"Dzisiaj perspektywa jest inna niż rok temu czy w pierwszych miesiącach wojny. Łukaszenka i Putin najwyraźniej złapali wiatr w żagle po tym, gdy nie udała się ukraińska kontrofensywa, a na Zachodzie odczuwalne jest wyraźne zmęczenie wojną" – zauważył Kłaskouski, przebywający obecnie na emigracji.
"Dwa lata wojny, w której Łukaszenka jednoznacznie poparł Rosję, wpłynęły mocno na sytuację na Białorusi" – podkreślił Kłaskouski, wyjaśniając, że w tym okresie pogłębiła się nie tylko zależność polityczna i militarna Mińska od Moskwy, ale także bardzo mocno – gospodarcza.
"Obecnie 70-75 proc. białoruskiej wymiany handlowej to jest Rosja. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu słyszeliśmy o dywersyfikacji pomiędzy trzema kierunkami. Po około 30 proc. miało przypadać na Rosję, UE i kraje tzw. dalekiej zagranicy" – przypomniał ekspert, przyznając, że do przeorientowania się gospodarki Białorusi na Rosję przyczyniły się także zachodnie sankcje.
Kłaskouski zaznaczył, że przywiązanie Białorusi do Rosji jest długotrwałą tendencją, jednak w ciągu ostatnich kilku lat można wskazać dwie ważne cezury, "przełomowe momenty".
"Pierwszy etap to były masowe protesty przeciwko Łukaszence w 2020 roku, kiedy ten poprosił Putina o pomoc i otrzymał zapewnienie, że dostanie wsparcie, także siłowe (jeśli zajdzie taka potrzeba). To w dużym stopniu wpłynęło też na nastawienie w strukturach siłowych, bo po deklaracji Putina stało się jasne, że protesty nie mają szans" – ocenił analityk.
"Drugi etap to początek wojny Rosji przeciwko Ukrainie i zaangażowanie Białorusi w tę agresję – jednoznaczne opowiedzenie się po stronie Moskwy, udostępnienie swojego terytorium i infrastruktury do ataku na Ukrainę" – dodał. "Gdy Zachód uznał Łukaszenkę za współuczestnika agresji, to jeszcze bardziej +przycisnęło+ go do Putina. Los już ostatecznie połączył tę dwójkę" – oznajmił ekspert.
Jak zauważył, ważnym politycznym osiągnięciem Łukaszenki było to, że w ciągu dwóch lat nie dopuścił do bezpośredniego zaangażowania białoruskich wojsk w walkach na Ukrainie. "Musimy zaznaczyć, że nie wiemy, czy w ogóle było takie oczekiwanie ze strony Putina. Innymi słowy, czy Putin naciskał, a Łukaszenka się opierał, czy może po prostu gospodarz Kremla w ogóle nie miał takich oczekiwań. Tak czy inaczej, Łukaszenka dyskontuje to w polityce wewnętrznej" – powiedział Kłaskouski.
Rozmówca PAP ocenił, że na poziomie strategicznym Putin jest zainteresowany przede wszystkim tym, by "Białoruś nigdzie nie odeszła" od Rosji. "Co by dało wyniszczenie tych kilku czy kilkunastu tysięcy białoruskich żołnierzy na Ukrainie? Z punktu widzenia działań rosyjskiej armii – niewiele, a zaplecze, czyli terytorium Białorusi zostałoby wtedy bez ochrony. O wiele ważniejsze jest utrzymanie kontroli nad Białorusią - gwarancja, że pozostanie tym przedpolem Rosji" – podkreślił Kłaskouski.
Poza tym, jak zwrócił uwagę, nawet nie włączając się bezpośrednio do działań na Ukrainie, białoruska armia odgrywa rolę w tej wojnie, "odciągając znaczne siły i zasoby ukraińskich sił zbrojnych od frontu" w celu pilnowania granicy na północy.
"Dopóki Łukaszenka jest lojalny i wierny, a w obecnej sytuacji trudno już sobie wyobrazić jakiekolwiek pole manewru do wyślizgnięcia się z tych ciasnych objęć Putina, Kreml nie ma potrzeby np. anektowania Białorusi. Pełzające uzależnienie wystarczy i to się dzieje – poprzez stałe pogłębianie tzw. integracji, zacieśnianie współpracy wojskowej" – ocenił Kłaskouski.
Według niego przemawia za tym także argument propagandowy. "Z punktu widzenia propagandy Putina Białoruś to taka 'dobra Ukraina'. Nie 'fikają', nie awanturują się, nie występują przeciwko rosyjskim narracjom i kontroli – i proszę, nie ma tam wojny, a jest 'stabilność', współpraca gospodarcza z Rosją kwitnie. Łukaszenka dostaje tanią ropę i gaz, ale też odroczenia spłaty kredytów i szereg innych bonusów" – wyjaśnił analityk.
Wewnątrz Białorusi coraz bardziej nakręca się spirala represji. Od 2020 roku, kiedy zaczęto mówić o "bezprecedensowych represjach", ich skala nieustannie narasta. Zlikwidowano niezależne media, organizacje społeczne, partie, a nawet czaty podwórkowe, czyli wszystko, co może być okazją do tworzenia poziomych więzi społecznych. Do więzienia można trafić za komentarz w internecie, zdjęcie czy wpłacenie pięciu dolarów na pomoc więźniom politycznym. Według organizacji praw człowieka na Białorusi jest 1422 więźniów politycznych, ale to tylko część osób dotkniętych represjami.
Mówiąc o nastrojach białoruskiego społeczeństwa, Kłaskouski podkreślił, że już od dawna nie ma możliwości zrealizowania w tym kraju badań opinii publicznej, a sondaże przeprowadzane zdalnie przez niezależne ośrodki mogą być obarczone dużym ryzykiem błędu. Podobnie jak na początku wojny, na Białorusi wielu ludzi wciąż opowiada się przeciwko rosyjskiej agresji i "są to, co do zasady, ci ludzie, którzy są także przeciwko reżimowi Łukaszenki".
Analityk przyznał jednak także, że stopniowo zwiększa się liczba osób przychylających się do rosyjskiej narracji, ponieważ "Łukaszenka po 2020 roku szeroko otworzył bramę dla rosyjskiej propagandy i w efekcie nie ma już nawet odrębnej 'reżimowej propagandy białoruskiej'. Media niezależne zostały wygnane z kraju i ich czytanie jest zabronione".
"W sondażach widzimy różne liczby, ale myślę, że realistyczny jest taki rozkład - do 1/3 Białorusinów jest przeciwko wojnie i przeciwko Łukaszence, mniej więcej tyle samo powtarza wersję Kremla, a poza tym jest taka szara masa niezdecydowanych, wycofanych, którzy uważają, że 'to nie ich sprawa'" – oznajmił Kłaskouski. Przypomniał ważny fakt, często nieznany: w lutym 2022 roku Białorusini protestowali przeciwko rosyjskiej agresji, choć wymagało to od nich ogromnej odwagi.
Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę na Białorusi zatrzymano za wyrażanie postaw antywojennych co najmniej 1630 osób – podawało w grudniu ubiegłego roku centrum Wiasna. Co najmniej 79 osób skazano na kary więzienia. W sumie wyroki w sprawach "antywojennych" wynoszą 395 lat pozbawienia wolności.
Kłaskouski zwrócił uwagę na "bardzo smutny i niepokojący fakt". "Od 2020 roku kraj przymusowo opuściło co najmniej kilkaset tysięcy ludzi, głównie oponentów Łukaszenki. Tymczasem poza granicami kraju oni są często krytykowani i potępiani, bo przecież 'Białoruś jest razem z Rosją'. Reżim popiera wojnę i walczy z Zachodem, a ci emigranci – jego przeciwnicy – płacą za to. Drugi poważny problem to to, że – jak się wydaje – niektórzy zachodni politycy, już 'oddali Białoruś Rosji'" – podkreślił Kłaskouski. (PAP)
kno/