"Trwa atak na mołdawską demokrację" – napisał, komentując te doniesienia policji, Stanislav Secrieru, doradca prezydentki Mai Sandu ds. bezpieczeństwa.
"(Napływ pieniędzy) potwierdza 1,4 mln SMS-ów z (rosyjskiego, objętego sankcjami) Promswiazbanku do 138 tys. unikalnych odbiorców" – poinformował Secrieru.
Według mołdawskich władz ścigany w kraju Ilan Sor, działający na rzecz Rosji i za jej pieniądze, od miesięcy organizował w kraju sieć "aktywistów", którzy - korzystając z nielegalnych pieniędzy - wciągali do niej kolejnych uczestników, płacąc im za werbowanie następnych osób oraz za głosowanie przeciwko Sandu, a także na "nie" w referendum dotyczącym wpisania eurointegracji do konstytucji.
Na początku października policja powiadomiła, że tylko we wrześniu Rosja nielegalnie przesłała do Mołdawii ponad 15 mln dolarów na przekupstwa wyborców. Pieniądze trafiały do kraju przez pośredników, z rachunków bankowych w Rosji, a koordynacja działań odbywała się przez boty w sieci społecznościowej Telegram.
W dniu wyborów Sandu powiedziała, że sieć kontrolowana zza granicy próbowała skorumpować 300 tys. obywateli, kupując ich głosy.
"Z prostej kalkulacji wynika, że jeśli we wrześniu szacowaliśmy, (że była to kwota) 15 mln dolarów, to w tej chwili mówimy o 39 mln dolarów. W październiku na cele korupcyjne przekazano ponad 24 mln dolarów" – oświadczył w czwartek szef mołdawskiej policji Viorel Cernauteanu.
Według nowych ustaleń mołdawskich organów ścigania, które ogłosił Cernauteanu, celem przestępczej działalności była jeszcze większa liczba wyborców niż ta, o której mówiła Sandu.
"Za pośrednictwem tej platformy (Promswiazbanku) doszło do wymiany danych dla 1,4 mln transakcji, a tylko w systemie operatorów telefonii znalazło się 138 448 unikalnych numerów w Republice Mołdawii. Każdej osobie płacono stosownie do roli" – mówił szef policji. Zaznaczył, że jednorazowy przekaz mógł być przeznaczony dla dwóch-trzech osób.
Pełna skala przestępczej ingerencji w wybory jest trudna do ocenienia, o czym od dawna mówią mołdawskie władze i eksperci. Przekupstwo na poziomie nawet kilkudziesięciu tys. głosów jest w stanie zmienić wynik każdych wyborów w Mołdawii, gdzie do głosowania zarejestrowanych jest około 3 mln obywateli.
Dla przykładu, w referendum w sprawie UE, w którym tylko "o włos" zwyciężyli zwolennicy eurointegracji, liczba odpowiedzi na "tak" była większa od tych na "nie" o zaledwie 11,4 tys. głosów.
Policja podała dane dotyczące września i października. Według Cernauteanu przestępcza działalność trwała co najmniej od wiosny br.
Policja wspólnie z Prokuraturą Antykorupcyjną i Prokuraturą ds. Przestępczości Zorganizowanej i Spraw Specjalnych (PCCOCS) prowadzi także dochodzenie w sprawie innej – "klasycznej" formy korupcji, polegającej na tym, że obywatele za głosowanie otrzymywali gotówkę, trafiającą do kraju nielegalnie.
W wyborach prezydenckich z 20 października na pierwszym miejscu znalazła się walcząca o reelekcję Maia Sandu z wynikiem 42,49 proc. głosów. W drugiej turze, 3 listopada, jej kontrkandydatem będzie pochodzący z autonomicznej Gagauzji były prokurator generalny Alexandr Stoianoglo (25,95 proc.), wspierany przez prorosyjską partię socjalistów i opowiadający się za neutralnością Mołdawii oraz poprawnymi relacjami z Rosją.
W referendum, przeprowadzonym tego samego dnia, co wybory prezydenckie i dotyczącym wpisania eurointegracji do konstytucji, odpowiedź "tak" wybrało - według wstępnych wyników podanych przez Centralną Komisję Wyborczą (CEC) - 50,38 proc. głosujących. Wcześniejsze sondaże mówiły o poparciu na poziomie 55 proc. (bez uwzględnienia głosów diaspory, które miały podnieść ten wynik do ponad 60 proc.).
Justyna Prus (PAP)
just/ szm/ ał/