Na skutek ataków pacjentów i ich krewnych na pracowników medycznych kilka osób doznało poważnych obrażeń. W Szpitalu Narodowym - położonej w Biszkeku największej placówce leczniczej kraju - lekarz został ranny w głowę, inny dostał wstrząsu mózgu, pobita została ciężarna pielęgniarka. Tylko w lutym 14 lekarzy odeszło z pracy w tej instytucji w proteście przeciwko niewystarczającej ich zdaniem reakcji władz.
Szefowa związku zawodowego lekarzy Bermet Baryktabasowa zaapelowała do deputowanych parlamentu o wprowadzenie nowego artykułu do kodeksu karnego, który przewidywałby ostrzejsze kary za agresję wobec pracowników medycznych, tak aby napastnicy byli oskarżani nie tylko o atak, ale też o utrudnianie działalności medycznej. Dodała, że strach przed przemocą zwiększa stres przepracowanych lekarzy, którzy są bardzo nisko wynagradzani.
Większości Kirgizów nie stać na prywatne usługi medyczne, są więc zmuszeni stać w długich kolejkach, by uzyskać podstawową poradę lekarską. Państwowe placówki ochrony zdrowia borykają się z niedoinwestowaniem w sprzęt i chronicznym deficytem personelu. Do tego dochodzi powszechna korupcja - pisze Radio Swoboda.
Lekarz naczelny Szpitala Narodowego Bakyt Tołoganow poinformował, że placówka podpisała umowę na zatrudnienie pracowników ochrony, a na wszystkich oddziałach zainstalowano przyciski alarmowe, umożliwiające poinformowanie ochroniarzy o niebezpieczeństwie.
Lekarze twierdzą jednak, że to działania pozorowane. "Ten przycisk działa (...) tylko do godziny 20, a ja zostałam pobita w nocy" - powiedziała jedna z pielęgniarek Radiu Swoboda. (PAP)
mmi/