"Należy odróżnić śmierć Aleksieja Nawalnego od innych morderstw politycznych dokonanych w Rosji. Nawalny to inny kaliber w rosyjskiej polityce - dużo większy, niż np. Anna Politkowska czy Borys Niemcow" - podkreślił Umland.
"To oczywiste, że Kreml chciał śmierci Nawalnego, ale nie zamierzał robić z niego męczennika. Dlatego w 2020 roku próbowano go otruć, tak by zgon nastąpił na pokładzie samolotu. Wówczas trudniej byłoby ustalić przyczynę śmierci. To było w interesie Kremla" - ocenił ekspert, zajmujący się analizą procesów politycznych w Rosji i na obszarze postsowieckim.
Umland zauważył, że Nawalny zmarł, gdy pozostawał pod kontrolą instytucji państwa rosyjskiego.
"Jest to, moim zdaniem, problem dla Władimira Putina. Nawalny zmarł w rosyjskim łagrze i ostatecznie to Putin ponosi za to odpowiedzialność. Nie było to w interesie Kremla, ponieważ (śmierć dysydenta) może teraz doprowadzić do mobilizacji opozycji i destabilizacji sytuacji przed pseudowyborami prezydenckimi, zaplanowanymi na 15-17 marca" - przewiduje ekspert.
W jego ocenie konkretne scenariusze rozwoju sytuacji będą zależeć od dwóch czynników: gotowości opozycji do ponoszenia ofiar i gotowości władz do stosowania represji.
"Jeśli opozycja będzie zdeterminowana, to nakręcanie spirali represji będzie dla kremlowskiego reżimu problematyczne" - podkreślił analityk.
Departament więziennictwa Rosji powiadomił w piątek, że Aleksiej Nawalny, uważany za najważniejszego oponenta Władimira Putina, zmarł w łagrze w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym, na Dalekiej Północy.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
jc/