Ekspertka: selekcja do zawodu nauczyciela zwiększyłaby jego prestiż

2024-05-14 18:27 aktualizacja: 2024-05-15, 07:49
Sala lekcyjna Fot. PAP/Leszek Szymański
Sala lekcyjna Fot. PAP/Leszek Szymański
Selekcja do zawodu nauczyciela zwiększyłaby jego prestiż, ale ta w Polsce praktycznie nie istnieje. Wystarczy wysłać CV do szkoły - powiedziała PAP Katarzyna Nabrdalik, prezes Fundacji Teach for Poland wspierającej młodych nauczycieli na starcie kariery.

Twierdzą państwo, że w Polsce niedługo zacznie brakować nauczycieli, co was skłania do takiej konstatacji?

Katarzyna Nabrdalik: Już w tej chwili są braki kadrowe. Tak naprawdę nie wiemy, ilu nauczycieli i gdzie dokładnie brakuje, gdyż dane, którymi dysponujemy, nie są pełne. Wielu nauczycieli ma po kilka etatów, oprócz umowy o pracę, mają jeszcze umowy zlecenia, uczą w kilku szkołach, a część z nich to osoby, które z emerytury wracają do pracy. Oficjalnie jest 11 tysięcy wakatów, lecz to zaniżona liczba.

Najbardziej niepokojący wydaje się brak chęci młodych nauczycieli, żeby wciąż być w zawodzie. Obserwujemy wśród nich ogromne wypalenie zawodowe, stąd decyzje o odejściach, a wiele osób rozważa taką decyzję. Poza tym coraz mniej młodych ludzi wiąże swoją przyszłość z byciem nauczycielem, to nie jest nawet jedna z pierwszych pięciu opcji, o których myślą. Wydaje się więc, że braki kadrowe będą się jeszcze pogłębiały i nie zmieni tego nawet demografia – po prostu klasy będą mniej liczne.

Są jakieś badania na ten temat?

Rozpoczęliśmy właśnie takie badanie razem z Fundacją Stocznia pt. Nauczyciel 2040. Rezultatem będzie raport o powodach niechęci młodych do wejścia do zawodu, ale też o tym, jak wyobrażają sobie bycie nauczycielem, co musiałoby się w tym zawodzie zmienić, żeby zechcieli rozważyć tę ścieżkę zawodową. Jednak już dziś mamy dostęp do informacji od osób, z którymi współpracujemy – to młodzi nauczyciele, wchodzący do zawodu, nad którymi rozciągamy opiekę w środowisku szkolnym przez pierwsze dwa lata ich kariery. Mamy też porównanie, jak funkcjonuje początkujący nauczyciel, który jest pod skrzydłami Fundacji Teach for Poland, a jak taki, który nie ma takiego wsparcia. Obserwujemy także, że do naszego programu zgłasza się coraz więcej nauczycieli w trzecim roku pracy, którzy proszą o pomoc i mówią, że jeśli nie dostaną kompleksowego wsparcia, to boją się, że odejdą z zawodu.

Na czym polega wasz program wsparcia młodych nauczycieli i ile osób obejmuje?

W tym roku będzie to 100 osób, właśnie skończyliśmy proces rekrutacji i selekcji. To jest nasza czwarta edycja Programu Rozwoju EduLiderstwa, który trwa dwa lata i jest kompleksowym programem rozwoju i wsparcia początkujących nauczycieli ze stażem do pięciu lat pracy w szkole. Program jest też dla osób, które nigdy w szkole nie uczyły, tylko np. pracowały w sektorze publicznym, chciałyby zmienić ścieżkę kariery, nie mają pełnych kwalifikacji w postaci studiów pedagogicznych, ale dzięki naszemu programowi, naszej współpracy ze szkołami i kuratoriami, mogą wejść do szkół i zacząć uczyć, uzupełniając przygotowanie pedagogiczne w trakcie programu.

Natomiast jeśli chodzi o kształcenie nauczycieli, to uważamy, że w Polsce studia pedagogiczne nie przygotowują młodych ludzi do roli, jaką powinni pełnić, wykonując zawód nauczyciela – roli towarzysza, mentora, osoby, która umie budować relacje z młodym człowiekiem, rozwija jego kompetencje na przyszłość, nie skupia się tylko na "ocenozie", przygotowaniu młodych do egzaminu, tylko przygotowaniu ich do życia. W programie mamy dużo warsztatów praktycznych, np. o komunikacji bez przemocy, pierwszej pomocy psychologicznej, ale też bardzo dużo autorefleksji, rozwoju ich kompetencji liderskich. Każdy z naszych początkujących nauczycieli ma tutora, który pracuje z nim przez dwa lata.

W jaki sposób ściągacie ludzi do waszego programu?

W Polsce selekcja kandydatów na nauczycieli praktycznie nie istnieje. Wystarczy wysłać CV do szkoły, często nie ma nawet rozmowy rekrutacyjnej. Tymczasem nasz proces selekcji składa się z trzech etapów: pierwszy polega na wypełnieniu kwestionariusza, drugi to rozmowa rekrutacyjna i test osobowościowy, a ostatni etap to warsztat rekrutacyjny, podczas którego sprawdzamy nie "papier" dający uprawnienia, ale kompetencje emocjonalne, nastawienie do pracy, postawę kandydatów szczególnie wobec uczniów i uczennic.

Wychodzimy z założenia, że selekcja do zawodu zwiększyłaby jego prestiż, bo jeśli nie ma "progu wejścia", trudno mówić o prestiżu.

Powiedziała pani, że widzicie różnicę między nauczycielami, którzy biorą udział w programie, a tymi, którzy nie mają waszego wsparcia. Jaką?

Zostało to zbadane. Okazuje się, że wartością największą edukatorów – nazwijmy to - alternatywnych, jest to, że mają więcej odwagi, żeby robić wiele rzeczy inaczej, próbować nowych rozwiązań. Mają większą gotowość do budowania sojuszy z innymi nauczycielami, z rodzicami, którzy są niesamowicie istotnym elementem edukacyjnej układanki, a na ich lekcjach aktywizacja uczniów jest o wiele wyższa. Dzięki temu, że mają sieć wsparcia, ponad 80 proc. z nich po dwóch latach zostaje w zawodzie.

Najważniejsze jest jednak to, że potrafią budować relacje z uczniami i uczennicami, to jest fundament ich pracy.

Waszym celem jest także znajdowanie nauczycieli wśród nie-nauczycieli. Skąd ten pomysł?

Chodzi nie tylko o braki kadrowe, ale także o to, że wśród tej grupy zawodowej różnorodność jest wielkim wyzwaniem. Obecnie kadra w 80 proc. składa się z kobiet około 50. roku życia i nie chodzi o to, że mamy coś przeciwko kobietom w tym zawodzie. Wychodzimy z założenia, że różnorodność – zarówno ze względu na wiek, jak i płeć – sprawdza się lepiej. Ponadto chodzi o kompetencje. Tych pedagogicznych można się nauczyć, uzupełnić wykształcenie. Ale czasem taki brak kwalifikacji w tradycyjnym tego słowa znaczeniu może być atutem. Mamy na przykład w szkołach przedmiot pod nazwą przedsiębiorczość i jest wiele osób z sektora prywatnego, które z chęcią weszłyby do szkół i uczyły tego przedmiotu. To praktycy, gotowi do dzielenia się swoim doświadczeniem. Tutaj pojawia się pytanie: czy system jest na nich gotowy?

Teach for Poland jest jedną z wielu odnóg międzynarodowej organizacji. Ile krajów bierze w tym udział?

Obecnie 62, to spora sieć. Wszystko zaczęło się w 1989 w., kiedy Wendy Kopp, studentka, zauważyła, że w USA brakuje dobrych nauczycieli, dlatego wielu studentów daje korepetycje i w różny alternatywny sposób pracuje z dziećmi. Swoją pracę licencjacką napisała na temat alternatywnych ścieżek kształcenia nauczycieli. Tak powstała sieć, która od początku istnienia wprowadziła do szkół ponad 100 tysięcy nauczycieli.

Czy popularność ruchu oznacza, że większość krajów na świecie ma problem z systemem edukacji?

Myślę, że tak, choć pewnie wyzwania są unikalne dla danego kraju, nie wiążą się tylko z brakami kadrowymi. To jest szersza dyskusja nad celowością edukacji i rolą nauczyciela. Podam przykład Bułgarii, która w Teach for All jest od 10 lat, a w tym czasie 25 tys. młodych ludzi zgłosiło się do programu. Dzięki bliskiej współpracy z ministerstwem edukacji udało się nie tylko zwiększyć wynagrodzenie nauczycieli, ale przede wszystkim wpłynąć na profesjonalizację i prestiżu zawodu. Obecnie nie ma już tam braków kadrowych, a co piąty student w Bułgarii chce być nauczycielem. Zrobiono tam na poziomie systemowym ogromną pracę, żeby zmienić narrację o zawodzie nauczyciela.

Rozmawiała: Mira Suchodolska 

mar/