa Kamali Harris - zauważył - możemy spodziewać się przynajmniej pewnego rodzaju kontynuacji polityki Joe Bidena, co kandydatka deklarowała w swoich wystąpieniach. Natomiast w przypadku Donalda Trumpa, oceny co do przyszłości - zdaniem eksperta - są rozbieżne.
"Prezydent Donald Trump z jednej strony mówi o tym, że należy naprawić bałagan, jak on to określa - po Demokratach. Z drugiej strony wymienia elementy programu konserwatywnego na rok 2025, który jest uznawany w gruncie rzeczy za autorytarny, z jednoczesnym zastrzeganiem się, że on tego programu nie zna. Jeżeli więc ostatecznie Donald Trump wygra wybory, najprawdopodobniej czeka nas destabilizacja sytuacji wewnętrznej w Stanach Zjednoczonych. Jeżeli jednak przegra, możemy się spodziewać, że prawdopodobnie długo nie będzie uznawał wyników tych wyborów, co także skutkuje destabilizacją sytuacji wewnętrznej, przynajmniej w pewnym zakresie. Możemy mieć powtórkę z 6 stycznia" - powiedział PAP dr Damski.
Ocenił, że w sytuacji międzynarodowej - z perspektywy prezydentury Donalda Trumpa - istotne są jego deklaracje, że zmierza, czy też będzie zmierzał do porozumienia z prezydentem Putinem po to, żeby zakończyć wojnę w Ukrainie.
"Jeżeli chodzi o polską pozycję na arenie międzynarodowej w tej sytuacji, należy zwrócić uwagę, że wybór prezydenta Donalda Trumpa jest wysoce prawdopodobny, ale też szkodliwy z punktu widzenia polskich interesów. Właściwie rzecz biorąc, poza jakimiś pojedynczymi deklaracjami, żaden z planów Trumpa dotyczących polityki zagranicznej, o którym słyszeliśmy, nie sprzyja polskiej racji stanu" - dodał.
Jeżeli chodzi o prezydent Kamalę Harris, zdaniem naukowca, nie możemy mieć pewności, że polityka USA się nie zmieni, natomiast jest tutaj deklaracja, że pozostanie taka, jak do tej pory, zatem przynajmniej część polskich interesów mogłaby być reprezentowana w sposób zbliżony do dotychczasowego.
"Warto zaznaczyć jeszcze, że równolegle z wyborami prezydenckimi odbywają się wybory do Izby Reprezentantów oraz wybory jednej trzeciej Senatu Stanów Zjednoczonych. Dotychczasowe prognozy pokazywały, że jest możliwość przejęcia Senatu przez Republikanów oraz utrzymania ich przewagi w Izbie Reprezentantów, co ma duże znaczenie dla sytuacji wewnętrznej w USA przy prezydenturze Donalda Trumpa. Możemy się spodziewać, że będzie miał ułatwioną możliwość stanowienia prawa, nie będzie takiej konieczności odwoływania się do dekretów prezydenckich, jak to miało miejsce w ostatnich kadencjach" - powiedział Damski.
Jeżeli wygra Kamala Harris, może w tej sytuacji spotkać się z obstrukcją Senatu i Izby Reprezentantów. To może skutkować tym, że dla efektywnego rządzenia, będzie musiała odwoływać się częściej do dekretów prezydenckich.
"Wyjaśnijmy, że prawo amerykańskie przewiduje tutaj dwa sposoby stanowienia prawa - trwalszym jest stanowienie prawa przez Kongres Stanów Zjednoczonych - Izbę Reprezentantów i Senat. Drugim sposobem jest możliwość rządzenia przy pomocy dekretów prezydenckich, które mogą być łatwo odwołane przez następnego prezydenta, więc takie prawo jest łatwiejsze do wprowadzenia, ale też jest dużo łatwiejsze do odwołania i ma większe znamię tymczasowości" - dodał ekspert z Uniwersytetu Łódzkiego. (PAP)
Autor: Marek Juśkiewicz
grg/