Jak przebiegały wybory w USA 200 lat temu?

2024-11-05 05:02 aktualizacja: 2024-11-05, 12:49
John Quincy Adams. Fot. domena publiczna/Wiki Commons
John Quincy Adams. Fot. domena publiczna/Wiki Commons
Tegoroczne wybory prezydenckie w USA są uznawane za jedne z najbardziej niezwykłych w dziejach najstarszej demokracji świata. Jednak również w minionych dekadach wybory w USA zadziwiały obserwatorów. Tak było między innymi dwieście lat temu, jesienią 1824 r.

Wycofanie się kandydata, doniesienia o fatalnym stanie zdrowia jednego z pretendentów, podziały wewnątrzpartyjne, wyrównana i brutalna rywalizacja, przekazywanie poparcia swoich wyborców na rzecz innego polityka – te cechy kampanii roku 1824 nasuwają skojarzenia z tegorocznym starciem Donalda Trumpa i Kamali Harris. Wiele innych wydarzeń z tamtego roku może zaskakiwać współczesnych obserwatorów.

24 sierpnia 1814 r. wojska brytyjskie wkroczyły do stolicy Stanów Zjednoczonych. Żołnierze w czerwonych mundurach podpalili Biały Dom, Kapitol i kilka innych gmachów budowanego od kilkunastu lat Waszyngtonu. Wydawało się, że Stany Zjednoczone stoją na progu upadku. Splot szczęśliwych okoliczności ochronił niepodległość USA uzyskaną zaledwie cztery dekady wcześniej. Wojna z Brytyjczykami wyłoniła również nowych bohaterów. Wśród nich był jeden z kandydatów w wyborach 1824 r. Andrew Jackson. Wychował się w biednej rodzinie pochodzącej ze Szkocji i Irlandii. W życiu kierował się prostą zasadą wpojoną mu przez matkę: „Jeżeli ktoś cię skrzywdzi lub oszuka, nie idź do sądów. Sam wyrównaj rachunki”.

Na przeciwległym biegunie społecznym znajdował się jego główny konkurent. John Quincy Adams, syn Johna Adamsa, jednego z ojców niepodległości, drugiego prezydenta USA, absolwent Harvardu. Od najmłodszych lat był predestynowany do pełnienia najwyższych urzędów młodego państwa. W 1817 r. prezydent James Monroe nominował go sekretarzem stanu. Urząd ten pełnił przez dwie kadencje. W wyborach roku 1824 uzyskał wspaniały przydomek: „Old Hickory”. Hikor (orzesznik) to znane z niezwykłej twardości drewno.

Co łączyło tych dwóch kandydatów? Obaj pochodzili z jednej partii. Także czterej pozostali kandydaci reprezentowali Partię Demokratyczno-Republikańską. Powstałe w 1792 r. ugrupowanie stało na straży szerokich uprawnień władz stanowych kosztem rządu federalnego. Partia na niemal ćwierć wieku całkowicie zdominowała scenę polityczną, zwyciężając we wszystkich wyborach prezydenckich w latach 1800-1820. Zdobywała także większość w obu izbach Kongresu. Stała jednak u progu wielkiej zmiany generacyjnej. Na początku lat 20. umierali ostatni „patriarchowie” – ojcowie niepodległości budujący Stany Zjednoczone, tacy jak Thomas Jefferson i John Adams. Także państwo musiało „wymyślić się na nowo”. W skład Unii wchodziły 24 stany, często o sprzecznych interesach i różnym poziomie rozwoju gospodarczego. Te podziały znalazły swój wyraz podczas prawyborów. Po erze „dobrego samopoczucia”, trwającej w pierwszych latach po zwycięstwie w wojnie z Brytyjczykami, w 1819 roku wybuchł kryzys gospodarczy, który w różnym stopniu dotknął poszczególne stany. Po powrocie do dobrej koniunktury Partia Demokratyczno-Republikańska była już tylko zlepkiem stanowych stronnictw.

To właśnie legislatury stanowe miały decydujący wpływ na nominacje kandydatów. Północno-wschodnie stany Nowej Anglii (Maine, New Hampshire, Vermont, Massachusetts, Rhode Island i Connecticut) zaproponowały Adamsa reprezentującego Massachusetts. Tennessee nominował Andrew Jacksona. Georgia, przy wsparciu większości kongresmenów, wybrała Williama H. Crawforda, sekretarza skarbu. Czwarty kandydat, przewodniczący Izby Reprezentantów Henry Clay, był kandydatem Kentucky i Missouri. Wybrany przez Karolinę Południową, w opozycji do Crawforda sekretarz wojny John C. Calhoun, uznał, że nie ma szans na prezydenturę, więc wsparł Adamsa i Jacksona jako kandydat obu na wiceprezydenta.

Świat dzisiejszych mediów w dużej mierze determinuje charakter kampanii wyborczych w USA. Ogromną rolę odgrywa świadome kształtowanie wizerunku kandydata przez profesjonalne sztaby wyborcze. Część politologów amerykańskich uznaje tę profesjonalizację sceny politycznej za niesprzyjającą wyłanianiu elity. „Wielcy prezydenci byli rzadkością w historii Ameryki. Nowy proces nominacji prezydenckich prowadzi do tego, że wielcy prezydenci będą w przyszłości jeszcze większą rzadkością” – pisał w 1979 r. Michael Krasner w eseju „Why Great Presidents Will Become More Rare”.

Zupełnie inaczej do kampanii podchodzili kandydaci z wczesnego okresu amerykańskiej demokracji. Część z nich uważała nadmiernie intensywną agitację wyborczą za wręcz poniżającą i sprzyjającą najniższym instynktom społecznym. Z tego założenia wyszedł John Quincy Adams. Uznał, że wyborcy powinni mu zaufać wyłącznie ze względu na jego ogromne doświadczenie polityczne, dyplomatyczne oraz związki krwi z ojcem niepodległości. Zapytany przez współpracowników, jak zamierza prowadzić kampanię wyborczą, odpowiedział: „Nie zamierzam absolutnie nic robić”. Jak wyjaśnia Longin Pastusiak w książce „Prezydenci. Stany Zjednoczone od Jerzego Waszyngtona do Abrahama Lincolna”, jego podstawową zasadą było „mówienie prawdy”. „Często była to brutalna, niepopularna prawda” – zauważał Pastusiak.

Kampania miała jednak również brutalne epizody. Ofiarą oskarżeń o korupcję stał się Crawford, a autorem publikowanych anonimowo artykułów okazał się senator Ninian Edwards, przyjaciel John C. Calhouna. „Gdy autorstwo szkalujących tekstów wyszło na jaw, polityczna kariera Edwardsa załamała się” – podsumowuje Zbigniew Lewicki w drugim tomie „Historii cywilizacji amerykańskiej”. Kandydat, być może na skutek tych oskarżeń, doznał wylewu, którego nie dało się ukryć przed opinią publiczną, co pozbawiło go szans na zwycięstwo.

Bardziej „przebojową” kampanię prowadzili w imieniu kandydata zwolennicy Jacksona. Przypominali, że jest bohaterem narodowym i dla podkreślenia jego zasług śpiewali i masowo drukowali tekst pieśni „The Battle of New Orleans”, w której pada nazwisko Jacksona. Słowem drukowanym posługiwał się także Calhoun. Jego otoczenie wydawało propagandową gazetę „The Patriot”.

Wybory roku 1824 były pierwszymi powszechnymi w ówczesnym, z naszego punktu widzenia, ograniczonym rozumieniu tego pojęcia, ale i tak historycy amerykańskich dziejów politycznych uznają je za przełomowe. Po raz pierwszy zdecydowana większość (18 z 24 stanów) przeprowadziła głosowanie powszechne. W pozostałych o wyborze elektorów zobowiązanych do głosowania na konkretnego kandydata decydowały stanowe legislatury. Głosowanie trwało od 29 października do 11 listopada 1824 r. Po zliczeniu głosów większość kandydatów była rozczarowana. W głosowaniu wyborców i legislatur stanowych zwyciężył Jackson (99 głosów elektorskich), niewiele gorzej wypadł Adams (84). Znacznie słabsze poparcie uzyskali Crawford (41) i Clay (37). Każdy był daleki od uzyskania większości głosów elektorów wynoszącej 131.

O wyborze miała zadecydować Izba Reprezentantów. Na podstawie poprawki do konstytucji wprowadzonej w 1803 r. każdemu stanowi miał przysługiwać jeden głos, ale do „nowych” wyborów stawało tylko trzech kandydatów obdarzonych największym poparciem wyborców. To oznaczało, że z walki został wyeliminowany Clay. Paradoksalnie stał się jednak języczkiem u wagi listopadowej rozgrywki o Biały Dom. Wszyscy zabiegali o jego poparcie, bo było jasne, że przewodniczący Izby Reprezentantów posiada ogromny wpływ na pozostałych członków legislatury. Po wydających się nie mieć końca negocjacjach w gabinetach Kongresu ostatecznie Clay poparł przegranego w głosowaniu powszechnym Adamsa. Decyzja wywołała oburzenie. „Zwolennicy Jacksona twierdzili, że przez odebranie mu tego urzędu Adams i Clay wyrazili swoją pogardę dla powszechnych i demokratycznych rządów. Sam Jackson przysięgał, że jeśli kiedykolwiek zostanie prezydentem, przeprowadzi reformy” – pisał Robert V. Remini w drugim tomie „Historii Stanów Zjednoczonych Ameryki”. Motyw lekceważenia woli narodu pojawi się w kolejnych dekadach wielokrotnie, szczególnie w sytuacjach, w których zwycięzca miał większość głosów Kolegium Elektorskiego, ale zauważalnie mniej od przegranego w głosowaniu powszechnym.

Wspomniana poprawka z 1803 r. zmieniała także zasady wyboru wiceprezydenta. W pierwszych latach istnienia USA urząd ten obejmował kandydat, który zajął drugie miejsce w głosowaniu. Sprawiało to, że prezydent miał u swojego boku swego największego, niechętnego mu konkurenta. Przygniatającą liczbą 182 głosów elektorskich wybrano Calhouna wspieranego przez Adamsa i Jacksona.

Adams został wybrany już w pierwszym głosowaniu Izby Reprezentantów. Jego pierwszą decyzją było nominowanie Claya na stanowisko sekretarza stanu, które często było przepustką do późniejszego kandydowania na urząd prezydenta. Decyzja nowego prezydenta wywołała jeszcze większe oburzenie opinii publicznej. Legislatura stanowa Tennessee uchwaliła specjalną rezolucję protestującą przeciwko jego działaniom. Początek prezydentury Adamsa był jednak bardzo obiecujący. W przemówieniu inauguracyjnym 4 marca 1825 r. (do 1933 r. inauguracje prezydentur odbywały się tradycyjnie tego dnia) Adams przedstawił szeroką wizję integracji podzielonych Stanów Zjednoczonych. „Za jego prezydentury znacznie wzrosły wydatki federalne na budowę dróg, kanałów, na badania zasobów naturalnych kraju, budowę szkół, obserwatoriów astronomicznych” – zauważał Longin Pastusiak. Adams jako jeden z pierwszych bronił także praw Indian do ziemi i przestrzegania zawartych z nimi traktatów. Wiele jego projektów zostało jednak odrzuconych w Senacie i Izbie Reprezentantów przez wrogą mu frakcję rozpadającej się partii. W ciągu następnych czterech lat doszło do całkowitego przemodelowania amerykańskiej sceny politycznej, która ponownie podzieliła się na dwie partie. „System dwupartyjny stał się odtąd podstawowym instrumentem sprawowania władzy i sposobem zdobywania najwyższych urzędów w kraju. Obejmował wszystkie bez wyjątku rodzaje władzy i przyczynił się do demokratyzacji rządów” – podsumowuje Robert V. Remini w drugim tomie „Historii Stanów Zjednoczonych Ameryki”.

Konsekwencje specyficznego wyboru Adamsa, a także jego niechęć do prowadzenia agitacji politycznej były poważne dla powodzenia jego programu politycznego w czasie czteroletniej prezydentury, ale także szans w kolejnych wyborach. W 1828 r. jego przeciwnikiem był ponownie Jackson. W kampanii oskarżył Adamsa o bycie „królem Janem II” (nawiązanie do „pierwszego” prezydenta Adamsa). Zarzucano mu trwanie w układach korupcyjnych, naruszanie obyczajów (oburzające dla religijnych Amerykanów przejażdżki konne w niedzielę) oraz zakup luksusowych mebli i stołu bilardowego do Białego Domu. „Ponadto – głosili jego przeciwnicy – kiedy Adams był posłem w Petersburgu, sprzedał carowi piękną dziewczynę amerykańską i utrzymywał kilka konkubin dla siebie” – opisuje Longin Pastusiak. Prezydent uznawał, że odpieranie tych zarzutów jest poniżej jego godności. Wynik wyborów był jednoznaczny: Jackson zdobył 178 głosów elektorów, Adams zaledwie 83. Co ciekawe, nie oznaczało to dla Adamsa politycznej emerytury. W 1830 r. został wybrany do Izby Reprezentantów. Zasiadał w parlamencie do śmierci w 1848 r., poświęcając się głównie walce o zniesienie niewolnictwa.

Na słynnej liście najlepszych prezydentów USA, sporządzonej w 1983 r. przez historyka Roberta Murraya, John Quincy Adams zajął 16. miejsce i został określony jako „więcej niż przeciętny”. Na siódmym miejscu wśród „prawie wielkich” znalazł się Andrew Jackson.(PAP)

Autor: Michał Szukała

szuk/ miś/ mhr/kgr/