"Lata 20. był to czas, kiedy kino patriotyczne przeżywało swój wielki rozkwit. Wreszcie można było kręcić takie filmy, bo w czasie zaborów było to niemożliwe" - powiedział PAP filmograf z Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego, historyk kina dr Michał Pieńkowski. "Wykorzystali to filmowcy, tworząc wiele dzieł, zarówno fabularnych, jak i dokumentalnych. W większości były to obrazy martyrologiczne, opowiadające o historii walki o niepodległość. Bardzo często poruszano w nich tematykę związaną z powstaniami" – wyjaśnił.
"W 1928 r. władze przywiązywały dużą wagę do tego, aby filmy pokazywały 10-lecie niepodległości. Zrealizowano wówczas kilka filmów dokumentalnych, z których najgłośniejszym stał się "Polonia restituta". To był jeden z pierwszych w historii filmów bazujących na archiwalnych zapisach filmowych. Sięgnięto do archiwów wojskowych i powyciągano z nich różne obrazy z I wojny światowej oraz pierwszych lat po odzyskaniu niepodległości. Był to w pewnej części montaż materiałów archiwalnych. Z tego powodu ten film był wyjątkowy" – zaznaczył dr Pieńkowski.
W obrazie tym wykorzystano głównie oryginalne materiały z lat 1917–1921 oraz w mniejszym stopniu z lat późniejszych, pokazujące m.in.: niemiecką okupację Warszawy, walki z Ukraińcami o Galicję Wschodnią, wyzwolenie Wilna, wojnę polsko-sowiecką, sojusz polsko-ukraiński i zdobycie Kijowa, kontrofensywę polską w sierpniu i wrześniu 1920 r., zawarcie pokoju ryskiego. Można w nim też zobaczyć czołowe postacie tamtych wydarzeń, m.in. Józefa Piłsudskiego, gen. Edwarda Rydza-Śmigłego, gen. Lucjana Żeligowskiego, Józefa Becka.
Film "Polonia restituta" wyświetlano w kinach w Polsce i Stanach Zjednoczonych. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, w piśmie z 4 kwietnia 1928 r., zachęcało młodzież szkolną do jego oglądania.
"Były także inne filmy, które w 1928 roku miały nawiązywać do tej wspaniałej rocznicy, m.in. "10-lecie odzyskania niepodległości 1918–1928". Był to reportaż z obchodów zorganizowanych z tej okazji. Nie jedyny, bo w zbiorach Filmoteki Narodowej jest jeszcze film "Obchód 10-lecia odzyskania niepodległości", był to jednak inny zapis uroczystości patriotycznych. Był też film "Odzyskanie niepodległości Polski"" – tłumaczył filmoznawca.
"Warto wspomnieć, że dla uczczenia rocznicy wyprodukowano też "Pana Tadeusza". Była to druga próba przeniesienia na ekran poematu Adama Mickiewicza, ale pierwsza udana i ukończona. Premiera tego filmu była wielkim wydarzeniem" - dodał.
Premiera "Pana Tadeusza" odbyła się 9 listopada 1928 r. z udziałem prezydenta Ignacego Mościckiego i marszałka Piłsudskiego. Obraz wyreżyserował Ryszard Ordyński, a scenariusz napisali Ferdynand Goetel i Andrzej Strug. Dzieło trwało ponad trzy godziny, co w owym czasie było wyjątkowe.
Film tworzony "oczyma pokoleń"
Goetel, w wywiadzie udzielonym "Rzeczpospolitej" z 9 lipca 1928 r. (jeszcze przed zakończeniem realizacji filmu), powiedział: "Tworzymy "Pana Tadeusza" widzianego oczyma pokoleń; teoria nie może mieć dostępu tam, gdzie przemawia do nas najbardziej plastyczny obraz, jaki kiedykolwiek stworzyło słowo pisarza".
W czasie II wojny światowej film ten zaginął. Odnaleziono go dopiero w 2006 r. we Wrocławiu. Materiał poddany został rekonstrukcji cyfrowej. Źródła podawały, że obraz w całości trwał 214 minut, materiał odnaleziony miał tylko 124 minuty.
Siła oddziaływania kina została wkrótce dostrzeżona przez rządzących i wykorzystana w machinie propagandy. Pojawiła się także cenzura. Był to widoczne w filmach, które powstały w latach 1926–1939.
"Przewrót majowy miał wpływ na kinematografię. Ludzie, którzy wtedy doszli do władzy, zaczęli wykorzystywać kino jako narzędzie propagandowe. Postacią, która w filmach niepodległościowych po maju 1926 r. była wystawiana na piedestał, był Piłsudski. Gloryfikowano go i kreowano jako tę postać, która doprowadziła do odrodzenia się państwa polskiego. Te obrazy miały, może nie bardzo nachalny, ale wyczuwalny, wydźwięk polityczny. Pokazywały w jak najlepszym świetle ówczesną władzę" – wyjaśniał dr Pieńkowski.
Ważnym filmem, który powstał w 1928 r., był obraz "Szaleńcy" w reżyserii Leonarda Buczkowskiego. Była to pierwsza w polskim kinie superprodukcja, z licznym udziałem żołnierzy, dynamicznymi scenami bitew, szarżą kawalerii, czołgami. Obraz trwał ponad dwie godziny. "Szaleńcy" to opowieść o trójce przyjaciół przemierzających szlak bojowy Legionów. W 2019 r. film został odrestaurowany cyfrowo.
"W roku 1918 kinematografia na ziemiach polskich istniała już od ponad dwudziestu lat, teraz jednak miała funkcjonować w warunkach niepodległego państwa. Niepewność polityczna, budowanie fundamentów nowego ładu, konieczność scalenia systemów prawnych i ekonomicznych, sytuacja gospodarcza, poziom infrastruktury, wszystko to miało wpływ zarówno na przemysł filmowy, jak i twórczość. Należy także pamiętać o zmieniającej się kulturze popularnej, oczekiwaniach widzów, przemianach estetyki filmowej, rosnącym przekonaniu o propagandowych możliwościach kina. Ponadto cały czas trwały spory na temat kulturotwórczej roli kina" – pisał w artykule "Kino polskie wobec odzyskania niepodległości 1918–2018" filmoznawca prof. Piotr Zwierzchowski. Tekst ukazał się w czasopiśmie "Nauka" (nr 4/2018), wydawanym przez Polską Akademię Nauk.
"Odzyskanie niepodległości szybko stało się tematem filmowym. Warto pamiętać, że filmy historyczne więcej mówią o czasie, w którym powstały, niż o tym, o którym opowiadają. Interpretacji przeszłości dokonuje się najczęściej w kontekście teraźniejszych uwarunkowań społeczno-politycznych lub wskazuje na analogie między przeszłością a teraźniejszością" – pisał badacz.
"Pod uwagę należy zatem wziąć intencje twórców, przy jednoczesnym uwzględnieniu tego, kto miał największy wpływ na realizację filmu, stan ówczesnej wiedzy historycznej, jak również standardy narracyjne, estetyczne, produkcyjne i dystrybucyjne, problem cenzury, formalnej i nieformalnej" – podkreślił prof. Zwierzchowski.(PAP)
Autor: Tomasz Szczerbicki
pp/