Ekspertka: dla Syryjczyków i Kurdów nadszedł finał arabskiej wiosny

2024-12-10 07:51 aktualizacja: 2024-12-11, 16:14
Kurdyjski partyzant. Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Kurdyjski partyzant. Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Obalenie reżimu Baszara al-Asada w Syrii to w pewnym sensie finał arabskiej wiosny z 2011 r., która doprowadziła do krwawej wojny, ale również wymusiła na Kurdach zorganizowanie własnej obrony – oceniła w rozmowie z PAP dr hab. Joanna Bocheńska, kierowniczka Pracowni Studiów Kurdyjskich Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Ekspertka z Instytutu Orientalistyki UJ podkreśliła, że los Kurdów odmienił się częściowo od czasu słynnego oblężenia syryjskiego miasta Kobane na przełomie 2014 i 2015 r. Dzięki bohaterstwu Kurdów nie zostało ono przejęte przez Państwo Islamskie.

"To był początek organizowania kurdyjskiej społeczności w Syrii. Z jednej strony była świadomość, że rządy Asada nie potrwają wiecznie. Z drugiej, Kurdowie w kolejnych latach nadal walczyli z islamistami i byli atakowani przez Turcję. Zagrożenie sprawiło, że kontrolę w Rożawie, czyli Kurdystanie syryjskim przejęła ta formacja polityczna, która potrafiła zapewnić ludziom ochronę. Stała się ona znana jako Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF)" - wyjaśniła. Dodała, że przez ostatnią dekadę w Rożawie zbudowano nie tylko zaplecze militarne, ale też społeczne, w tym szpitale i szkoły, w których dzieci po raz pierwszy mogą uczyć się w języku kurdyjskim. Rozmówczyni zaznaczyła, że ważną rolę odgrywają w tym procesie Kurdyjki. Są one aktywne społecznie, w tym stanowią znaczną część kurdyjskich sił zbrojnych.

"SDF nie zależy po prostu na organizacji państwa narodowego, ale na stworzeniu oddolnych kantonów, gdzie zróżnicowane religijnie i etnicznie społeczeństwo będzie potrafiło organizować się lokalnie i współpracować w ramach tzw. demokratycznego konfederalizmu, idei Abdullaha Ocalana" - podkreśliła Bocheńska.

Rozmówczyni PAP poinformowała, że mimo rewolucji, która przetoczyła się przez kraj, obecnie najpoważniejsze starcia trwają w północnej części Syrii, gdzie Kurdowie stawiają opór atakom Syryjskiej Armii Narodowej (SNA). Jak wyjaśniła, SNA to dżihadyści wywodzący się nie tyle z ludności miejscowej, ale np. z turkijskiej, pochodzącej z Azji Centralnej. Są wśród nich m.in. Ujgurzy z Chin. Ich pierwszoplanowym celem jest realizacja interesów Turcji.

Plan Turcji

"Plan Ankary obejmował porozumienie SNA z rebeliantami z islamistycznej grupy Hajat Tahrir al-Szam (HTS), której przewodzi al-Dżaulani. Efektem tego miało być podporządkowanie terenów kurdyjskich. Nastąpił jednak pewien rozdźwięk. HTS, przynajmniej na razie, nie walczy z Kurdami, lecz jego głównym celem stało się zakończenie reżimu Asada w Damaszku. Nawet w Aleppo HTS zawarło z Kurdami pakt o nieagresji. Niemniej, SNA walczy jednocześnie z Kurdami, chcąc odsunąć ich aż za Eufrat, który jest dla obu stron rzeką o strategicznym znaczeniu" - wyjaśniła.

Obecnie trwają walki w mieście Manbidż, które - zdaniem ekspertki - jest zaciekle bronione przez SDF. Kurdowie mieli też przejąć amunicję z poasadowskich baz, w tym od części syryjskich żołnierzy uciekających do Iraku.

Bocheńska oceniła, że wsparcie Turcji dla SNA nie jest na razie tak efektywne, jak można by się tego było spodziewać. Ekspertka przypuszcza, że Ankara mogła zostać poddana presji przez Waszyngton, by bezpośrednio nie angażować się w sprawy Syrii.

"Według deklaracji HTS, po upadku reżimu Asada w Syrii ma nastać nowa rzeczywistość, w której reprezentowane będą różne grupy. Sąsiedni Irak, przekształcony w 2005 r. w system federacyjny, może stanowić pewien wzór dla (tych) rozwiązań politycznych. Przywódca rebeliantów al-Dżaulani ma plan stworzenia emiratu w Syrii. Jak zmiana systemu politycznego w Syrii będzie wyglądać w praktyce, tego jeszcze nie wiemy" - przyznała ekspertka.

Rozmówczyni PAP przypomniała, że na początku drogi politycznej bardzo podobnie oceniano ajatollaha Iranu Ruhollaha Chomeiniego, mówiąc o nim, że jest umiarkowanym muzułmaninem. "Należy być sceptycznym co do zapewnień al-Dżaulaniego o otwartości na innych, bo dotychczas posłużyły one HTS (tylko) do zajęcia Damaszku niemal bez wystrzałów. W momencie organizacji nowego porządku w państwie rolę odegrają zupełnie inne czynniki. Teraz wszyscy są upojeni zwycięstwem nad reżimem" - zauważyła.

Wpływ Izraela

Według ekspertki ważną rolę w sprawie Kurdów w Syrii może odegrać Izrael i jego wpływ na USA.

"W interesie Jerozolimy jest to, aby kurdyjska frakcja nie została rozgromiona ani przez islamistów, ani przez Turcję. Kurdowie nigdy nie wyrażali chęci unicestwienia Izraela. Są grupą, która była prześladowana zarówno przez państwa arabskie - Irak, Syrię, jak i przez Iran i Turcję. Warto wspomnieć, że w 2017 r. Izrael był jedynym państwem, które uznało wynik referendum niepodległościowego w regionie Kurdystanu w Iraku. Wzmocnienie Kurdów leży w interesie Izraela, choć dla Kurdów jest to raczej partner z konieczności, niż z wyboru. Czy za pierwszymi deklaracjami o współpracy pójdzie jakieś twarde wsparcie, tego jeszcze nie wiemy" - przyznała Bocheńska.

Marta Zabłocka (PAP)

grg/