Echa po słowach ambasadora Izraela ws. ataków w Gazie. Kaczyński zabrał głos

2024-04-04 21:14 aktualizacja: 2024-04-05, 07:13
Prezes PiS Jarosław Kaczyński, fot. PAP/Mateusz Marek
Prezes PiS Jarosław Kaczyński, fot. PAP/Mateusz Marek
Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że decyzja o ewentualnym wydaleniu z Polski ambasadora Izraela należy do obecnego rządu, jeśli natomiast on byłby teraz przy władzy, ambasador zostałby wydalony.

Podczas czwartkowej konferencji w siedzibie PiS w Warszawie Kaczyński został poproszony o odniesienie się do słów prezydenta Andrzeja Dudy, że "dzisiaj ambasador Izraela w Polsce jest największym problemem dla państwa Izrael w relacjach z Polską". Został też zapytany, czy jest za wydaleniem ambasadora Jakowa Liwnego z Polski.

Kaczyński ocenił, że wypowiedzi ambasadora Izraela w Polsce są "ogromnym problemem". W jego opinii, potrzebne jest "wykazanie wobec Izraela pewnego zdecydowania". "Postawa, którą przyjęliśmy po 1989 całkowicie się nie sprawdziła. Nic to nie pomogło w stosunkach polsko-izraelskich. Jedyny sukces to oświadczenie naszego premiera i premiera Benjamina Netanjahu, które zrównuje antysemityzm i antypolonizm" - stwierdził prezes PiS.

Ocenił, że Izrael swoimi działaniami w Strefie Gazy popełnia ogromny błąd, ponieważ podważa swoje prawa moralne.

Odpowiadając na pytanie o wydalenie ambasadora Jakowa Liwnego z Polski, Kaczyński zaznaczył, że jest to decyzja obecnego rządu. "Jeśli ja bym był przy władzy, to nastąpiłoby wydalenie" - oświadczył prezes PiS.

W środę wieczorem ambasador Izraela w Polsce Jakow Liwne udzielił dwugodzinnego wywiadu internetowemu Kanałowi Zero, w którym był pytany przede wszystkim o śmierć wolontariuszy, m.in. polskiego obywatela w wyniku izraelskiego ostrzału konwoju humanitarnego w Gazie. Liwne tłumaczył, że doszło do tragicznego w skutkach wypadku i pomyłki, która mogła się zdarzyć w warunkach wojennych, podczas nocnej operacji. Wyraził ubolewanie w związku ze śmiercią wolontariuszy, jednak unikał przeprosin.

"To nie była zbrodnia wojenna. To, co się wydarzyło, jest tragedią. Myślę, że jest różnica, między zbrodnią a wypadkiem. Musimy to absolutnie jasno powiedzieć: siły obrony Izraela nie biorą na cel organizacji humanitarnych" - powiedział izraelski dyplomata. Zapewnił, że władze Izraela dokładnie zbadają przyczyny tragedii, o których następnie poinformują władze Polski i innych państw, których obywatele zginęli w ostrzale konwoju.

Rozmowa z Liwnem dotyczyła też ogólnego stanu relacji polsko-izraelskich, w tym m.in. słów szefa MSZ Izraela Israela Katza z 2019 roku, który stwierdził, że "Polacy wysysają antysemityzm z mlekiem matki". Liwne w środowej rozmowie stwierdził, że w Polsce widoczne są zjawiska o charakterze antysemickim; jako przykład wskazywał antysemickie napisy na murach kamienic w Łodzi, którą odwiedził kilka miesięcy temu.

Jak poinformował wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna, Jakow Liwne został wezwany do MSZ na piątek na godz. 10.

Prezydent Andrzej Duda powiedział w czwartek, że Izrael powinien wypłacić odszkodowanie rodzinie Polaka zabitego w ostrzale konwoju humanitarnego w Strefie Gazy. Wyraził też opinię, że ambasador Izraela w Polsce "bardzo znacząco utrudnia" polsko-izraelskie relacje, a jego wypowiedzi są oburzające.

Premier Donald Tusk powiedział w czwartek, że nie akceptuje sposobu, w jaki ambasador Izraela mówi o ostrzelaniu konwoju humanitarnego w Strefie Gazy. "Ambasador powinien powiedzieć zwykłe, ludzkie przepraszam" - powiedział szef rządu. Dodał, że Polska będzie oczekiwać odszkodowania dla bliskich zmarłego Polaka. (PAP)

sma/