Real w finale rozgrywek o Puchar Europy, mających od 1992 roku formułę Ligi Mistrzów, wystąpi już po raz 18. Z dotychczasowych aż 14 rozstrzygnął na swoją korzyść i jest absolutym rekordzistą pod tym względem na Starym Kontynencie.
Borussia nie może się równać z taką kolekcją sukcesów. W finale najbardziej prestiżowych rozgrywek zaprezentuje się po raz trzeci, a jedyny triumf zanotowała w 1997 roku. Natomiast w 2013, w składzie z Robertem Lewandowskim, Jakubem Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem, uległa na... Wembley Bayernowi Monachium 1:2.
Prawie 65-letni Włoch już po raz szósty poprowadzi drużynę w finale LM. Czterokrotnie cieszył się ze zwycięstwa - po dwa razy z AC Milan (2003 i 2007) i Realem (2014 i 2022). Przegrał tylko pamiętne spotkanie w Stambule w 2005 roku z Liverpoolem, kiedy Milan do przerwy prowadził już 3:0, ale ostatecznie po karnych, świetnie bronionych przez Jerzego Dudka, triumfowali piłkarze "The Reds".
Real miał teoretycznie trudniejszą drogę na Wembley. W ćwierćfinale i półfinale musiał uporać się z - odpowiednio - broniącym trofeum Manchesterem City i Bayernem Monachium.
Borussia w 1/4 finału okazała się lepsza od Atletico Madryt, a w półfinale w świetnym stylu wyeliminowała Paris Saint-Germain, dwukrotnie zwyciężając po 1:0.
W swoich krajowych ligach znacznie lepiej spisywał się Real. "Królewscy" sięgnęli po mistrzostwo Hiszpanii, detronizując Barcelonę, natomiast piłkarze BVB zajęli dopiero piąte miejsce w Bundeslidze.
Trzecim bramkarzem Borussii jest Marcel Lotka. Zawodnik mający za sobą występy w juniorskich reprezentacjach Polski nie zagrał dotychczas ani razu w pierwszym zespole BVB.
Arbitrem głównym finału będzie Słoweniec Slavko Vincic, uznawany za jednego z najlepszych sędziów w Europie.(PAP)
pp/