Ekspert o programie "Mieszkanie na start"

2024-01-04 19:30 aktualizacja: 2024-01-05, 07:18
Ekspert wskazał, że z programu wyłączone zostaną osoby najlepiej zarabiające. Fot. PAP/Tytus Żmijewski (zdjęcie ilustracyjne)
Ekspert wskazał, że z programu wyłączone zostaną osoby najlepiej zarabiające. Fot. PAP/Tytus Żmijewski (zdjęcie ilustracyjne)
Program "Mieszkanie na start" ma być tańszy niż "Bezpieczny kredyt" a wysokość dopłat z budżetu państwa będzie uzależniona od liczby osób w rodzinie - ocenił główny analityk HREIT Bartosz Turek. Wskazał, że z programu wyłączone zostaną osoby najlepiej zarabiające.

Ministerstwo Rozwoju i Technologii przedstawiło w czwartek nowy projekt programu "Mieszkanie na start", który ma wspomóc Polaków w nabyciu mieszkania. Zakłada on m.in., że osoby i rodziny, których miesięczne dochody mieszczą się w określonych przez resort limitach, mogą otrzymać kredyt z preferencyjnym oprocentowaniem. W przypadku gospodarstwa jedno- i dwuosobowego oprocentowanie ma wynieść 1,5 proc., w przypadku trzyosobowego - 1 proc., czteroosobowego - 0,5 proc., a pięcioosobowego - 0 proc. Projekt przewiduje też dopłaty do spłat kredytów, których wysokość uzależniona jest od liczby osób w rodzinie.

Według głównego analityka HREIT Bartosza Turka największym atutem nowego projektu może być to, że na wsparcie nie będą już mogły liczyć osób, które i bez dopłat z budżetu mogłyby zaciągnąć kredyt na zakup mieszkania. Resort wprowadził bowiem limity dochodowe kwalifikujące do programu, które wynoszą: 10 tys. zł dla gospodarstwa jednoosobowego, 18 tys. zł dla gospodarstwa dwuos., 23 tys. zł dla gospodarstwa trzyos., 28 tys. zł dla gospodarstwa czteroos. i 33 tys. zł dla gospodarstwa pięcioos. Według Turka o ile limit dochodowy dla singla wydaje się racjonalny, to w przypadku bardziej licznych gospodarstw domowych progi są zawieszone na tyle wysoko, że wiele osób może się "nie łapać". "Jest to więc przestrzeń do kalibracji, aby osiągnąć sformułowane przez ministerstwo cele. Co więcej, jeśli dochody te będą przekroczone, to z dużym prawdopodobieństwem nie będzie to dyskwalifikowało beneficjentów, ale skala udzielanej im pomocy ma być redukowana" - wskazał.

Ocenił, że nowy projekt pozwala na utrzymanie bardzo pozytywnego mechanizmu, który działał w "Bezpiecznym Kredycie", ale będzie stanowić mniejsze obciążenie dla budżetu. Ponadto - jak zauważył - program powinien mieć "mniejszy rozmach", dzięki czemu nie będzie wywierać tak dużej presji na rynek mieszkaniowy. "Jeśli jednak 'Mieszkanie na start' ma być trochę okrojoną wersją 'Bezpiecznego Kredytu 2 proc.', to w 2024 roku mamy szanse na odbudowywanie równowagi pomiędzy popytem i podażą i mniejszą presję na wzrost cen nieruchomości niż w 2023 roku" - stwierdził Turek.

Pozytywnym aspektem nowego programu - według analityka - jest fakt, że rodziny wielodzietne będą mogły liczyć nawet na kredyt darmowy, czyli oprocentowany na 0 proc. Dodał, że elementem wspierającym rodziny jest też uzależnienie kwoty kredytu od liczby dzieci.

Powołując się na przedstawiony przez MRiT projekt, Turek wskazał, że singiel będzie mógł pożyczyć 200 tys. zł, a w przypadku pary albo rodzica samotnie wychowującego dziecko kwota wzrośnie do 400 tys. zł. Z kolei trzyosobowa rodzina będzie mogła wnioskować o 450 tys. zł, a czteroosobowa - o pół miliona zł. Z kolei dla rodzin wielodzietnych kwota kredytu wynosić ma 600 tys. zł. "Mało tego, rodziny wielodzietne mają być też wyłączone spod rygoru kupowania pierwszego mieszkania. To sugeruje, że preferencyjny kredyt będą one mogły przeznaczyć na zamianę posiadanego lokum na większe, lepiej położone albo o wyższym standardzie" - zauważył Turek.

W jego ocenie, choć zapowiedzi MRiT nie mają jeszcze nawet formuły projektu ustawy, to wynika z nich, że nowy pomysł na preferencyjny kredyt dąży do tego, aby pieniądze publiczne były wydawane efektywniej. "Cel zmian ma być taki, aby utrzymany został bardzo pozytywny aspekt umożliwiający zakup własnego mieszkania osobom, które bez budżetowego wsparcia nie mogłyby tego zrobić" - podsumował. Dodał, że chodzi przede wszystkim o Polaków, którzy że względu na wysokość zarobków nie mieliby wystarczającej zdolności kredytowej, ale uzyskają ją, otrzymując dopłaty do rat. (PAP)

autorka: Ewa Wesołowska

gn/