O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Ekspert o problemach w wojsku: stać nas na Abramsy, a nie ma na pomoc psychologiczną dla żołnierzy

Mamy na czołgi K2, Abramsy, mamy na rakiety, F-35, a nie mamy na wsparcie psychologiczne wojska - powiedział PAP prof. Mariusz Jędrzejko z Centrum Profilaktyki Społecznej. Dodał, że to jest absolutnie nieakceptowalne.

Żołnierze. Fot. PAP/Albert Zawada
Żołnierze. Fot. PAP/Albert Zawada

PAP: Jak duży jest problem uzależnień wśród wojskowych?

Prof. Mariusz Jędrzejko: Duży, podobnie jak we wszystkich grupach mundurowych, a więc także wśród policjantów, funkcjonariuszy służb specjalnych, ale także sędziów i prokuratorów określanych przez socjologię jako grupy dyspozycyjne. I nie mówimy o setkach, ale o dużo szerszej grupie ludzi, którzy codziennie piją alkohol lub wchodzą w inne zachowania problemowe i ryzykowne, aby w ten sposób odreagować stres, przemęczenie, silne emocje, napięcie.

Są świetnie wyszkoleni, wysportowani, cieszą się społecznym autorytetem, bardzo dobrze zarabiają, a mimo to część z nich topi codzienne cierpienia i napięcia w alkoholu. Mówię o tym nie po to, żeby kogoś stygmatyzować, ale żeby zwrócić uwagę na problem – tym ludziom należy odpowiednio pomagać.

Więcej

Bojowy wóz piechoty WP BWP-1. Fot. PAP/	Marcin Bielecki

Co Polacy sądzą o działaniach rządu na rzecz unowocześnienia wojska? Jest nowy sondaż

Nie tak dawno brałem udział w spotkaniu, na którym prezentowałem najważniejszym polskim dowódcom Wojska Polskiego problematykę używania alkoholu i narkotyków przez kadrę i żołnierzy sił zbrojnych. Nie spodziewałem się tego, ale po tym spotkaniu zadzwonili do mnie dowódcy lub psycholodzy z 17 wielkich jednostek i prosili: pan przyjedzie do nas, porozmawia o tym realnym problemie z kadrą i rodzinami. Potrzebujemy takiego wsparcia.

Przy okazji dowiedziałem się szokujących rzeczy, o których nie miałem pojęcia: wie pani, ilu w wielkiej, liczącej ponad trzy tysiące osób, jednostce wojskowej, jednej z najważniejszych w Polsce, jest psychologów?

PAP: Boję się zgadywać.

M.J.: Jeden. Zresztą przemiła kompetentna pani psycholog, ale powinien być tam cały zespół, choćby dlatego, że członkowie tej jednostki operują sprzętem wartym setki milionów dolarów. W zwykłej szkole, gdzie jest 600 uczniów, jest psycholog, pedagog i pedagog specjalny, a i tak nie dają rady z codziennymi problemami nastolatków, które są niczym wobec tych, przed jakimi stają członkowie grup dyspozycyjnych.

PAP: Dlaczego tak jest?

M.J.: To wynik niczym nieuzasadnionego przekonania, że w armii są tylko twardzi ludzie, po szkołach oficerskich i akademiach, po misjach i wspólnej służbie w sztabach NATO. To bajka – w dużej części wojsko jest odzwierciedleniem ogólnej kondycji psychicznej społeczeństwa. A ta jest zła – 1,6 mln Polaków skorzystało w ubiegłym roku ze zwolnień od lekarzy psychiatrów. Rozbudowujemy wiele struktur centralnych, zapominając, że najtrudniej jest tam, na dole.

Można powiedzieć tak - wychodzi na to, że mamy na czołgi K2, Abramsy, mamy na rakiety, F-35, a nie mamy na wsparcie psychologiczne; to jest nieakceptowalne – ta jedna pani psycholog nie jest w stanie sobie poradzić z taką masą ludzkich problemów, co zresztą otwarcie przyznaje. W armii amerykańskiej są zatrudniane całe zespoły specjalistów, które dbają o dobrostan psychiczny żołnierzy.

PAP: Inna sprawa, że jeżeli jakiś mundurowy nawet wie, że ma problem, to nie pójdzie do psychiatry, nie pójdzie do psychologa, bo wie, że to może zaszkodzić jego karierze.

M.J.: W części problemów, szczególnie gdy są one powiązane z zachowaniami ryzykownymi i balansowaniem na granicy prawa, jest tak, jak pani mówi. Podam przykład podoficera zawodowego po doświadczeniach z narkotykami, jako skutek nieradzenia sobie z problemami rodzinnymi – on wie, że wojskowe służby mają prawo w każdej chwili zażądać dokumentacji i komórki, które są odpowiedzialne za wsparcie psychologiczne czy opiekę psychiatryczną, muszą ją wydać. Dlatego trafił do nas, a nie na wyspecjalizowany oddział szpitala wojskowego.

PAP: W realiach cywilnych udostępnienie danych pacjenta jest niemożliwe.

M.J.: Z mojego, logoterapeuty, punktu widzenia jest to niedopuszczalne, gdyż nie stoją za tym żadne względy bezpieczeństwa, za to pojawia się zjawisko ukrywania swoich problemów i ludzie, którzy powinni uzyskać w armii profesjonalną pomoc, jej nie dostają.

Więcej

Polscy Żołnierze (zdjęcie ilustracyjne). Fot. PAP/Darek Delmanowicz

Były szef BBN: szkolenie wojskowe dla mężczyzn - właściwy kierunek

Inna sprawa, że w wojsku ciągle brakuje specjalistów, którzy rozumieją, czym naprawdę jest stres bojowy, trauma, jakie dylematy przeżywa rodzina żołnierza w misji. Zresztą uważam, że znacząca część polskich psychologów wcale nie składa ludzi, tylko ich rozkłada. To jedyna grupa zawodowa, w odróżnieniu do np. policjantów czy lekarzy, której wzrost liczebności nie wpływa widocznie na rozwiązanie problemów, tylko - jak to widzę - je potęguje.

PAP: Mocno powiedziane, mógłby pan rozwinąć tę myśl?

M.J.: Obecnie w polskiej praktyce kładzie się nacisk na wykorzystanie psychologii amerykańskiej, zachodniej, choć mamy swoje sławy i fantastyczne ścieżki prowadzenia pacjentów, jak chociażby Kazimierza Dąbrowskiego czy Antoniego Kępińskiego, jednak wolimy się posługiwać badaniami zza oceanu. I nie chodzi o to, że są one błędne, po prostu znacząca część z nich zupełnie nie pasuje do naszego społeczeństwa, gdyż nie wszystkie psychiki na świecie są uniwersalne. Rozmawiam z psychologami, pytam ich o lektury, większość nie słyszała nawet o dezintegracji pozytywnej Dąbrowskiego, co dobitnie świadczy o ich wykształceniu.

Jestem przekonany, że warto by było stworzyć zintegrowane, profesjonalne studia podyplomowe dla specjalistów mających pracować z wojskiem, znających specyfikę służby. To jest unikatowe środowisko, mające specyficzne obciążenia, żyjące w permanentnym stresie i gotowości do działania w każdej chwili, z użyciem broni włącznie. Dotyczy to wszystkich służb mundurowych.

Trzeba także wiedzieć, że jeśli w Polsce pojawia się jakiś problem z uzależnieniem, np. ostatnio od fentanylu, to jest tylko kwestią czasu, aby dotarł on do wojska i innych służb.

Uzależnieni żołnierze często trafiają do mnie, gdyż sami nie są w stanie poradzić sobie z potęgującymi się problemami – żona grożąca rozwodem, dziecko uzależnione od smartfona, syn eksperymentujący z marihuaną, mąż lekoman, żona hazardzistka – lista jest bardzo długa. Kiedy pytam, dlaczego nas wybrali, słyszę, że "od pana nic nie wyjdzie". Jednak prawda jest taka, że nie zawsze jesteśmy w stanie pomóc, są problemy, które przekraczają moje kompetencje.

PAP: Na przykład?

M.J.: Gdy mam do czynienia z oficerem mającym nawracające myśli samobójcze, a pełni unikalną funkcję wojskową, gdy chorąży mający dostęp do bardzo ważnych danych jest patologicznym, zadłużonym hazardzistą. Takiego człowieka trzeba obserwować, rozmawiać z nim codziennie, pewnie przydałaby się pomoc psychiatry, stacjonarne wsparcie terapeutyczne w ośrodku o najwyższym poziomie. Takiego ośrodka wojsko w Polsce nie ma.

Sesją raz na miesiąc czy nawet raz na tydzień nic się nie zdziała. Ponieważ tych mundurowych i członków ich rodzin było kilkudziesięciu, zastanawiamy się nad taką specjalizacją.

PAP: Czy możliwe są rozwiązania wspierające takie osoby na gruncie obecnego prawa?

M.J.: Jeśli rozmowy z oficerami, podoficerami i członkami rodzin są z ich strony prawdziwe, to system nie nadąża za realnymi potrzebami. To dziwne, bo ministrem obrony jest lekarz.

Nawet teraz byłoby możliwe coś takiego, jak płatny trzymiesięczny urlop na poratowanie zdrowia, również psychicznego, które jest integralną częścią zdrowia człowieka. Ale nie ma. OK, jak złamiesz nogę, możesz iść na L4, ale już jak "złamiesz" sobie głowę, to zwolnienie ci się nie należy.

Ciągle słyszymy, że żołnierz musi być silny, gotowy, ale przecież jest tylko człowiekiem i - jak każdy - choruje, cierpi, przeżywa, tylko może lepiej to kryje.

PAP: Żołnierz nie ma prawa nie dawać sobie rady, bo co to by był z niego za żołnierz. A jeszcze jak ma wyższy stopień…

M.J.: Mit. Jako asystent dowódcy Wojsk Lądowych obserwowałem pijącego niemal każdego dnia kapelana naszej formacji – pił, bo sobie nie radził z emocjami, ale nie umiał o tym powiedzieć.

Jednego dnia, nie mogąc patrzeć, jak się stacza, zamknąłem go na noc w kaplicy, aby wytrzeźwiał. Rano pojechaliśmy do znajomego psychiatry. Terapię porzucił po trzech spotkaniach.

Więcej

Żołnierz podczas "Pętli taktycznej" na poligonie w okolicach Krosna Odrzańskiego Fot. PAP/Lech Muszyński

Szacunki na wypadek wojny. Ilu rezerwistów zmobilizuje armia?

Z drugiej strony system wojskowy jest bezwzględny, a państwo nie daje swoim żołnierzom koniecznej podpory, żeby się wykaraskali z kłopotów, gdy coś złego się dzieje. A przecież część z ich problemów to wynik tego, co się dzieje w armii.

Podam przykład. Pracuję z synem oficera centralnego dowództwa, chłopak wpadł w narkomanię, jak pojechał z rodzicami do jednego z dowództw NATO. Ludzie z otoczenia wojskowego i rodzinnego, choć o tym wiedzieli, ze względu na wysoką pozycję ojca w hierarchii ten fakt ukrywali, aż chłopak popłynął zupełnie.

Matka przywiozła go do kraju, ojciec musiał zostać, bo taka jest służba, i zadręcza się, że to jego wina, że nie zauważył etc. Gdyby system dostrzegł jego problem, powiedziałby "jedź do domu na trzy miesiące, zajmij się rodziną, a potem wróć, bo jesteś żołnierzem i cię potrzebujemy".

Ale takich mechanizmów nie ma, mało tego – gdyby ten oficer powiedział przełożonemu, że musi wziąć trzy miesiące urlopu, żeby ratować syna, który stał się narkomanem, jego kariera byłaby skończona.

Niestety w rodzinach wojskowych, którym płacimy ogromne pieniądze, których darzymy szacunkiem, są poważne problemy skwapliwie zamiatane pod dywan. To temat tabu, nie napisze o tym kolorowa gazeta wojskowa.

PAP: Ja mogę sobie wyobrazić, jak czuje się np. małżonka żołnierza, która zostawia w Polsce wszystko i jedzie z nim gdzieś w świat, na jakąś misję, nie zna języka, nie ma znajomych i nic do roboty.

M.J.: Większość sobie dobrze radzi, ale część nie. Wtedy bywa bardzo, bardzo trudno. Jest to także kwestia usposobienia, charakteru – jeśli jest osobą silną, przebojową, zaradną, to pewnie zorganizuje sobie jakiś krąg znajomych, będzie aktywna. Gorzej, jeśli jest introwertyczką, osobą zamkniętą i wstydliwą, wówczas zostaje jej telewizor, bo ile razy można zwiedzać jedno czy drugie muzeum albo jechać na weekend do Paryża?

Rozmawiałem kiedyś z żoną ważnego polskiego dowódcy: usiadła naprzeciwko mnie piękna, nienagannie ubrana kobieta, perfekcyjny makijaż, mocne perfumy, siada i mówi "proszę mi pomóc, jestem alkoholiczką, wypijam codziennie butelkę wina".

PAP: Alkohol i narkotyki to zapewne najczęściej spotykane wśród mundurowych i ich rodzin uzależnienia, ale czy jedyne?

M.J.: Oczywiście, że nie; wszystkie możliwe uzależnienia, które istnieją w świecie cywilnym, można spotkać także w wojsku. Wśród żołnierzy, ale także ich rodzin.

Coraz większa liczba wojskowych mówi o swoich dzieciach, że są uzależnione od technologii cyfrowej, ale tak się dzieje niejako na ich własne życzenie: tata ma pieniądze, więc kupi córce czy synowi cokolwiek sobie zażyczą - nowy komputer, iPhone’a, żeby zrekompensować im brak swojego czasu i uwagi.

Zapytałem ostatnio jednego z bardzo ważnych oficerów Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, kiedy ostatni raz jako rodzina jedli razem kolację w domu. Nie pamiętał, tłumaczył, że on do późna pracuje, żona je, zanim wróci do domu, dzieci też, w swoich pokojach. On, jak przyjdzie, siada przed telewizorem i drink na rozluźnienie, a później drugi i trzeci.

Przyznał, że żona zwróciła mu uwagę, że są dni, w które codziennie wypija sam pół butelki, na co wzruszył ramionami "no i co z tego", a drugiego dnia dokończył flaszkę. Trzeciego dnia zajrzał do barku – pusty. Pyta żonę, gdzie alkohol – "wylałam, bo od kilku miesięcy pijesz codziennie, a do tego grasz hazardowo i oglądasz pornole". Zapytałem go, po co mu te filmy, jeśli ma atrakcyjną, zgrabną żonę. Odpowiedział, że w ten sposób odreagowuje.

Więcej

Władysław Frasyniuk w sądzie Fot. PAP/Krzysztof Ćwik

15 tys. zł grzywny dla Władysława Frasyniuka za naruszenie godności żołnierzy

Inny żołnierz, z jednostki specjalnej, bierze sterydy anaboliczne, bo "chce mieć sylwetkę". Mówię mu, żeby ćwiczył, starożytni Grecy nie brali sterydów, a wyglądali jak młodzi bogowie. "Ale ja nie jestem jedyny, który bierze" – zacietrzewił się. Jadę niebawem do tej jednostki, aby powiedzieć prawdę, jak uzależniają sterydy.

Najważniejsze jest jednak znalezienie odpowiedzi na pytanie, dlaczego część z ludzi odreagowuje nienormatywnie, zamiast iść na basen, do teatru, na rower, pobiegać w lesie. Mówimy o kilku procentach ludzi, którzy odreagowują nienormatywnie. Moim zdaniem to nie jest jakaś wielka grupa, parę procent stanu osobowego, ale problem ogromny.

PAP: Wydaje mi się, że ludzi, którzy swoje lęki i stresy leczą alkoholem, jest więcej.

M.J.: Być może, ale ja nie mam takich danych. Poza tym alkohol jest częścią naszej kultury i samo jego picie nie stanowi problemu, kiedy służy podtrzymywaniu relacji towarzyskich albo jest elementem posiłku, jak np. we Francji czy Włoszech, a nie elementem, za pomocą którego regulujemy emocje i uczucia. Jeśli tak się dzieje, powinna się nam zapalić czerwona żarówka.

PAP: Przed laty był pan zawodowym żołnierzem, służył także w Żandarmerii Wojskowej. Czy w tym czasie zetknął się pan ze zjawiskiem alkoholizmu wśród swoich dowódców i kolegów?

M.J.: Żeby to raz. Nie zapomnę, jak w dniu inauguracji swojego dowodzenia upił się dowódca Wojsk Lądowych. Ze względu na szacunek dla jego generalskiego stopnia tudzież na przysięgę, jaką składałem, zamknąłem go w łazience. Nie zauważyłem, że były otwarte u góry okna i jak przyszedłem zajrzeć do niego o pierwszej w nocy, to było tam ze 4 stopnie C., więc dowódca był już trzeźwy.

Następne dnia wystąpił do ministra obrony, aby mnie dowołać. Po latach przeprosił za to, co zrobił. Albo inny, dowódca okręgu, dowodził, zaczynając dzień od szklanki whisky, a jak odchodziłem z żandarmerii, to zwalniał mnie komendant główny, dla którego alkohol był nieodzowną częścią życia. Inna sprawa, że pił z podobnymi przełożonymi i politykami. Takiej patologii obecnie nie ma. Ale nie to jest dziwne, że w armii są alkoholicy, tylko to, że nie chcemy zbudować systemu, który by tym ludziom skutecznie pomógł. To w 95 procentach ludzie niezwykle wartościowi, którzy - jak przyjdzie bronić Polski na przesmyku augustowsko-suwalskim - to pojadą tam i będą twardo walczyć. Oczywiście pod warunkiem, że wcześniej, z powodu swojego nałogu, nie zrobią sobie albo komuś krzywdy.

PAP: Albo nie zdemolują wartego miliony sprzętu. Może to zagrożenie przemówi komuś do wyobraźni.

M.J.: Może. I może ktoś wreszcie się zabierze za strategię zarządzania, która polega na tym, by wiedzieć, gdzie są miejsca i sytuacje kryzysowe w życiu żołnierza, gdzie są słabe ogniwa. Od wysokiego dowódcy słyszę tak – trzy misje, dwa wyjazdy w struktury NATO, fajny dom, zwiedziłem pół świata, a teraz szukam ośrodka dla syna. Dowiedzieliśmy się, że bierze mefedron.

Dla każdego przypadku tworzę "mapę" i widać, że brak jest wsparcia, gdy pojawiają się pierwsze problemy, stosunkowo łatwe do pokonania. Gdyby to zależało ode mnie, wysłałbym do jednostek z tysiąc świetnie wyszkolonych specjalistów – psychologów, psychiatrów, pedagogów, żeby byli z żołnierzami. Nie tylko po to, żeby "kłaść ich na kozetce", ale też zagrać w tenisa, popływać żaglówką i po prostu pogadać, tworzyć warunki, aby otwierali się z problemami, które w tej służbie są naturalne. Z pewnością powinien powstać ośrodek wsparcia stacjonarnego, ale nie w konwencji oddziału psychiatrycznego.

Dam kolejny przykład: trzynastoletnia dziewczynka, córka żołnierza czerwonych beretów, rąbnęła ojcu łańcuszek za czterdzieści tysięcy złotych, który dostał od swoje matki na czterdzieste urodziny. Następnie sprzedała go za 2,5 tysiąca w lombardzie i zaprosiła koleżanki i kolegów do McDonalda, stawiała tak długo, dopóki 2,5 tys. zł się nie rozeszło.

PAP: Dlaczego to zrobiła?

M.J.: Czuła się osamotniona, myślała, że w ten sposób zdobędzie przyjaciół. Albo 22-letni chłopak, prowadzę go od czterech miesięcy, alkoholik, syn zawodowego żołnierza alkoholika, matka popadła w obłęd religijny i nie stanowi żadnej ostoi dla rodziny. Idziemy do przodu, ale jeszcze długa droga przed nami.

Takie historie, gdy są pojedyncze, mogłyby być częścią oczywistego marginesu. Myślę, że nie jest to już margines. Ale chciałbym podzielić się jeszcze jedną uwagą. Wojsko jest instytucją hierarchiczną, gdzie pozycja dowódcy wynika nie tylko z jego rangi, ale także osobistego charyzmatu. Ten drugi jest czasami ważniejszy. Co może pomyśleć sobie żołnierz na dole, gdy czyta w mediach, że „prokuratura prześwietla żołnierza nr 1”, żołnierza, który ma w armii niekwestionowany autorytet, i którego wyjątkowo sobie cenię. Mówi "to g…o warte" i wyciąga "małpkę".

Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)

mir/ aba/ lm/ pap/

Zobacz także

  • Luke Pollard. Fot. PAP/Leszek Szymański

    Brytyjscy żołnierze ze wschodniej flanki NATO trafią na Ukrainę? Komentarz wiceministra obrony

  • Bundestag Fot. HANNIBAL HANSCHKE/PAP/EPA

    Niemiecki parlament zmienił konstytucję. Chodzi o wydatki na wojsko

  • Brytyjscy żołnierze podczas ćwiczeń NATO Fot. HANNIBAL HANSCHKE/PAP/EPA

    Wielka Brytania wyśle siły pokojowe do Ukrainy?

  • Ukraińscy żołnierze. Fot. PAP/EPA/ NEIL HALL

    Jest nowy szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy. Zełenski podjął decyzję

Serwisy ogólnodostępne PAP