Gruzja. Lider partii opozycyjnej: władza zastrasza, bo przed wyborami sama się boi

2024-06-02 11:49 aktualizacja: 2024-06-02, 17:51
Policjanci blokują ulicę podczas wystawiania rachunku w centrum Tbilisi, fot. PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI
Policjanci blokują ulicę podczas wystawiania rachunku w centrum Tbilisi, fot. PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI
Rządząca partia Gruzińskie Marzenie prowadzi kampanię zastraszania, bo wie, że nie ma poparcia większości przed wyborami parlamentarnymi w październiku – powiedział PAP Zurab Dżaparidze, lider opozycyjnego ugrupowania Girczi-Więcej Wolności. Biuro partii zaatakowali wandale, a jej członkowie dostają telefony z groźbami.

Poprzez ataki i zastraszanie opozycji i aktywistów władze usiłują budować atmosferę terroru. Oni wiedzą, że są w mniejszości i jedyny sposób przetrwania to jest sposób siłowy” – powiedział PAP lider Girczi-Więcej Wolności.

Dżaparidze złożył mandat posła w 2021 roku w geście protestu, gdy gruzińskie Marzenie wycofało się z porozumienia między władzami a opozycją w gruzińskim parlamencie, wynegocjowanego przez szefa Rady Europejskiej Charles'a Michela.

Opozycja alarmuje, że w ostatnich dniach wznowiona została kampania telefonicznych pogróżek i ataków na biura partii, organizacji pozarządowych i aktywistów. W nocy z piątku na sobotę kilkadziesiąt osób napadło na biuro Zjednoczonego Ruchu Narodowego, największej partii opozycyjnej.

Jak powiedział PAP Dżaparidze, zaatakowano również biuro jego partii. W sobotę ściany przy wejściu zostały pokryte graffiti z obraźliwymi napisami, a na oknach widać jeszcze było resztki propagandowych plakatów, którymi zaklejono szyby. Plakaty głosiły m.in., że członkowie partii to zdrajcy, agenci obcych wpływów.

Pierwszy atak miał miejsce w nocy z piątku na sobotę. Po tym, jak wszystko uprzątnęliśmy i wyczyściliśmy, kolejnej nocy wszystko się powtórzyło” – powiedział Dżaparidze.„Postanowiliśmy już tego nie sprzątać, więc nie było sensu, by robili to znowu” – wyjaśnił polityk w rozmowie z PAP.

Jak informują Dżaparidze i inni opozycjoniści, w piątek wznowiona została „kampania telefoniczna”, w ramach której nieznani sprawcy dzwonią do aktywistów z pogróżkami. „Dzwonią do wszystkich, do mnie, do całej mojej rodziny, do wszystkich członków partii, do ich dzieci i do dziadków” – powiedział Dżaparidze. Dzwoniący mówią bliskim przeciwników ustawy o tzw. agentach zagranicznych m.in., że ich „dzieci czy wnuki mogą nie wrócić do domu”.

Na poprzedniej fali zastraszania, o której informowano w pierwszej połowie maja, wielu aktywistów napadnięto i pobito. Dżaparidze osobiście trzy razy był celem zasadzek. Pobity został jego brat i kilku kolegów z partii.

Na mnie zasadzki były trzy razy, za każdym razem udawało mi się uciec, wszystko nagrywałem na telefon. W jednej sytuacji oddałem strzał ostrzegawczy w powietrze z pistoletu, który posiadam legalnie jako były członek parlamentu i noszę przy sobie. Raz czekali na mnie na podwórku, ale sąsiad uprzedził żonę, a ona mnie. Po telefonie na policję ci ludzie musieli chyba dostać ostrzeżenie, bo się wycofali” – opowiedział Dżaparidze. Jak dodał, śledztwo w tej sprawie nie zostało wszczęte pomimo zgłoszenia.

Sprawcy są zazwyczaj uzbrojeni w drewniane lub metalowe drągi. „Takimi pobity został nasz kolega z partii. Napadło na niego pięć osób. W czasie pobicia – to surrealistyczne – pytali: "dlaczego jesteś przeciwko ustawie rosyjskiej"?” – relacjonował rozmówca PAP.

Podobnie jak inni rozmówcy PAP Dżaparidze jest przekonany, że do telefonów z pogróżkami zaangażowano specjalne „call center”. „Mówimy o ogromnej skali. Nie setki, nie tysiące, a dziesiątki tysięcy telefonów. Oni dzwonią nawet do swoich zwolenników, bo coś im się chyba pomyliło w ich danych” – mówił Dżaparidze. Do działań tych wykorzystywane jest specjalne oprogramowanie. Na początku wyświetlały się numery ukraińskie, potem z krajów afrykańskich, teraz – gruzińskie. „To są fałszywe numery. Tzn. można oddzwonić, ale odbiera jakaś inna osoba, która o niczym nie wie” – wyjaśnił Dżaparidze.

Jego zdaniem za zastraszaniem stoją władze, które czują, że nie mają poparcia społecznego. „Gdyby czuli się pewnie, po prostu zaczęliby kampanię wyborczą, ale oni sięgają po siłę” – zauważył polityk.

Jak tłumaczy, od dekad ponad 80 proc. Gruzinów popiera integrację kraju z Unią Europejską. „A teraz otrzymujemy jasne komunikaty, że po przyjęciu prawa o agentach droga do UE zostanie zablokowana. W tej sytuacji ludzie odwracają się od Gruzińskiego Marzenia. Wcześniej ta partia miała na sztandarach UE i NATO, teraz postawiła na antyzachodni kurs” – wyjaśnił Dżaparidze.

O kampanii zastraszania mówią również przedstawiciele innych partii, organizacji obywatelskich i aktywiści. Gruzińskie Marzenie utrzymuje, że to ona jest obiektem „terroru psychologicznego”, a oponentów oskarża o „faszystowskie metody” – powiadomił portal Newsgeorgia.ge.

Z Tbilisi Justyna Prus (PAP)

nl/

TEMATY: