"Sam proces definiowania, a następnie realizacji celu, jakim było członkostwo w NATO, należy bezsprzecznie uznać za udany. Mimo trudnej sytuacji międzynarodowej zakończono go w ciągu jednej dekady" - zaznacza Pszczel w tekście opublikowanym na stronie OSW.
Prezentuje też wnioski z tamtych wydarzeń, które mają jego zdaniem praktyczne zastosowanie w realiach 2024 roku.
Jak pisze, najistotniejszym fundamentem polskich działań akcesyjnych była jedność narodowa. "W odróżnieniu od niektórych innych państw w Polsce nie istniała potrzeba organizowania referendum na temat wejścia do NATO. Cel ten łączył wszystkie siły polityczne ponad podziałami. Bez przesady dało się mówić o swoistej powszechnej mobilizacji obywatelskiej w kraju, a nawet poza jego granicami – jeśli weźmiemy pod uwagę aktywny lobbing diaspory i osób z polskimi korzeniami (na przykład w USA, gdzie historyczną rolę odegrał Jan Nowak-Jeziorański). To był wielki kapitał, z którego w pełni korzystano" - czytamy w tekście.
W drodze Polski do NATO - zdaniem Pszczela - obrano dobry kierunek i tempo. "Wejście do UE miało (i nadal ma) ogromne znaczenie dla rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego. Ale to poziom bezpieczeństwa, jaki zapewnia NATO, jest podstawą rozwoju dobrobytu i mocno pomaga w utrzymaniu zaufania inwestorów. Mimo rosnącej od lat roli Unii na polu szeroko rozumianej polityki bezpieczeństwa, nie sposób wyobrazić sobie zachowanie obecnego poziomu gwarancji twardego bezpieczeństwa dla Europy bez Stanów Zjednoczonych (a także Wielkiej Brytanii, Kanady, Norwegii czy Turcji). Wszelkie opcje alternatywne – np. budowa autonomicznych struktur i zdolności europejskich poza NATO – byłyby daleko słabsze od tego, co oferuje dzisiaj Sojusz" - dodaje.
Trzecia lekcja, to - w jego opinii - rozwijanie własnych zdolności. "Odrobienie zadań w okresie starań o akcesję pomaga Warszawie podejmować strategiczne decyzje, jak ta o przeznaczaniu najwyższego w Sojuszu odsetka PKB – niemal 4 proc. – na obronność. Bez tego trudno byłoby się nam przebijać z przekazem o konieczności ponoszenia przez inne państwa europejskie większych wydatków na obronę. Wraz z inwestycjami, których początki sięgają końcówki ubiegłego wieku, decyzje te tworzą zręb rozwoju polskich sił zbrojnych i systemu obronnego, które – sprzężone ze zdolnościami sojuszników – stanowią o naszej znacznej i wiarygodnej sile odstraszania ewentualnego agresora" - podkreśla Pszczel.
W opinii byłego dyplomaty, doświadczenia z zakresu koordynowania zabiegów o członkostwo w NATO z krajami regionu procentują do dzisiaj, a wartość współpracy tylko wzrasta. "Struktury i relacje powstałe w latach 90. – Grupa Wyszehradzka, Trójkąt Weimarski, dobre sąsiedztwo z Niemcami i państwami bałtyckimi – wciąż mają duży potencjał. Wsparte nowymi formatami (np. Bukareszteńską Dziewiątką), nie mówiąc o nowym (nieistniejącym w latach 90.) wymiarze polityki bezpieczeństwa UE, stanowią wartościowe uzupełnienie zdolności własnych i tych dostępnych dzięki NATO" - komentuje analityk.
Lekcja piąta to zdaniem eksperta OSW "premia za obecność i aktywność". "Do powodów ubiegania się przez Polskę o członkostwo w Sojuszu należała potrzeba sprawiedliwego traktowania, w tym wyrównania szans na współdecydowanie o kształcie architektury bezpieczeństwa. Bycie wewnątrz NATO daje nieporównywalnie większe możliwości realizacji dewizy "nic o nas bez nas"" - pisze w tekście.
Pszczel przyznaje jednocześnie, że nie jest to gwarancja absolutna. "Podział na państwa bardziej centralne i bardziej peryferyjne nie zanikł. Paternalizm i swoiste ignorowanie głosu nowych członków negatywnie oddziaływały na politykę Sojuszu wobec Rosji przed 2022 r. Wciąż nie można też mówić o sprawiedliwej dyslokacji struktur dowodzenia czy infrastruktury logistycznej (np. sieci rurociągów NATO) w Europie Środkowo-Wschodniej w porównaniu z Europą Zachodnią. Widoczna niechęć do rozważenia kandydata na urząd sekretarza generalnego z państwa wschodniej flanki oraz utrzymujący się niski poziom reprezentacji tej części kontynentu na kluczowych stanowiskach w międzynarodowej strukturze NATO potwierdzają istnienie tego problemu" - zauważa.
Wreszcie ostatnia lekcja to dzielenie się wiedzą i doświadczeniem. "Najbardziej oczywistym kandydatem mającym szansę skorzystać z polskich doświadczeń jest Ukraina – pod warunkiem, że Kijów się nimi zainteresuje. Od wielu miesięcy władze ukraińskie wydają się pokładać główne nadzieje na akcesję do NATO w promowaniu swoich postulatów w stolicach największych państw członkowskich. Jednocześnie Kijów mógłby tylko zyskać na akcentowaniu bliskiej współpracy regionalnej – tak jak skorzystały na tym kraje, które weszły do organizacji wiele lat wcześniej. Poza tym zdobyta przez Polskę wiedza – szczególnie związana z dochodzeniem do wielorakich standardów Sojuszu, interoperacyjnością instytucjonalną i techniczną, uczeniem się mechanizmów decyzyjnych – zapewne byłaby dla Ukrainy wielce pomocna na jej drodze do członkostwa" - podsumowuje Pszczel.
Łukasz Osiński (PAP)
ep/