Wybory do PE to systemowa porażka węgierskiej polityki po 2010 roku – napisał Torok w mediach społecznościowych po ogłoszeniu częściowych wyników. Zwrócił uwagę, że od 2006 roku Fidesz nie osiągnął tak złego wyniku w wyborach, a startująca samodzielnie partia opozycyjna – tak dobrego.
Rządząca koalicja Fidesz-KDNP zdobyła w niedzielę 44,6 proc. głosów, co przełożyło się na 11 mandatów w przyszłym PE. Drugie miejsce zajęła partia TISZA z wynikiem 29,7 proc. - 7 mandatów. Sojusz trzech partii opozycyjnych DK-MSZP-Dialog otrzymał 8,1 proc. głosów - dwa mandaty, a nacjonalistyczne ugrupowanie Ruch Naszej Ojczyzny (Mi Hazank) - 6,8 proc. i jeden mandat.
Według politologa tylko TISZA może być w pełni zadowolona z ogłoszonych wyników, które uczyniły Petera Magyara „najsilniejszym graczem na Węgrzech po Fideszu”.
„Wraz z tymi wyborami rozpoczęła się nowa era w węgierskiej polityce: zarówno Fidesz, jak i opozycja (…) będą musiały stawić czoła wyzwaniu partii TISZA w okresie do 2026 roku (wyborów parlamentarnych – PAP)” – pisze Torok.
Jego zdaniem wynik Fideszu nie jest całkowitą porażką, ale na pewno rozczarowaniem. „Bezprecedensowy wzrost partii TISZA jest zarówno oznaką poważnych problemów, jak i ich przyczyną” – twierdzi politolog. „Sytuację rządu utrudnia fakt, że po wyborach prawdopodobnie będzie prowadził jedynie bardziej restrykcyjną politykę fiskalną niż dotychczas” – dodaje.
Premier Węgier Viktor Orban ogłosił w niedzielę zwycięstwo swojego ugrupowania w wyborach do PE i samorządowych.
„Ten system może zostać zdemontowany i to szybciej, niż wielu ludzi sądzi” – powiedział z kolei Peter Magyar.
Z Budapesztu Marcin Furdyna (PAP)
kh/